Ostatni Miejski Przegląd Humoru (?), czyli kto kogo wpuścił w jeżyny
Kiedy pewna kanadyjska firma telekomunikacyjna oferująca solidne urządzenia z doskonałym, stabilnym systemem operacyjnym oficjalnie ogłosiła zakończenie produkcji własnych telefonów komórkowych, w Internecie pojawiły się komentarze sugerujące, że nikt nie będzie płakał z tego powodu. Tak, świat woli plastikowe zabawki, które trzeba wymieniać co pół roku. Kiedy organizator konkursu „Śmiej się pan z tego” napomknął, że XVI Miejski Przegląd Humoru, który odbył się 23 listopada 2016 roku, jest chyba ostatnim, świat ani drgnął.
„Świat” to nie wszyscy. Duchy Gałczyńskiego, Tuwima, Boya zaskowytały przeraźliwie – bardziej przejmująco niż podczas oglądania nieudolnych inscenizacji swoich tekstów. To niemożliwe! Formuła konkursu się wyczerpała? Koniec święta radości i śmiechu? Przecież komizm jest kategorią estetyczną, która będzie trwać dopóty, dopóki ludzkość nie zginie, a kabarety nie cierpią na brak zainteresowania. Może to tylko żart pan Adamczyka…Faktem jest, że tym razem do konkursu zgłosiło się niewielu wielbicieli Talii. Podczas tegorocznego przeglądu wystąpiło pięć zespołów: Miniteatrzyk pana Zbigniewa Adamczyka „Truskaweczki” (przedstawienie „O smoku wawelskim”), dwa zespoły pani Ewy Szpak (nauczyciela w Gimnazjum nr 5 oraz instruktora w Młodzieżowym Domu Kultury) pod nazwą Szpaker@Spółka, które zaprezentowały „Kandydatki na żonę” i „Współczesnego Kopciuszka” oraz dwa skromne liczebnie grupy teatralne, których nazw nie podano w zgłoszeniu, a które przedstawiły: dwie miniatury dramatyczne z cyklu Teatrzyk Zielona Gęś („Żarłoczną Ewę”, „Gdyby Adam był Polakiem”) oraz „Jeremiego Przybory wersję «Hamleta»”.
Poziom (wyjąwszy rewelacyjnych zdobywców pierwszego miejsca) był wyrównany – piekielnie niski (zamarznięty na dnie Piekła Szatan zaczął tryskać łzami, skonfundowany). Na pewno był to poziom poniżej możliwości występujących, którzy są przecież ludźmi inteligentnymi, twórczymi i odgrywającymi swoje role z pasją, a nie w wyniku presji. Niektórych można bronić – najmłodszych usprawiedliwiają wiek i sytuacja debiutu na scenie, zmagających się z Zieloną Gęsią – wyrafinowanie tekstu literackiego, który wymaga wyrazistej interpretacji, (aby wywołać uśmiech nawet tych, których bawią rynsztokowe dowcipy). Jeden z profesjonalistów oceniających występy, pan Jarosław Wewióra (śpiewak operowy, dyrektor Teatru Muzycznego „Arte Creatura”), który przed ogłoszeniem wyników udzielił kilku rad młodym amatorom i ich instruktorom, nie szukał usprawiedliwień. W sposób nieoględny wskazał wszystkie niewybaczalne błędy popełnione na scenie (zachwycającym, ustawionym głosem, prezentując przykład nienagannej artykulacji i dykcji). Krytyka, która mogła wydawać się druzgocąca, miała charakter budujący – wszyscy występujący nie tylko otrzymali uzasadnienie wyników, ale także lekcję aktorstwa. Jurorzy (przewodniczący dr Paweł Sarna, adiunkt Zakładu Dziennikarstwa UŚ, pani Marlena Budak – artystka CK „Teatr Sztuk” i wspomniany już pan Jarosław Wewióra. nie mieli problemów z wytypowaniem zwycięzców. Pierwsze miejsce zdobyła grupa z ZSP nr 3 w Jaworznie. Występ czterech niezwykle uzdolnionych aktorsko młodzieńców jako jedyny wzbudził też żywe reakcje widzów i zakończył się głośną owacją zgromadzonych w sali audiowizualnej. Dawid Grędziński, Mikołaj Pindych, Piotr Pabiańczyk i Bartosz Wierzbiak w błyskotliwy sposób zinterpretowali znakomity tekst Jeremiego Przybory popularnie zwany „Gburletem”, a będący parodią Szekspirowskiego „Hamleta”. Najmniej liczny spośród zgłoszonych zespołów dzięki pomysłowości poradził sobie z tekstem rozpisanym na sześć ról, dając prawdziwy popis aktorskiej charyzmy, inwencji oraz dowód wyjątkowej vis comica.
Chłopcy udowodnili, że tekst o walorach artystycznych, przemyślana interpretacja, talent, ale i ciężka praca (ćwiczyli solidnie) gwarantują sukces w konkursie teatralnym. Nie trzeba wprowadzać na scenę tłumów, budować barokowych dekoracji ani prezentować długiej fabuły, która smakuje jak rozgotowany makaron z hipermarketu, aby zabłysnąć na scenie.
Czas oczekiwania na werdykt jury (a właściwie – przygotowanie dyplomów) wypełniła prelekcja patrona medialnego konkursu – pana Aleksandra Tury, który wystąpił także jako wokalista i gitarzysta, prezentując krótki recital. Mimo niewielkiego zainteresowania tegoroczną edycją Miejskiego Przeglądu Humoru można było odczuć towarzyszące zmaganiom emocje. Widoczne też było zaangażowanie uczestników, którzy najwyraźniej świetnie się bawili, zakładając kostiumy, malując się i udając kogoś innego. Większość z nich na pewno ma ochotę wystąpić w przyszłym roku. Przykro byłoby im powiedzieć, że to był ostatni konkurs…Kto jest za to odpowiedzialny? W pewnym sensie na pewni ci, którzy się nie zgłosili i nie wystąpili, ale nieobecnych się nie mówi. (Złośliwy żart? Bojkot?) Kanadyjska firma wspomniana na początku zdecydowała się nadal produkować oprogramowanie i nie znika z rynku, mimo spadku zainteresowania jej urządzeniami. Być może przegląd wymyślony przez niestrudzonego pana Zbigniewa Adamczyka przetrwa kryzys albo odrodzi się w innej formie. Jeszcze cały rok do przemyślenia! Nie niszczmy tego, co wartościowe. Instruktorzy, nauczyciele – do pracy!
Jacek Fidyk