Dwóch przyrodnich braci nieudaczników czeka na śmierć matki. Jeden jest drobnym cwaniaczkiem, tonącym w długach, w które wpędziła go żona. Drugi marnym nauczycielem, ciułającym maminą emeryturę na wymarzoną wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie. Czy można się śmiać z takiej fabuły ?
Podłość goni podłość. Bracia oszukują się, ile wlezie. Szczują się wzajemnie, podjudzają, żeby pozbyć się matki, której śmierć jednemu pozwoli wyjść z długów, drugiemu wreszcie odetchnąć od uciążliwych obowiązków.
Czy to takie śmieszne?
Obaj są pazerni, chciwi, bezduszni. Do bólu polscy. Aż się wyrywa z zaciśniętego z oburzenia gardła – z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie.
Z czasem okazuje się, że są nieodrodnymi synkami własnej mamusi. Równie niedobrej, obojętnej wobec synów, własnego męża, bo nawet – i to już przekracza wszelkie miary podłości – sporządza testament na rzecz, o zgrozo Świadkówki Jehowy!
Na szczęście to tekst dwóch Hiszpanów, Jordi Sancheza Zaragoza i Pep Antona Gómeza. Odetchnęliśmy z ulgą. To nie o nas. To po prostu uniwersalne przesłanie. Nie tylko my tacy jesteśmy. Wszyscy tacy są. Ufff. Można się śmiać.
Głównie dzięki znakomitej grze wspaniałej parze aktorów. W rolę sprytnego Roberta wcielił się Piotr Polk, niezgułę, niepewnego swojej orientacji seksualnej – Dominika, zagrał Piotr Szwedes.
To był najprawdziwszy majstersztyk! Przekonać, dość przecież wymagającą widownię jaworznicką, do polubienia dwóch szubrawców zdawać by się mogło, nie sposób. A jednak. Widownia kibicowała ohydnym poczynaniom braci z całych sił w klaszczących rękach. Pewnie w łaskawości swojej brawami obdarzyłaby również paskudną mamuśkę, ale nie pojawiła się ani na moment na scenie. Dawała o sobie znać jedynie głośnymi, burczącymi dzwonkami, którymi przyzywała młodszego synka, urodzonego, by jej całe życie usługiwał.
Spektakl zakończył się jednak, o ile tak można powiedzieć, pół na pół – ugodowo. Matka mimo wszystko uszła z życiem. Synkowie, chociaż cały czas planowali najróżnorodniejsze sposoby na uśmiercenie rodzicielki, nawet temu przedsięwzięciu nie sprostali, bo, jako się rzekło, obaj byli nieudacznikami. Mamusia żyje i żyć będzie! Zapewnili o tym obaj Aktorzy w czasie krótkiej rozmowy z publicznością. Podziękowali za brawa, za owacje na stojąco. A sala widowiskowa była zapełniona szczelnie (bilety po 70 PLN!). Zapewnili, że należą do „ginącego gatunku prawdziwych Aktorów” i obiecali (?), że jeszcze wrócą. Znów będzie uczta teatralna! Czy znów taka pół na pół, że nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać? Zobaczymy…
Autorzy: Jordi Sanchez Zaragoza i Pep Anton Gómez
Przekład: Rubi Birden
Reżyseria: Wojciech Malajkat
Scenografia: Wojciech Stefaniak
Obsada: Piotr Polk
Piotr Szwedes