Po trzęsieniu ziemi, rwaniu strun (progresywnych stringów), nastąpiło uniesienie. Wzbiliśmy się do stratosfery za sprawą pięciu międzynarodowych pilotów z USA, Chile, Włoch, Hong Kongu i Polski – co ogłosił w słowie wstępnym znakomity konferansjer Kazimierz Karasiński, magister prawa i administracji po obronie pracy „Komisja Narodów Zjednoczonych ds. międzynarodowego prawa handlowego. Ogólna charakterystyka, przykłady prac oraz rola Polski w pracach Komisji napisaną pod kierunkiem naukowym pana prof. UR, dra hab. Jana Olszewskiego”. Wow! Powiało internacjonalizmem najwyższego lotu. Zawsze uśmiechnięty pan Kazimierz w 2012r. pokonał był konkurencję i zdobył najwyższy laur w XVI Lokalnym Konkursie Krasomówczym w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie, zdobył także nagrodę publiczności.
Na scenę zaprosił znany już jaworznickiej publiczności kwintet saksofonistów, których zgromadził i poprowadził szef szefów – Michał Knot, dyrektor – sprawca pierwszego w dziejach Jaworzna Festiwalu Muzycznego, ogłaszanego jako JAV (Dżaw – oczywiście skrót od Dżaworzna) i boss zespołu.
Krotochwilny nieco styl sprawozdania wywołał trend, w jakim zaprezentowali się pozostali czterej: Joel Diegert (USA), Alvaro Collado (Chile) Damiano Grandesso (Włochy) i Charles Hon Sun Ng (Hong Kong). Tego, najlepiej poruszającego się tanecznym krokiem saksofonisty, nie było w poprzednio słuchanym i oglądanym zespole, więc stał się gwiazdorem, którego nazwisko z pewnością cała publiczność zapamięta – Ng. Jak się to wymawia? Z pewnością przez nos. Nie daj Boże katar!
W znakomitej, międzynarodowej obsadzie wyśmienitą muzykę połączyli z pysznym humorem, którym tryskali na widownię. Zabrzmiały melodie z całego świata – jakżeby inaczej, bo też podniebny lot wiódł przez wszystkie kontynenty. Beż wątpienia zaskoczyła Brazylia, gdzie przepiękna, blondwłosa Conchita (w tej roli ładniejszy i znacznie wyższy niż w rzeczywistości dyrektor JAV Festiwalu) zakręciła w głowie muzykom i publiczności, która z ogromnym aplauzem przyjęła przeistoczenie. Podróż zakończyła się w Italii, której synem jest Damiano Grandesso. Tym razem widownia oniemiała – tempo wykonania utworu muzycznego, to jedno. Nawet najbardziej szalone pojawia się na niejednym weselu. A kto był na południu Europy, choćby na Węgrzech czy Bułgarii, nie w takim tempie wywijał. Granie na instrumencie przy pomocy kolegi. To już większa sztuka, bo zjednoczyć się z kimś innym, to, szczególnie w Polsce, wyższa szkoła jazdy. Ale też da się. Ale zagrać do góry nogami? Toż przecież i nutki się poprzestawiają. Brawom nie było końca. Na deser Five Sax wylądowali i zaczarowali widownie Lambadą, którą wykonali między rzędami. Można było artystów zobaczyć z bliska, a kto chciał, to nawet dotknąć, oczywiście z pełnym uszanowaniem. Kto siedział pośrodku niczego nie stracił – po koncercie cała piątka Five Saxów rozdawała autografy – i to niekoniecznie na płytach, które można było kupić. Folderek, rozdawany przy wejściu na salę widowiskową MDK im. Jaworzniaków, prócz podstawowych informacji o festiwalowych koncertach, miał również miejsce na autografy. Perfekcja!
filmik: