Zaduszki jazzowe w MDK

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? Gromada niech się tu zbierze! Oto obchodzimy Dziady.
W drugim dniu po Wszystkich Świętych. Tradycja zgoła pogańska, która nakazuje podzielić się z duszyczkami obiatą, czyli nakarmić zmarłych pragnących spotkania z żywymi. Kościół katolicki czci ten dzień, jako wyraz przekonania o obcowaniu świętych, zmartwychwstaniu ciał, życiu wiecznym oraz skuteczności modlitwy wstawienniczej. Czyli podobnie – żywi powinni pomyśleć o zmarłych.
Skąd więc dodatek muzyczny? Otóż, ponad sześćdziesiąt lat temu krakowscy muzycy jazzowi wykorzystali wolny od koncertów czas, żeby pograć wspólnie. Na jam session pojawił się Tyrmand w czerwonych skarpetkach, rozpoczął na fujarce Swanee River, potem grali Melomani, Komeda, Kurylewicz, Witold Sobociński i inni muzycy z Warszawy, Poznania i Śląska.
Tradycję podjął jaworznicki eMBand Marka Malisza i po raz czwarty zaprosił melomanów na muzyczną ucztę, tym razem do sali widowiskowej MDK, którą szczelnie wypełnili miłośnicy muzyki.
Co więcej, zamiast zapowiadanej Ewy Bem, która się rozchorowała, w ostatnim momencie trudu wypełnienia listopadowego wieczoru podjęła się Krystyna Prońko.
Pani Krystyna lubi zapewne Jaworzno, bo nie pierwszy raz u nas występuje. Ongiś prowadziła nawet zajęcia na Sosinie w czasie JaworRocka. I tym razem nie zawiodła.
Brawurowo wykonała swoje największe przeboje, poczynając od hitowego „Jesteś lekiem na całe zło”, a kończąc „Małymi tęsknotami”. Każdy utwór wykonany z absolutną maestrią, czysto i lekko i perfekcyjną dykcją. Nic dziwnego, przecież to Pani Profesor, która prowadziła klasę śpiewu na Uniwersytecie MC-S.
Artystce towarzyszyła jaworznicka orkiestra koncertowo. Słuchacze zostali przeniesieni w przestrzeń cudownie zharmonizowanych dźwięków, ubarwianych solowymi partiami muzyków. I jak w piosence „Tak już jest, czasem sweet, czasem jazz”. A był także blues, najbardziej czarodziejska muzyka pod listopadowym słońcem.
Koncert poprowadził lekko i dowcipnie Kamil Franczak, który poznał panią Krystynę występując przed nią w telewizyjnym programie Śpiewaj i walcz. Raczej wówczas nic nie wywalczył, chociaż zaśpiewał przebojowe hity z filmów o Bondzie naprawdę znakomicie. Wyznał, że kiedyś, po występie artystki w Opolu próbował ją oczarować, mówiąc, że cudownie śpiewała. Na co śpiewaczka z właściwą jej pokorą – naprawdę, to muszę sobie posłuchać. Gdyby zerknął do jej horoskopu, wiedziałby, że urodzeni 14 stycznia mają nieprzeciętny intelekt i wyróżniają się błyskotliwością. Przejawiają uzdolnienia artystyczne i przeżywają wiele gwałtownych emocji, które muszą znaleźć gdzieś ujście – zazwyczaj znajdują je w twórczości. Charakterystyka niezwykle trafiona.
Kto nie był, niech żałuję. Być może pani Krystyna Prońko znów zawita do nas, bo głos ma jak dzwon, choć – jak się przyznała – na scenie występuje już od 46 lat. Pozazdrościć werwy, talentu i pasji. Jaworznicka widownia jak zwykle nie zawiodła – były owacje na stojąco i sporo sprzedanych płyt, które artystka cierpliwie podpisywała. A nawet pozowała do zdjęć z fanami Jej talentu.

Post Author: MDK