„Artysty lubieją jubileusie” – podsumował Rysio, utalentowany akordeonista, kiedyś mój uczeń, z zawodu ślusarz, gdy w czasie przypadkowego spotkania opowiedziałem o cyklu „okrągłych” rocznic, jakie sprawiły, że do Jaworzna przybyli artyści, by je z nami wspólnie świętować.
Kabaret Młodych Panów – 25 lecie, Tercet czyli kwartet – 30 lecie, wreszcie Eleni – 50-lecie.
Eleni, a właściwie Helena Tzoka (gr. Ελένη Τζόκα) z domu Milopoulou, jedna z najpopularniejszych w Polsce piosenkarek – urodziła się w Bielawie koło Wrocławia. Czy ktoś jeszcze pamięta, jakie okoliczności sprawiły, że Greczynka urodziła się w Polsce?
Może warto sobie przypomnieć, że Polacy nie po raz pierwszy otwarli swoje domy i serca dla uchodźców, że wcale nie jesteśmy ksenofobami, którzy boją się migrantów. Polska Ludowa w latach 50-tych przyjęła greckich uchodźców (szacuje się, że 12–14 tys. osób), głównie komunistów i ich rodziny, którzy po klęsce w wojnie domowej musieli uciekać z Grecji rządzonej przez siły prawicowe. Uchodźcy trafili głównie do Ziem Odzyskanych (Dolny Śląsk, okolice Zgorzelca, Bielawa, Wrocław) – tam, gdzie były opuszczone domy po wysiedlonych Niemcach. Polacy w większości wykazali się życzliwością i otwartością, mimo że sami żyli w trudnych warunkach powojennej biedy. Grecy wnosili odmienną kulturę, muzykę, kuchnię, zwyczaje, co budziło ciekawość, ale czasem także dystans i stereotypy. Z czasem zaczęły się tworzyć więzi międzyludzkie: mieszane małżeństwa, wspólna praca, integracja dzieci w szkołach.
Być może dlatego Eleni jest naszą polsko – grecką bardzo lubianą piosenkarką, której występy ciągle wypełniają sale koncertowe.
Najpierw, w czasach szarej codzienności PRL-u dawały Polakom namiastkę południa, słońca i wakacyjnego luzu. Śpiewane po polsku, ale nasycone greckim klimatem, kojarzyły się z egzotyką i świeżością.
W latach jej twórczość 80-tych pełniła funkcję terapeutyczną – dawała radość, pocieszenie i odskocznię od trudnej codzienności. Piosenki o miłości i szczęściu, nasycone południowym rytmem, kontrastowały z kryzysem gospodarczym i politycznym w Polsce.
Do dziś pozostała bardzo popularna, szczególnie wśród starszych odbiorców, a jej repertuar jest odbierany jako nostalgiczny i rodzinny, jej piosenki stały się częścią dzieciństwa i młodości – kojarzyły się z ciepłem, tradycją i wspomnieniem lepszych chwil.
Jednocześnie muzyka greckich kompozytorów – takich jak Mikis Theodorakis, Jorgos Muzakis, Markos Vamvakaris czy Kostas Dzokas (Tzoka) szwagier Eleni – fascynuje polskiego słuchacza z kilku powodów, które mają zarówno wymiar muzyczny, jak i kulturowy: tradycyjne greckie instrumenty, jak bouzouki, baglama czy laouto, mają charakterystyczne, orientalizujące brzmienie, odmienne od zachodnioeuropejskiej muzyki popularnej. Melodie oparte na skalach modalnych (np. doryckiej czy frygijskiej) brzmią dla polskiego ucha „inaczej” – melancholijnie, a zarazem zmysłowo. Działają więc bardzo ekspresyjnie – co było widać, słychać i czuć w czasie występu Eleni.
Publiczność ochoczo klaskała, bujała się, niektórzy nawet wstawali, żeby potańczyć (oj przydałby się choć kawałek parkietu na to przeznaczony!), bo okazuje się, że wciąż pamiętamy kroki Zorby. A przede wszystkim jaworznicka publiczność śpiewała. I to jak! Sama Eleni była zachwycona, biła brawo, chwaliła. Rzeczywiście było za co. Znali nie tylko melodie, które śpiewali czysto i pewnie. Pamiętali nawet słowa, szczególnie gdy Eleni podpowiadała, lub tych najbardziej popularnych pieśni. Gdy zabrzmiało: „Przez ile dróg musi przejść każdy z nas, By móc człowiekiem się stać, Przez ile mórz lecieć ma biały ptak, Nim w końcu opadnie na piach” – naprawdę cała sala zamieniła się w znakomity, zgodny i dobrze zharmonizowany chór w refrenie: Odpowie ci wiatr
Wiejący przez świat, Odpowie ci bracie tylko wiatr.
Równie głośno i profesjonalnie publiczność wtórowała przy piosence autorstwa Kostasa Dzokasa , fenomenalnego wirtuoza bouzouki „Po słonecznej stronie życia”.
Nic dziwnego – grecka muzyka – od rebetyki Markosa Vamvakarisa po wielkie pieśni Theodorakisa – niesie intensywne emocje: tęsknotę, bunt, miłość i żal. Ta „muzyka serca” przemawia do Polaków, którzy w podobny sposób odnajdują w pieśni nośnik szczerych, głębokich uczuć. Przy tym rytmy sirtaki, hasapiko czy zeibekiko fascynują swoją dynamicznością i tanecznością. Bywałem na greckich i bułgarskich potańcówkach – Polacy nie mieli żadnych problemów z wykonywaniem najtrudniejszych kroków choro lub kolo.
Nie od rzeczy będzie wspomnieć o dwóch muzykach towarzyszących artystce – nie wiadomo, który znakomitszy, bo obaj mają po co najmniej dziesięć palców u każdej ręki, a każdy palec niezawodny.
Obaj komponują przeboje, obaj niezawodnie grają, akompaniując Eleni, obaj ją – denerwują.
Kostas Dzokas (ur. 1944) rozwiązał zespół Prometheus, koncentrując się na wsparciu solowej kariery młodej gwiazdy Eleni, stając się jej opiekunem artystycznym. Skomponował też jej pierwsze przeboje, m.in.: „Po słonecznej stronie życia”, „Miłość jak wino”, „Nie myśl co będzie jutro”, „Na miłość nie ma rady” czy „Dyskoteka jak ze snu”.
Aleksander Białous (ur.1953) – kompozytor, aranżer, muzyk współpracujący z Eleni od początku jej kariery, skomponował wiele piosenek Eleni, wśród nich: „Nie lubię płakać nocą”, „Za dziesięć lat”, „Noworoczny śnieg”, „Wiosno-to ja”, „Tylko w twoich dłoniach”, „Pod żaglami piosenki”. W czasie koncertu grał na wszystkim: Kurzweilu, który imitował wszystkie możliwe instrumenty: perkusję, dzwonki, trąbki, itp., bouzouki (nie mylić z bazuką- granatnikiem), keyboardem, gitarą klasyczną – wykonał utwór oszałamiająco – jednocześnie grał melodię, bas i akompaniament – nieprawdopodobne! – a nawet na harmonijce ustnej. Na wszystkim perfekcyjnie.
Nic dziwnego, że jaworznicka publiczność oszołomiona, zachwycona i w pełni zadowolona opuszczała salę widowiskową w rytmie zorby z pieśnią grecką na ustach.