Hrabi na scenie jest już niemal osiemnaście lat, (wcześniej był Potem) więc wkrótce osiągnie dojrzałość – czego nie można napisać o członkach, a zwłaszcza członkini Kabaretu, słynnej Asior, bo tak ją nazywają. Wszyscy oni się uwielbiają wygłupiać, a czynią to nie tylko z niezwykłym wdziękiem, przede wszystkim z nieprawdopodobnym profesjonalizmem. I nic dziwnego – w niejednym kabarecie zęby szlifowali, więc mają ostre, jak humor: cięty i wyborny. Nie potrzebują wzmacniać pointy grubszym słowem, wystarczy dowcip, grymas, a przede wszystkim inteligentny żart. Śmieją się w zasadzie ze wszystkiego. I znów zaskoczenie – nie sięgają do polityki ani religii, bo i po co? Słynna maksyma mistrza komedii Mikołaja Gogola jest pytaniem: z czego się śmiejecie? A odpowiedź – wiadomo: z samych siebie się śmiejecie. Oni opanowali do perfekcji umiejętność śmiania się z samych siebie i tak jakoś się dzieje, że śmiejąc się z siebie, śmiejemy się z nimi – z samych siebie. Do Jaworzna przybyli z programem Wady i Waszki. Trudno było, bo pandemia, wiadomo. Ale dotarli od razu na dwa przedstawienia, bo sali ze względu właśnie na covid 19 nie można było wypełnić bez reszty. Musiał być dystans społeczny i maski. Spojrzeli na widownię i ze zdziwieniem zauważyli – to jakiś teatr antyczny: wszyscy w maskach. Jaworznianie to zdyscyplinowana społeczność. Choć zbyt wiele zachorowań nie ma, wszyscy mają w tyle głowy, że sam włodarz miasta na kwarantannie przebywa, a z nim sporo innych. Na szczęście bezobjawowo.
Trudno opisywać gagi, które oparte są na humorze sytuacyjnym, na grze słów i fenomenalnych umiejętnościach muzycznych i głosowych Artystów (tak, dużą literą!). Potrafią równie łatwo i bez przygotowania zaśpiewać reggae (Joanna kołaczkowska) i wpaść w haevy metalowy growl. Nergal przy Bajerze (Tomasz Majer) ta mały kociak z dużymi oczkami. Jeśli trzeba, potrafią się pożegnać w operowym stylu Żegnaj Jaworzno, żegnaj, z akompaniamentem fenomenalnego Łukasza Pietscha (znak szczególny smukłe pęciny).
Potrafią też błyskawicznie nawiązać kontakt z publicznością. W Jaworznie mieli zadanie niezwykle ułatwione, bo też publika jaworznicka jest wyjątkowa. Natychmiast włączyła się do zabawy – nie tylko śmiechem i brawami w odpowiednim czasie, lecz także śpiewem – chóralnym i czystym, a nawet działaniem scenicznym. Pan Leszek z takim oddaniem pucował scenę, że pracownicy MDK spoglądali z niepokojem czy przypadkiem nie aplikuje do pracy w placówce.
Nic dziwnego, że Kabareciarze bez większego namawiania postanowili zagrać na bis. Publiczność nagrodziła brawami i już, już zaczęła się zbierać do wyjścia, mając na uwadze, że przed Hrabi kolejny występ, gdy Artyści wrócili, żeby zagrać „tris(?)”. Publiczność przysiadła z wrażenia, lecz to wcale nie był koniec. Po trisie nastąpił quadris (?) tak wyśmienity, że nie można było inaczej – owacja na stojąco. Warto było przyjść i odetchnąć po zatęchłej atmosferze covidowej. Wraca (?) normalność.