Maleńczuk to bard przebrzmiały! Stary (62 lata), nikt go nie lubi, nawet koledzy z branży, których ośmiesza, śpiewa zbyt długi piosenki (średnia współczesny to 2 min. 20 sek. a u niego Wojna trwa 5:31, a najkrótsza z płyty Klauzula sumienia 3:08 (Rycerz Maryi).Sam siebie nie lubi!A już wręcz kompromitują go teksty, które nie dość, że sam pisze (muzykę do nich także), to jeszcze zmuszają do myślenia, wstrząsają sumieniami, burzą bogoojczyźniane poglądy. Nawet z najbardziej polskiej muzyki – disco-polo szydzi i życzy jej, by trafiła do piekielnych otchłani – gdzie jego miejsce!
Bezbożniku z krzyżem do góry nogami na szyi! Sam trafisz do piekła!
Dlaczego więc na jego koncerty walą tłumy? W czasie występu nikt, choć grzmiał grubymi słowami na wszystkich i przeciw wszystkim – nie wychodzi. Przeciwnie – oklaski nie milkną. Brawa na stojąco trwają w czasie bisowania! A popełnił kolejne faux pas – zaśpiewał piosenkę bogobojnego nieboszczyka Krzysztofa, który chciał być marynarzem, chciał mieć tatuaże, podróżować zwiedzać świat, pięknie żyć garściami życie brać. Cóż z tego, że to jego tekst napisany dla przyjaciela, choć o samym sobie?
Może jednak Maleńczuk się nie tylko się nie skończył, lecz przeciwnie – rozkwita?
Koncert Klauzula sumienia zaparł dech w piersiach publiczności na niemal dwie godziny. Artysta nie zrobił chwili przerwy na uspokojenie emocji. Rozdzierał tekstami piosenek sumienia, atakował monologiem pełnym niecenzuralnych słów poglądy, które zderzył z wiedzą: kto nie wie, ten ma poglądy – twierdził i widzowie skwitowali tezę akceptującymi brawami.
Wspomagali pieśniarza znakomici profesjonaliści Dominik Wywrocki, który kontrabas potrafił zamienić w wielką gitarę basową i Wiesław Jamioł. Dostojny, zrównoważony pan, niczym Buster Keaton, zdawać się mogło, bez emocji rządził perkusją i wyciskał z niej nie tylko rytm, lecz także uczucia, rozwibrowywał słuchaczy, urzeczonych jego profesjonalizmem.
Lecz Maleńczuk dwojga imion Mirosław Maciej ani przez chwilę nie pozwalał zapomnieć, kto jest dominatorem sceny. Także strony muzycznej – nie tylko akompaniował gitarą rytmiczną melodiom akordami, lecz także popisywał się wybornymi solówkami, wspomagając się distortionami, pozwalającym na uzyskanie niezwykłego brzemienia gitary w czasie szalonych riffów. Było ich pod nogą z sześć, więc wymagały dodatkowego skupienia.
To był nie koncert, lecz znakomity show – połączenie wspaniałego koncertu ze znakomitym stend-upem w wykonaniu wytrawnego showmana, który szlifował talent przez dziesięć lat na krakowskim bruku, grając i śpiewając za drobne datki.
– Wtedy miałem przyjaciół – wspomina z sentymentem. W Polsce jest inaczej niż w Ameryce – konstatuje – tam im więcej pieniędzy, tym więcej przyjaciół. Gdy byłem biednym krakowskim kloszardem, każdy chętnie popijał ze mną, poklepywał łaskawie po plecach, czuł się lepszy, ważniejszy. Teraz mam samych wrogów – dodał z diabelskim uśmieszkiem. I opowiedział kilka anegdot o konkurentach ze sceny muzycznej. Nie były to żarty dobrotliwe, ale mniej jadowite niż te polityczne. Lecz klauzula sumienia nie pozwala na ich szczegółowe przytoczenia.
Klauzula sumienia nic tutaj nie zmienia/ Cóż bardziej własnego nad sumienie masz/ I własne winy się tutaj ocenia/I sam ze sobą tu grasz. (Klauzula sumienia)
Album „Klauzula sumienia”, którego trasa promocyjna zahaczyła 5 kwietnia 2024 r o Jaworzno, wydana została w 2020 r, jest gęsta od sensów, wciągających historii i błyskotliwych aforyzmów. To jego najlepsza płyta od lat, może najlepsza w tym stuleciu. Muzycznie spójna, tekstowo aktualna i bezkompromisowa, czasem wręcz brutalna. Na celowniku: polityka, religia i obyczaje. Polska na celowniku – ocenił Michał Jośko.
To niebanalne teksty i świetne kompozycje. Poetycki bezkompromisowy komentarz do otaczającej rzeczywistości, muzycznie ubrany w charakterystyczne dla artysty, surowe brzmienie. „Klauzula sumienia” nakazuje więcej nie mówić i słuchać – reklamuje wytwórnia „Agora”.
Przed wyjściem ze spektaklu pan Włodzimierz na pytanie czy nie jest zbulwersowany występem, odpowiedział krótko – wiedziałem na co idę. Inni też wiedzieli, więc nic dziwnego, że nikt nie opuścił sali, że były brawa.
– A ocena? Pańskim zdaniem?
– Rewelacja.
I głos samego Maleńczuka:
– Aktorzyna z roli mima program dostał swój/ Brzęczy gdzieś ze dna, buzuje ten ul/ Zły, stary miś wie, skąd jego ród/ Słodki jest ten miód, lepki jest ten miód. / Szabada bada, szabada bada/ Nie pytaj, o czym piosenka jest ta. (Szabada bada)
Maleńczuka można nie lubić, ale nie sposób go nie podziwiać.
I tyle w tym temacie.