Co dzień, gdy przejdziesz próg, jest tyle dróg co w świat prowadzą
I znasz sto mądrych rad co drogę w świat wybierać radzą
I wciąż ktoś mówi ci, że właśnie w tym tkwi sprawy sedno
Byś mógł z tysiąca dróg wybrać tę jedną…
Był sobie człowiek. Zwykły, najzwyklejszy. Pełen wad i złych wyborów. Pechowiec z własnej i nie własnej winy. Alkoholik, który stracił nogę, bo usnął na torach. Meliniarz, któremu spaliła się melina. Nikt.
Jak w piosence Wojciecha Młynarskiego: A za nami pozostaje Sto okazji przegapionych. Ktoś wytyka nam co chwilę, W mróz czy w upał, w zimie, w lecie Szans nie dostrzeżonych…
Jednak Włodek Mostowiak nie „przeoczył znak ten znak, co jest źródłem nadziei” – tym razem autorem jest Adam Nowak, lider Raz, dwa, trzy.
I ten właśnie marny człowiek, pijanica – właśnie doczekał się pomnika. Jedynego w swoim rodzaju, jedynego w świecie. Pomnika człowieka, który się zmienił, z gorszego na lepszego. Nikogo nie zabił, nikogo nie skazał na śmierć, jak wodzowie, których pełno w każdym kraju. Niczego specjalnego nie dokonał, nie wynalazł, nie napisał, nie namalował, nie uratował z pożaru. Po prostu skończył z piciem i zaczął… sprzątać. Nie świat, nie kraj, nawet nie dzielnicę – po prostu uliczkę prowadzącą do przytułku, gdzie znalazł swoje miejsce, do Betlejem. Sprzątał z niespotykanym entuzjazmem, z radością, że oto wreszcie może się przydać – Pan Miotełka, który nie tylko sprzątał, ale dla każdego potrafił znaleźć dobre słowo, każdemu się pokłonić po pas, do każdego się uśmiechnąć.
Miał takie hasło – wspomina ks. Mirosław Tosza – „praca cieszy”, wychodził rano i potrafił zamiatać do wieczora. A przy tym był bardzo pogodny i tak też przedstawiliśmy go na pomniku, z uniesioną czapeczką w geście pozdrowienia. Nazwaliśmy go „ambasadorem Betlejem” na ulicy, bo on wskazywał drogę w czasach, gdy jeszcze mało kto wiedział, że przy Długiej 16 jest Wspólnota Betlejem. Stał się takim stałym elementem tej ulicy, jak drzewo, więc gdy umarł pomyśleliśmy, że warto było by go upamiętnić, nie po to, by go „kanonizować, bo miał przecież sporo na sumieniu, ale by pokazać, że każdy się może dźwignąć z upadku, że to jest taki znak nadziei.
Na odsłonięcie pomnika przybył jeden z najmądrzejszych biskupów polskich, arcybiskup Grzegorz Ryś – przy okazji uczestniczenia w panelowej dyskusji, ale jednak.
Pojawił się jeden z najwspanialszych zespołów, używając języka kościelnego – kultowy – Raz, dwa, trzy, bo przecież „Nadzieja to plan, on ziści się nam, przydarzy się, na pewno się zdarzy.
Jego lider, z zawodu technik gastronomii, niedoszły pedagog, więc śpiewak, gitarzysta, poeta i domorosły filozof, Adam Nowak, już jest z ks. Mirkiem po imieniu. Odnaleźli się w dobroci. Adam ma czworo dzieci, ks. Mirek – coraz więcej.
Salę widowiskową publiczność wypełniła niemal kompletnie, a bawiła się z entuzjazmem nadkompletnym.
Obawiam się, że wpadniemy w stan znany z czasów słusznie minionych, że braw nie uda się zakończyć, bo jeden patrzy na drugiego i czeka na tego, który się odważy, a żaden nie ma na tyle w sobie kurażu, żeby przerwać. I brawa na stojąco trwały, aż do drugiego bisu.
Nowak nie tylko potrafi śpiewać, co jest powszechnie znane – za rok zespół będzie obchodził słuszny:) jubileusz trzydziestolecia. Potrafi także ująć swoją empatią widownię, przepięknie filozofując na temat bezdomności i dzisiaj obchodzonego Dnia Matki:
Pierwszym naszym domem jest dom pod sercem matki. Dom najpiękniejszy, najwygodniejszy i najbardziej bezpieczny. Kiedy go opuszczamy, szukamy innego. To najtrudniejsze poszukiwania, budujemy domy, pałace, ale ciągle się czujemy bezdomni. Są też bezdomni prawdziwie. Wreszcie trafiamy do Domu Ojca naszego – zakończył przepiękną aluzją.
A muzyka? Głównie nostalgiczna, jak to Raz, dwa, trzy. Ale pojawiały się też dzięki mistrzowi klawiszy Grzegorzowi Szwałkowi i trębaczowi Tadeuszowi Kulasowi rytmy bardziej gorące, wręcz bałkańskie. Nogi rwały się do tańca w rytm, który wybijał na perkusji Jacek Olejarz.
Nie ma potrzeby opisywać – każdy zna. A jak nie zna, to niech pozna. Zresztą zespół w Jaworznie był nie po raz pierwszy.
Były też piosenki, jakżeby inaczej – Młynarskiego, niewątpliwego geniusza wśród tekściarzy, obdarzonego niezwykłym darem słowa i humorem, czasem czarnym, a zawsze trafiającym bez pudła w cel.
Koncert przeminął, publiczność opuściła mury MDK zachwycona – a pomnik pana Włodka stoi i stał będzie – przekonując, że wszystko jest możliwe, że
„ jutro możemy być szczęśliwi
jutro możemy tacy być
jutro by mogło być w tej chwili
gdyby w ogóle mogło być” (Adam Nowak)