WTEDY JUŻ NIE ŻYŁEM…

Konkursy poetyckie cieszą się niesłabnącą popularnością, czego dowodem jest nasz, jaworznicki konkurs o Złote Pióro, swoim zasięgiem ogarniający niemal całą Polskę. Jednak współcześnie więcej osób pisze wiersze, niż je czyta. Może nie ma wystarczająco utalentowanych poetów. Odeszli przecież ostatni z wielkich: Szymborska, Miłosz, Herbert, Różewicz. Co by było, gdyby powrócili do żywych najwięksi poeci, ci, którzy zaglądali wprost w serce i dusze? Którzy potrafili poruszać do żywego – skutecznie wzywać do walki, poruszać uczucia aż do śmierci samobójczej? Poeci romantyczni. Oni wzruszali i pobudzali, oni wieścili i przewodzili: Mickiewicz, Słowacki, Krasiński.
Więc p. Anna Korczyk postanowiła się z mierzyć z tematem i skonfrontować. Zderzyć wielkich romantyków ze współczesną młodzieżą, która mówi, jak mówi. Raczej mało poetycko, za to bardziej dosadnie, choć używa niezbyt rozbudowanego leksykalnie języka.
I mamy – z lewej strony czcicieli amerykańskiej tradycji halloween. Ucharakteryzowanych na kościotrupy, bluzgających słowami powszechnie uważanymi za nieprzyzwoite, a przy tym chętnie wciągających kreskę.
W tle głęboka noc i pohukiwanie puszczyków.
Prawą stronę sceny okupuje młodzież bardziej ucywilizowana – zamiast obcych zwyczajów kultywuje tradycję bardziej swojską, zaczerpniętą wprost z wieszcza. Postanowili – o wielkie nieba, sami z siebie, bez przymusu szkolnego, zainscenizować obrzęd dziadów, wprost z Mickiewicza. Brawo! Tyle tylko, że ich język jako żywo z mickiewiczowską poetyką ma mało wspólnego i im co chwilę wyrywa się staropolska mać.
Jednakże to wystarczy, żeby wywołać skutecznie duchy przodków i to najznamienitszych. Pojawiają się trzej wieszcze, wzbogaceni o postromantyka Norwida i obudowani muzycznie przez samego Fryderyka. Są świadomi swojego losu – wtedy już nie żyłem… – smętnie wyznaje Wieszcz. 
Co za kontrast! Są piękni, eleganccy, elokwentni, utalentowani, uduchowieni, a przy tym jakże patriotyczni, jakże zatroskani o losy ojczyzny, a nawet całego świata. Wielbią ich piękne kobiety, wtóruje równie cudna i uduchowiona muzyka. Oni potrafią wszystko, oni brylują, lśnią, olśniewają. Piją, epatują, uwodzą piękne damy. Nie gardzą też współczesnymi panienkami!
Po kątach skuleni wstydzą się sami siebie dzisiejsi potomkowie. Wydają sprośnie odgłosy najczęściej zaczynające się na pierd… jak kloaczne dźwięki. Zachwycają się, bo „Wieszczem był. Wieszczył! Zachwycamy się, gdyż był wielkim poetą, a czcimy, gdyż wieszczem był”. Ale zachwycają się nieudolnie, bo sami są nieudolni, niedokształceni, wulgarni i bez pojęcia. Wielcy recytują, a mali… zasypiają za nagrobkami i NUDZĄ SIĘ!
Wielcy gorszą się, bo ich „Dzwon Zygmunta obudził ze snu wiecznego”, lecz zamiast zaszczytów, uwielbienia „Byliśmy świadkami niezrozumiałej i dziwnie odpychającej rozmowy młodych naszych następców”, a co gorsza i zaiste zasługujące na najsroższe potępienie „Ani razu nie padło słowo Polska!”
Mickiewicz jest zdruzgotany: „Przeminęły dwa wieki – a nie znalazłem Polski w tych młodych…”
Zamiast jednak walczyć z młodymi, by przekonać ich do swoich ideałów i o młodych, o ich dusze i przekonania – poddał się – zresztą za życia do walki również się nie palił, wolał w czasie powstania adorować poznanianki – „wracamy do naszej krypty…”
Morał: nie było to jak dawniej, w czasach zaborów, niewoli. Dziś młodzież taka jakaś beznadziejna, mało patriotyczna, bezideowa. Zamiast deklamować strofy o Polsce, ginąć na barykadach przegranej sprawy, kształci się i zarabia. Fe!
Koniec i bomba, a kto inaczej uważa, ten trąba.
Spektakl pełen wspaniałych strojów, cudownych strof, wielkich słów – wyklepanych bez przekonania, bez przygotowania recytatorskiego, bez ducha. Próbowali – Krasiński (wspaniały głos), Norwid (obyty ze sceną i gestem) – nie dali rady, polegli na placu boju scenicznego. Wieszczowie się nie obronili – trafili do krypty. Widocznie tam ich miejsce, choć mają nadzieję – „może przyjdzie jeszcze czas na wyzwolenie ducha polskości”.
Oby nie – jeśli ceną ma być konieczność walki o niepodległość, co było ich losem. (z.a)

