Z WIATREM I POD WIATR

Pamięć ludzka to ma do siebie, że szybko zapominamy. Szczególnie o sprawach smutnych, bolesnych, sprawiających przykrość i cierpienie. Stąd po smutku po odejściu nawet najbliższych prędzej czy później następuje ukojenie a za nią zapomnienie. Tym większe zdziwienie, a za nim podziw, budzi inicjatywa Tadeusza Boratyńskiego, który po dwudziestu latach postanowił przypomnieć postać swojego przyjaciela z tras wędrówek po kraju, przewodnika PTTK, Kazimierza Janusa.
Na spotkanie, które zainaugurowało otwarcie kulturalne sali koncertowej MDK im. Jaworzniaków po covidowym lockdownie trwającym od lutego, przyszli nie tylko przyjaciele Przewodnika i działacze turystyczni. Pojawili się również wielbiciele muzyki. Nie mogło być ich zbyt wielu, bowiem dystans społeczny obowiązuje. Co więcej, zamiast dwóch zapowiedzianych gwiazd muzycznych, wystąpił tylko jeden zespół – drugi na kwarantannie.
Mimo wszystko nikt nie żałował – oczywiście nie tych odizolowanych, lecz wspólnie spędzonego wieczoru z panią Marią Janus, żoną Wspominanego.
Kiedy wybieram się w góry i wybieram stary szlak/ W myślach moich, bez cenzury, wraca film z minionych lat. Kiedy idę dzisiaj w góry, by wyznaczyć nowy ślad/ w moim sercu, w mojej duszy, znów odżywa tamten świat – rozpoczął w spominki Antoni Polak własnym wierszem, który miał być piosenką – i pewnie nią się stanie, gdy Marek Długopolski wróci z kwarantanny i napisze muzykę.
Pani Maria miała znakomity podkład do snucia bardziej szczegółowej opowieści o mężu, który dzielił czas między rodzinę, pracę w kopani i działalnością turystyczną. Przypominała sylwetkę wspaniałego gawędziarza, wspaniale znającego kraj, zakochanego najbardziej w górach, dobrego człowieka, który swoją energię poświęcał szczególnie dzieciom potrzebującym najwięcej troski – dzieciom z domu dziecka, dzieciom schorowanym, dzieciom z uszczerbkami intelektualnymi.
Dorzucił swoje trzy grosze również inicjator spotkania, Tadeusz Boratyński, przypominając, że Kazimierz uwielbiał bawić otoczenie śpiewem, a miał piosenek w zanadrzu co najmniej tyle, ile kawałów na każdą okazję.
Święty Piotr księgę żywot przeglądał pewnej niedzieli, gdy nagle skrzypnęły wrota i stanął duch przed nim w bieli. Ojczulek święty się z dziwił, z trudem duszyczkę poznawał: – Co tutaj Kaziku robisz, przyniosłeś znów nowy kawał? – taką rymowanką pożegnał swojego druha Bronisław Kocańda, obecny na spotkaniu.
Po smutno – wesołych wspomnieniach, którym towarzyszył fragment filmu sprzed lat relacjonujący wycieczkę PTTK w góry, którą prowadził Kazimierz Janus, przyszedł czas na muzykę turystyczną.
Zespół Pod Wiatr w swoim repertuarze łączy całą Polskę – od gór do morza. Pochodzi ze środka – z Gór Świętokrzyskich, ale zasłynął jako piewca morza, zdobywając wiele nagród w konkursach piosenki żeglarskiej, także w „morskim” mieście – Jaworznie, gdzie zdobyli I miejsce w Jawszantach. Pochodzenie góralskie, a Góry Świętokrzyskie są najstarsze w Polsce jednak zobowiązuje, więc zaczęli śpiewać też piosenki turystyczne, często o górach. Zagrali na wszystkich emocjach – po sentymentalnych melodii, poprzez szantowe, na skocznych kończąc. Nic więc dziwnego, że podobali się do tego stopnia, że przed sceną zaczęły się tańce. Grali i śpiewali: Grzegorz Mazur na akordeonie, Piotr Wisowski na skrzypcach, a na gitarach Radosław Wójtowicz (bas) Bartosz Woźniak i Marcin Taćkiwicz – jednocześnie konferansjer.
Niewątpliwą gwiazdą wieczoru była Małgorzata Wilczyńska, która nie tylko, że potrafiła przepięknie śpiewać, grać na flażolecie, sopiłce a nawet dzwonkach, lecz to wszystko wykonywała koncertowo opiekując się maleńką Julianną, obdarzoną równie żywym temperamentem, jak mamusia.
Wkrótce, z okazji piętnastolecia istnienia zespołu ma się ukazać trzeci album, nad którym trwają zaawansowane prace. Być może będzie miał tytuł „W tawernach i schroniskach” – miejmy nadzieję, że zaprezentuje go jaworznickim melomanom.

(zdjęcia Wiktor Kornaś)

Post Author: MDK