Na mdkowskiej scenie wystąpili pierwszy raz niemal równo pięć lat temu. Napisałem wówczas „Trudno opowiadać skecze. Zamiar karkołomny, żeby nie powiedzieć – absurdalny. Można powtórzyć kawał i narazić się na wpadkę z sucharem, lecz skecz to nie treść, lecz przede wszystkim – gra aktorska”.
Pięć lat później nie zmieniłem zdania – nieważne co mówią, ważne jak to robią, a formę niewątpliwie utrzymują na najwyższym poziomie. Jednocześnie bawią nie tylko publikę – bawią również siebie. Widać, że niekiedy nie potrafią się opanować i brawurową brną do pointy, pękając wewnętrznie ze śmiechu. Podobno dobry kawalarz powinien być jak Buster Keaton – niewzruszony, z kamienną miną. Może dawniej – teraz lubimy, gdy opowiadacz przekazuje swoje emocje. Może dlatego coraz częściej realizatorzy „komedii” dodają do ścieżki dźwiękowej śmiech. Inaczej odbiory mogą nie zauważyć, że to było śmieszne.
Duffy i Szfagier nie wymuszają śmiechu publiczności, widownia raz za razem pęka ze śmiechu, bo i teksty są trafione, i zagrane na poziomie światowy,
Jest jeszcze Kinio. Troszkę na uboczu, jakby w tle tych dwóch. Oni się przebierają, wypełniają emocjami scenę, parskają popkornem i poskramiają niezadowoloną widownię krótkim – z tyłu są jeszcze miejsca. Wytykając, że tym razem nie wszystkie bilety zostały wykupione, a oni się tak starają. Nawet ukrytą kamerę zaprzęgli do pomocy, zawstydzając trafionych celnym dowcipem i okiem kamery widzów. Kinio dopełniał spektakl, wciąż z drugiej linii.
Póki nie zaśpiewał. Wywołał euforię, odśpiewując brawurowo hymn o Jaworznie. Słowa nie były co prawda skomplikowane – powtarzało się wielokrotnie jedno słowo, za to jakież urocze: Jaworzno i kilka przemiłych epitetów, że piękne, że wspaniałe, że fajniejsze od … Mysłowic. Tu widownia została zaskoczona, bo wcześniej padło kilka uwag o najbardziej obśmiewanym w ostatnim czasie innym mieście sąsiedzkim.
Towarzyszyli mu znakomici tancerze, których zaprosił na scenę wprost z widowni. Panowie stanęli na wysokości zadania – nie tylko w synchronicznym tańcu, kiedy oni zdążyli się tak znakomicie zgrać? Ale i solówkami, które oczarowały bez reszty publiczność.
Nie mogło się więc obyć bez bisu.
Michał Kincel wyszedł na scenę z trzema świecami i zaczął narzekać przewrotnie na sytuację i fałszywe obietnice polityków: „Więc podniosę wszystkim płacę, będzie stać Was na pałace. Oddaj na mnie głos. Terakotę Ci ułożę, państwo zawsze Ci pomoże. Oddaj na mnie głos, ten głos, Twój głos”. Z refrenem, który część publiczności podjęła ochoczo ”Ty, to masz szczęście, że w tym momencie, żyć Ci przyszło, w kraju nad Wisłą… Ty, to masz szczęście… Twój kraj szczęśliwy, piękny, prawdziwy, Ludzie uczynni, w sercach niewinni… Twój kraj szczęśliwy…”
Szydera nagle zmieniła się w protest song, gdy Andrzej Mierzejwski powitał publiczność po ukraińsku i powtórzył – Ty to masz szczęście. I gdy Kinio próbował ciągle marudzić, że przecież masło podrożało, ceny benzyny poszybowały, a Duffy tylko kiwał głową – publiczność zamarła.
Faktycznie – mamy szczęście – „Nasz kraj szczęśliwy, piękny, prawdziwy, Ludzie uczynni, w sercach niewinni…” Znów Solidarność, znów otwarte serca dla innych.
Widownia zamarła – milczenie najpiękniej wyraziło solidarność z sąsiadami, którzy za również nas walczą przeciw hordom dobrze nam z historii znanym
„Mój kraj szczęśliwy, piękny, prawdziwy…”
Oby jak najdłużej, oby na zawsze. Слава Україні!
Wystąpili, spektakl zrealizowali:
Michał Kincel, pseud. „Kinio”
Andrzej Mierzejewski, pseud. „Duffy”
Paweł Szwajgier, pseud. „Szfagier”
Jakub Bożyk – akustyk
Krzysztof Wiśniewski – menadżer grupy