Wystąpili: Hania Bara, Asia Bartyzel, Grażynka Bilny, Przemek Buła, Tomek Cyba, Filp Faltus, Jolka Helbin, Rafał Jedlecki, Michał Korczyk, Hania Kurnyta, Julka Lofek, Oliwier Leszczak, Łętowski Dariusz, Julka Majda, Talarczyk Julia, Weronika Trzcińska, Michał Stano, Kamil Starzec, Kuba Szpak, Benek Wołodko, Madzia Zapała

Podziękowania: Kostiumy- Beata Ślacan, Make up – Ewa Gąsior, Pomoc przy scenografii -Stanisław Korczyk i Grzegorz Gołas, Meble – Muzeum Jaworzno, Ścieżka dźwiękowa- Dariusz Łętowski

Scenariusz i reżyseria- A. Korczyk

Teatr / przez

Post Author: MDK

2 thoughts on “WTEDY JUŻ NIE ŻYŁEM…

    Ufoludek Pimpuś

    (20 grudnia 2020 - 08:45)

    Z jakiego języka zaczerpnięty jest związek “cynizm do”?
    Co oznacza wyrażenie “duży sarkazm”?
    Co oznacza skrót “p.s”?
    Dlaczego imiesłowowy równoważnik zdania nie jest wydzielony przecinkami?
    Dlaczego zdania podrzędne nie są oddzielone przecinkami od nadrzędnych?
    Czy Teatr Oddzielny ma swoje deski? Ile ich jest? W jakim są kolorze?
    Jakie zasady tworzenia recenzji obowiązują na Ziemi? (W mojej ojczyźnie już dzieci wiedzą, że taką formę wypowiedzi cechuje subiektywizm).
    A może tutaj nie wolno wyrażać swojej opinii?
    Dlaczego nie wolno?
    Przepraszam za błędy językowe i błędy w zapisie, pochodzę z innej galaktyki.
    Ufoludek Pimpuś

    Widz

    (23 września 2020 - 22:24)

    Słownik języka polskiego PWN
    “zgnuśniały”
    1. «o człowieku: niechętny do działania; też: właściwy takiemu człowiekowi»
    2. «taki, w którym nic się nie dzieje»
    3. «wywołany bezczynnością, apatią»

    Czytając ten tekst który ma być “profesjonalną recenzją” od “profesjonalnego recenzenta” odnosi się wrażenie dużego sarkazmu, i cynizmu do osób które występują na deskach Teatru Oddzielnego …

    p.s Następnym razem jak Recenzent będzie robił zdjęcia, to proszę wyciszyć aparat ponieważ dźwięki aparatu bardzo mnie irytowały podczas spektaklu.
    Jest jakaś kultura, nawet robienia zdjęć.
    pozdrawiam

Komentarze są wyłączone.