Zdolni i Skromni, nazwa tyleż urocza, co prawdziwa – przynajmniej w pierwszym członie.
Funkcjonują na scenie od niedawna, ok sześciu lat, założony na jednorazowy występ na festiwalu „Ryjek”, który głosami publiczności „Ryjka” i samych kabaretów wygrał dwa najważniejsze Złote Koryta.
Kabaret powstał z ogólnej potrzeby twórczej – wyjaśnia Łukasz Żak – wpadłem na to, żeby zebrać ludzi wybitnie utalentowanych, żeby zrobić coś fajnego, jednorazowego na Ryjka. Byli to Olga Łasak, Klaudia Halejcio, Ewelina Wojtak, Andrzej Kozłowski, Damian Kubik i Mateusz Kwiatkowski. Z pierwszej, Ryjkowej ekipy na scenę jaworznicką wyszli:
Olga Kamila Łasak – polska aktorka, wokalistka, artystka kabaretowa i pedagog.
Ewelina Wojtak – aktorka i artystka kabaretowa, a także ratowniczka medyczna, terapeutka zajęciowa oraz animatorka. Działa także jako aktywny członek fundacji „Czerwone Noski”, która zajmuje się odwiedzaniem małych pacjentów w szpitalach i przynoszeniem im radości.
Łukasz Żak – Zaczek – komik i autor tekstów oraz scenariuszy wielu kabaretowych programów telewizyjnych, dyrektor artystyczny festiwalu Rybnicka Jesień Kabaretowa „Ryjek” .
Andrzej Kozłowski – polski aktor teatralny i kabaretowy. Niegdyś należał do Kabaretu pod Wyrwigoszem oraz Grupy Rafała Kmity, zajął drugie miejsce w finale Twoja Twarz Brzmi Znajomo.
Skromne przedstawienie artystów kabaretowych przekonuje, że publiczność nie mogła być zawiedziona spektaklem. I tak rzeczywiście było. Brawa towarzyszyły wszystkim skeczom, który w programie „Da się zrozumieć” nie dla wszystkich był całkowicie zrozumiały. Przyczyną był podział, wręcz segregacja, którą kabareciarze wprowadzili na samym początku występu. Segregacja? Podziały? Antagonizowanie społeczności, która na występy przybyła i zapłaciła (wcale nie mało) – toż to nie występ, lecz występek!
Ostrzem brzytwy dzielącym społeczność widowni był podział na wspaniałych, solidnych, pracowitych, posiadających swój etos i własny język Ślązaków i resztę, bez takich wspaniałych cech – Goroli! Już sam podział jest niezrozumiały, a co dopiero śląski, którego nawet nasz nowy Prezydent RP nie rozumie, więc ustawy o języku śląski nie podpisał. Na szczęście odwieczne sąsiedztwo na Przemszy sprawia, że coś tam, coś tam i jaworznianie „kumają” po hanysku.
A kabareciarze wiedzieli, że Jaworzno do Śląska należy tylko nominalnie, że graniczy bezpośrednio z Sosnowcem, wręcz jest częścią Zagłębia i… nie bali się. Może dla tego, że oklaski, które sygnalizowały śląskie korzenie części publiki zabrzmiały znacznie głośniej niż pozostałej reszty widowni, która nie miała okazji dać wyrazu brawami swojej „Gorolowatości”.
Jednak do konfliktów między Ślązakami a Gorolami (inaczej niż między Krakowiakami i Góralami w komedii Bohomolca) nie doszło. Jedni i drudzy radośnie przyjmowali kpiny z Sosnowiczan, którym Sztefa szczerze współczuła, że w Sosnowcu muszą mieszkać. Pokpiwała także ze „swoich”: opowiedziała, że w Bytomiu została ukarana mandatem za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym. Próbowała przekonać policjanta służbistę, że to nie teren zabudowany, lecz zrujnowany, lecz i tak jej „wdupił” 12 pkt i 4 stówki kary. Ślązak Ślązaczce – muszą się bardzo popierać!
Głosowo i choreograficznie znakomicie zaprezentowali się jednak mniej z Górnym Śląskiem związani artyści – Olga Łasak (z Bielska Białej – Śląski, ale Beskid) i Andrzej Kozłowski – rodem z Białegostoku. Fenomenalne głosy zagłuszał Łukasz Żak, fałszując parszywie, że aż zęby się psuły, nawet sztuczne. A oni przy tym znakomicie tańczyli – a Żak, sam się przyznaje na swoim FB, że jest najgorszym tancerzem świata. Na szczęście nie tańczył.
Owacje na stojąco sprawiły, że artyści dodali na bis (oczywiście nie spodziewali się owacji – bo skromni) jeszcze dwa skacze, a po nich deser. Każdy kto chciał, mógł sobie zrobić selfie z artystami – i wielu bardzo chciało.
Ilu zechce zakupić płytę z nagraniem występów Zdolnych i Skromnych – nie wiadomo, bowiem Ewelina Wojtak zachęciła do zakupów internetowych. Wiadomo, że posiadają ją państwo Marek i Ewa, bohaterowie spektaklu mimo woli – oni właśnie padli „ofiarą” zarzucenia wędki nawiązującej kontakt z widownią, która dowiedziała się, że w pierwszym rzędzie zasiadło małżeństwo z Jaworzna, z biletem podarowanym przez dobrego syna. Przezorni nie siadają na występach kabaretowych blisko sceny, bo mogą zostać na scenę wyciągnięci, ale też do dostają prezentów. Coś za coś.

