Od czasu wynalezienia kina ciągle ktoś wieszczy koniec teatru. Teatr przegrywa przecież z filmowymi gagami, szczególnie komputerowymi, które pozwalają niemal na wszystko. Jeszcze chwilka i kino zastąpią komputerowe stymulatory, pozwalające na włączenie się bezpośrednie do filmowej akcji, a nawet na wpływanie na jej przebieg.A jednak teatr trwa od tysięcy lat i nic nie wskazuje, że ludzkość kiedykolwiek wypnie się na Melpomenę wraz z talia i ich siostrzycami od poezji i tańca.
Może to atawistyczne pragnienie podglądania żywych ludzi, którzy na naszych oczach grają, przedstawiają nasze własne perypetie życiowe. Podane w znacznie atrakcyjniejszym anturażu, bardziej sensownie i elegancko. W teatrze nawet kłótnia małżeńska jest podana atrakcyjniej.
Zatem wypełniona po raz kolejny widownia sali widowiskowej Młodzieżowego Domu Kultury nie powinna nikogo dziwić. Lekkim zaskoczeniem mógł być wiek widzów – ponieważ spektakl został zapowiedziany jako farsa dla dorosłych, przeważała młodzież.
Treść spektaklu można streścić krótko: srebrna rocznica ślubu sprawiła, że małżonkowie z Warszawy: Irena – dynamiczna bizneswoman i Jerzy, sfrustrowany naukowiec, mają siebie dość. Postanawiają więc poddać się terapii małżeńskiej w nadmorskim hoteliku, w którym kiedyś przeżyli namiętny miesiąc miodowy. I jak to w farsie – absurd goni absurd, groteskowo wykoślawiona rzeczywistość bawi publikę, więc jest się z czego pośmiać. Ciągle nieudane próby skonsumowania związku z kilku paniami, bo prócz ślubnej chętna jest także specjalistka od świadczenia usług erotycznych, dyrektorka hotelu, dawna kochanka Jerzego, a nawet pokojówka, prowokują (szczególnie młodych i napalonych) do rubasznego śmiechu. W tle jest nadopiekuńcza mamusia, która trzyma synka na krótkiej telefonicznej smyczy.
Jednak śmiech zamiera, gdy farsa przemienia się w tragifarsę. Absurd zbyt mocno zaczyna przypominać real.
Na szczęście są znakomici aktorzy. Szczególnie para poddawana „symulacji” szczęśliwego związku – Irena ( Beata Schimscheiner) i Jerzy (Piotr Męderak) wręcz brawurowo broni scenariusza. Gulgoczą, skaczą jak małpy, potrafią przekonać do najbardziej nieprawdopodobnych sytuacji. Są autentyczni w swoich uczuciach. Nic dziwnego, że widownia ich natychmiast pokochała.
Nie gorzej spisały się pozostałe panie. Spektakl kipiał wręcz od sexapilu. Panie ochoczo ściągały sukienki, bluzeczki czy fartuszki, by oczarować oszołomionego i niezbyt skorego do brawurowych akcji amanta. A panom na widowni oczy chciały wyskoczyć z orbit.
Akcję wspaniale wspierała elegancka, stylowa scenografia. Pokój hotelowy z widokiem na szumiące morze niejednemu przywołał w listopadowy, smętny wieczór, wakacyjne wspomnienia.
Był też szok. Zgasły światła i spektakl się skończył w chwili, gdy widzowie nastawili się na ciąg dalszy – właśnie Irena ogłosiła, że od pięciu lat jest w związku z przyjacielem Jerzego. Będzie się działo – zabłysły oczy widzów i światła nad widownią. Czas na zasłużone brawa. Pozostał niedosyt.
Irena – Beata Schimscheiner
Jerzy – Piotr Męderak
Bu Specjalne Usługi Erotyczne – Katarzyna Galica
Ilonka – Gracja Niedzwiedź
Pokojówka – Katarzyna Ptasińska
Symulacja – tragifarsa
Scenariusz – Anna Burzyńska
Reżyseria, scenografia – Piotr Męderak
Kostiumy – Hanka Podraza, Dominika Skaza
Światło i dźwięk – Rafał Janc

