DRODZY RODZICE WYGRYWAJĄ

Rodzeństwo Armelle (autorka powieście dla młodzieży) i Emmanuel Patron (aktor), to francuscy scenarzysci, którzy po kilku latach pisania seriali dla telewizji postanowili spełnić marzenia i zająć się teatrem. Efektem była zdecydowanie gorzka komedia „Cher Parents” (Drodzy rodzice), która Witold Stefaniak postanowił przetłumaczyć jako „Rodzinne rewolucje”.
Właśnie z ty Efektem była zdecydowanie gorzka komedia „Cher Parents” (Drodzy rodzice), która Witold Stefaniak postanowił przetłumaczyć jako „Rodzinne rewolucje”.
Właśnie z tym spektaklem, wyreżyserowanym przez Wojciecha Malajkata jaworznicka publiczność miała okazję zderzyć się dwukrotnie w ostatnia niedzielę września. Zderzeniem dość bolesnym dla tych, którzy mieli nadzieję na radosne i trochę bezmyślne popołudnie z komedią.
Tym razem każdy rodzic musiał sporo przemyśleć, bo oto zobaczył sympatyczną, kochającą sie rodzinkę – rodziców, nauczycieli dbających o swoje dobrze wychowane dzieci i dorosłe już dzieci, które czują się mocno związane emocjonalnie z rodzicami.
Na wieść, że rodzice zamierzają odejść, dzieci wpadają w panikę – przecież ich kochają, a przy tym ciągle pomagają, ciągle się nimi opiekują.
Gdy okazało się, że nie o odejście ostateczne chodzi, lecz o wyjazd w nieznane, odetchnęły z ulgą do chwili, gdy okazało się, że rodzicie wygrali na loterii spore pieniądze.
Natychmiast rozpoczęła się walka o „wspólne”, bo rodziców walory finansowe. Zniknęły rodzinne związki, zniknęła miłość – zaczęła się walka. Aż do groźby popartej wymierzoną w rodziców dubeltówką.
Z czego się tu śmiać? A najgorsze – czy w naszym domu jest inaczej? Czy także sami nie jesteśmy skorzy odrzucić dobre wzory etyczne za nowy samochód, nowe mieszkanie, życie bez pracy i troski o finanse?
Na słowa rodziców, że zbyt wiele łatwych pieniędzy sprawi, że przestaną walczyć, przestaną marzyć, pada zdecydowana riposta – nie chcemy walczyć, wolę mieć, niż marzyć o posiadaniu czegoś.
Aktorzy znakomicie wcielili sie w swoje role, co dodało jeszcze realizmu stawianym pytaniom egzystencjalnym, podkreślanym sporą ilością słów, które nie wiedzieć czemu, gdy padają ze sceny, zwykle pobudzają do śmiechu, choć są uważane za wstrętne i wulgarne.
Blackouty, oddzielające sceny, sprawiały, że to samo wnętrze pokoiku z paroma krzesłami, tapczanem i ogromnymi schodami, zaprojektowane przez scenografa Wojciecha Stefaniaka, było ciągle jakoś inne, choć ciągle takie samo i wybitnie przyspieszały tempo akcji. Nie było chwili nudy.
– Widziałam lepsze przedstawienia – usłyszałem od wychodzącej z mężem pani, choć zagrane dobrze.
– Może za bardzo zamieszało w głowie?
– Może tak. Jakoś zbyt realne, zbyt niepokojące. Ale fajne – dodał mąż.

Post Author: MDK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.