Taniec jest przyrodzoną czynnością człowieka. Wystarczy popatrzeć na ledwo stojące na nóżkach dziecko, które podryguje w rytm melodii, żeby nie mieć wątpliwości, że każdy tańczyć może, jeden lepiej, a drugi gorzej. Tańcem można wyrazić uczucie, nawet religijne, stąd pewnie przekonanie starożytnych Greków, że „Kochająca taniec”, lub „Radująca się tańcem” muza Terpsychora jest córką najważniejszego z bogów – Zeusa i tytanidy, Mnemnozyny, bogini odpowiedzialnej za pamięć. Bo też nauczyć się wszystkich kroków tanecznych, dopasować je do muzyki, jednocześnie zadbać o rytm, emocje i piękno, to wyzwanie należące do najtrudniejszych.
Dały sobie z tymi trudnościami jednak dzieciaki i młodzież nieco starsza bez problemów, przygotowywane do scenicznych zmagać w rytmie tańca przez p. Ewę Leyko. Na scenie sali widowiskowej wystąpiła ich ponad setka – w tym jeden(!) chłopczyk. Panowie! Co się dzieje? Znakomite nazwiska tancerzy, choćby Fred Astaire, Scatman Crothers, Gene Kelly, Michael Jackson, Patrick Swayze, a z polskich Wacław Niżyński, Gerard Wilk, Michał Piróg dowodzą, że panowie potrafią! Zresztą taniec towarzyski trudno sobie wyobrazić bez partnera.
Dość, że galę taneczną na zakończenie sezonu wytańczyły panie z ogromnym zaangażowaniem wypełnionej po brzegi sali widowiskowej. A było co podziwiać. Zatańczyły Niebieskie misie, Motylki i Różyczki, Laleczki, Małe Elzy i Białe Tancerki. Były też bardziej egzotyczne zespoły: What Ever, Show Dance, Modern Spin 1 i 2 i groźny Tigers oraz solistki: Anita, Nikola i Julia. Na deser wystąpiła grupa tajemniczo sygnująca się trzema literami ECD – najstarsza, z instruktorką tańca w roli głównej. Do nich początkowo nieśmiało, potem z większą chęcią dołączyły się dzieciaki. Nie bez powodu – bo z sufitu wyfrunęły balony. I zaczęła się zabawa, nad którą czuwał z wysokości konsoli operatorskiej znakomity dźwiękowiec i oświetleniowiec w jednym – Michał Łyp.