Premiera projektu czy premierowy projekt

Po raz pierwszy jazzowy koncert zaduszkowy miał miejsce w Krakowie we Wszystkich Świętych w 1954 r. Rozpoczął jam session w czerwonych skarpetkach bikiniarza Leopold Tyrmand, grając na fujarce, dołączyły późniejsze sławy: Komeda, Kurylewicz, Sobociński i inni. Jazz był wówczas ledwie tolerowany jako muzyka „zgniłego Zachodu”. Jednak w Polsce – jeśli władza coś tępi, to musi być dobre, więc muzycy polscy zajmują do dziś czołowe miejsca w rankingach najlepszych jazzmanów świata. Jazzowe Zaduszki w Jaworznie mają już długoletnią tradycję. Kiedyś zapraszał na koncerty Marek Dudek do swojej kawiarni. Wraz z eM-Bandem jazzowanie nabrało zupełnie nowego, można rzec, ekskluzywnego charakteru. Zaczęły pojawiać się sławy.
W tym roku nazwiska zaproszonych muzyków przeciętnemu słuchaczowi mogły niewiele mówić. Tomaszewski – ale nie Jan, piłkarz. Nie Marek, słynny pianista, pierwszoplanowa postać duetu Marek i Wacek, lecz Paweł – pianista, kompozytor, aranżer; rocznik1983 – ukończył Akademię Muzyczną w Katowicach z wyróżnieniem na dwóch kierunkach: fortepian (2002-2006) oraz kompozycja i aranżacja (2002-2007). Obaj wykładają w Instytucie Jazzu Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, bynajmniej nie kafelki, lecz zajęcia z fortepianu, kompozycji i aranżacji, big-bandu, harmonii jazzowej, analizy improwizacji i stylów (Paweł Tomaszewski). Wraz z wokalistą Wojciechem Myrczkiem (rocznik 1997) powołali do istnienia duet Myrczek & Tomaszewski.
Myrczek to też nie w kij dmuchał: jest laureatem wielu polskich i zagranicznych nagród, takich jak I miejsce w ankiecie „Jazz Top 2015” oraz “Jazz Top 2016” miesięcznika Jazz Forum w kategorii Wokalista Roku, Grand Prix Jazz Melomani w kategorii Nadzieja Melomanów (2014 r.), I miejsce i nagroda publiczności Shure Montreux Jazz Voice Competition w Szwajcarii (2013 r.), Grand Prix w międzynarodowym konkursie Jazz Voices na Litwie (2011 r.)
Najpierw jaworznickiej publiczności zaprezentowali się w duecie i było to jak zaduszkowy, melancholijny spacer po opuszczonym cmentarzu, gdzie najpełniej znajduje się kontakt z transcendencją, z absolutem. Znakomity, czysty głos Myrczka emanował liturgicznym patosem, jazz rozbrzmiewał krystaliczną zadumą afrykańsko – amerykańskich początków, gdy spragnionym muzyki niewolnikom brakowało instrumentów, więc jazzman wydobywał z ust dźwięki imitujące wszelkie potrzebne urządzenia muzyczne. Tak obok fortepianu rozległy się głosy kontrabasu, czyneli, trąbki, nawet kastanietów. Cud polifonii wspomagała technika, lecz dźwięki tworzył nader udanie Myrczek.
Duet postanowił wspomóc najpierw kwintet i stało się, jakby z wiejskiego, nastrojowego mogilnika, publiczność została przeniesiona do miejskiej nekropolii, gdzie świece migocą, rozjaśniając mroki listopadowego nieba. Dźwięki nabrały mocy, pojawiły się standardy bardziej już znane słuchaczom, więc przybyło oklasków, temperatura sali podniosła się wyraźnie. Wreszcie dołączyła reszta eM-Bandu, z najważniejszym aranżerem, Markiem Podkową. To saksofonista, producent, kompozytor i aranżer. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. „Mistrz drugiego planu”, bo swoim ekspresyjnym przeżywaniem muzyki potrafi skutecznie odwrócić uwagę od gwiazdy wieczoru, tym razem zajął należnie miejsce w pierwszoplanowym tercecie. Wieczór należał do panów: Marka, Pawła i Wojciecha. Podkowa przygotował takie aranżacje, że piosenkarz musiał wspomagać się nutami, na których, jak z dumą oznajmił, zna się. I doskonale dawał radę. Lecz walka techniczna obu muzyków Marka Podkowy i Pawła Tomaszewskiego to był majstersztyk wprawiający widownię w zdumienie graniczące z niewiarą. Tak się nie da! Tomaszewski walił w klawisze w takim tempie, że oko nie nadążało za rękami – i trafiał perfekcyjnie w każdy dźwięk! Podkowa nie zostawał dłużny. Tchu w piersiach brakowało słuchaczom, bo obaj panowie bawili się w najlepsze. Mistrzostwo w najlepszym stylu. Nic dziwnego, że Myrczek – z dumą podkreślający swój prymat w duecie ogłosił, że rozpoczyna się nowa era w jego (ich) życiu artystycznym – projekt, w którym znaczącą rolę odegra – dosłownie – grając, jaworznicki eM Band. Zaprosił słuchaczy na kolejny koncert, z nadzieją, że nie będzie to bynajmniej drugi i ostatni. I zdecydowanie należy sobie i wszystkim melomanom życzyć, żeby premierowy projekt stał się premierą muzycznego projektu, który zabłyśnie na światowym nieboskłonie muzyki jazzowej. Marek Malisz, szef eM Bandu nie zaprostestował.
A duszyczki w czyśćcu cierpiące, którym w Zaduszki modlitwy poświęcają bogobojni, stęsknieni za tymi, którzy odeszli, z pewnością cieszyć się będą cudownym graniem, które Im właśnie poświęcone zostało. EM – Band i duet Myrczek – Tomaszewski niewątpliwie muzyczne niebo znacznie przybliżyli żywym i umarłym (niech spoczywają w spokoju).

 

Post Author: MDK