MŁODZI TERAPEUCI – „TO JEST CHORE!”

Ileż to w naszym społeczeństwie przewija się zawiści, nienawiści i złośliwości?! Toniemy w truciźnie nadętego subiektywizmu i nietolerancji. Choć zaczynamy się krztusić, z obłąkaną łapczywością wychylamy kolejne hausty szkodliwego trunku, nie zapominając – oczywiście – podzielić się nim z innymi. Czy to jest chore? A któż by się tym przejmował? Przecież, jak powiedział wybitny neurolog i twórca psychoanalizy – Sigmund Freud – „Nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani”. Cóż… może jednak niektórych da się wyleczyć?Próby tej doktorskiej sztuki podjęło się czterech dżentelmenów z rybnickiego Kabaretu Młodszych Panów. Choć zabawiają liczną publiczność już od niemal 15 lat, „leczeniem” zajmują się dopiero od niedawna, bowiem program „To jest chore!” miał swoją premierę w grudniu ubiegłego roku. Panowie w swoich skeczach poruszają aktualne problemy i „problemiki” społeczne. Wychwytują wszelkie zgrzyty, posłyszane w machinie relacji międzyludzkich, filtrują je przy pomocy inteligentnej ironii i nagłaśniają, by zawsze tłumnie zgromadzona publiczność usłyszała echo ludzkich przywar, otworzyła oczy i dostrzegła możliwość uwolnienia od codziennych słabostek.
Nic więc dziwnego, że nowy seans terapeutyczny zebrał pełną salę spragnionych katharsis „pacjentów”. Jaworznianie wygodnie rozłożyli się na kabaretowej kozetce. „Adin… dwa…” – seans się rozpoczyna…
Widz staje się świadkiem moralnego problemu zdrady małżeńskiej. Mężczyzna w średnim wieku podejrzewa swoją małżonkę o cudzołóstwo. Cóż począć? Oczywiście – nikt nie pomoże tak jak najlepsi kumple! Ich porady jednak wydają się co najmniej… nietypowe. „Jeśli kochanek zapłacił, to się nie liczy”. „Powyżej dwustu kilometrów można…”. „Lecz najważniejsze – żona przyjaciela jest święta!”. Podejrzliwy mąż odetchnął z ulgą i wszystko zakończyłoby się pomyślnie gdyby jednemu z pocieszycieli nie wymsknęło się: „Dobrze, że jesteśmy tylko kolegami…”. Pozostał więc psycholog! Cóż jednak i z niego, gdy to tylko specjalista-materialista, a w dodatku nałogowiec? Pochłonięty mobilną gierką z zapałem krzyczy do jej bohatera – „Skacz! Skacz!”. Nawet nie zauważył pacjenta, który opacznie zrozumiał jego słowa. I… tragedia! Denat musiał spaść akurat na nowy samochód pana doktora!
Widocznie – mimo stale postępującego rozwoju technologicznego – mamy coraz większe problemy z komunikacją… Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy zmagamy się z wadami wymowy, a na wizytę u logopedy decydujemy się dopiero wtedy, gdy dobra mamusia nie załatwi już za nas wszystkiego. Czy to jednak nie wstyd, by dorosły facet prosił o pomoc w takiej sprawie? A tym bardziej – by szedł do lekarza?! Widocznie wstyd – przynajmniej według zaradnej niczym komiksowy gang Daltonów grupki przestępczej. Postanawiają zatem porwać doktora. Jednak nic z tego, gdy ulica DRuga przekształca się w DŁugą, poważna groźba brzmi niczym przedszkolna zabawa w policjantów i złodziejów („Jeńcie dio góji!”), a j-j-je-jękliwe wyartykułowanie żądań zajmuje dobre pół godziny. Trudno, panowie. Trzeba się przyznać, że nawet my musimy czasem przynajmniej zaczerpnąć lekarskiej porady…
Czasem przypadłość okazuje się na tyle dotkliwa, że nieunikniona jest wizyta w szpitalu lub klinice. Nie ma się jednak czego obawiać. Stali bywalcy zaraz z przyjemnością zapoznają nas z uroczym pielęgniarskim gronem, opowiedzą, kto jeszcze wczoraj grzał dla nas szpitalne łoże i hojnie podzielą się zmagazynowanymi pigułkami (nie pożałują nawet tych przeterminowanych!). Żyć nie umierać! „Przecież po to odkładałem 50 lat na NFZ, by kolejne 50 spędzić tutaj” – mówi niejeden, określający się już rezydentem, pacjent.
„… tri… czetyrie…” – budzimy się! Seans dobiegł końca. Jednak – tak jak dobry psycholog nie wyrzuca swojego pacjenta za drzwi równo z upłynięciem wyznaczonego czasu – tak i Młodzi terapeuci zadbali o publiczność, która – choć „oczyszczona” i ucieszona – domagała się jeszcze kilku dodatkowych minut kuracji. Stereotypowy Polak za granicą to zawsze zabawny obrazek – postać wyróżniająca się samym ubiorem (choć – o dziwo – pierwsze przypadki noszenia skarpet do sandałów datuje się na starożytność, a umiejscawia w Egipcie!), akcesoriami (plastikowa siateczka – element już bardziej współczesny) oraz zadziwiającą biegłością w posługiwaniu się dostępną technologią (nieporozumienia wynikające z używania internetowego tłumacza to wyłącznie wina niewyszkolonej obsługi!). Cóż… okazuje się, że „egipskie ciemności” nie pochodzą afrykańskiego kraju, a zostały importowane z państw, których mentalne zasoby bogaciej obfitują w to interesujące zjawisko.
Młodzi Panowie jednak pożegnalną piosenką zachęcają do wyrwania się tym paskudnym stereotypom. I słusznie! Otwórzmy nasze rdzewiejące konserwy i wpuśćmy do siebie więcej zrozumienia, empatii, pokory i gotowości na doświadczenia. A przede wszystkim – otwórzmy się na drugiego człowieka! Bo życie w mentalnym zamknięciu… to jest chore! (M&M)

Post Author: MDK