Wspólnota Betlejem wpisała się złotymi zgłoskami w historię Jaworzna. Wkrótce będzie obchodzić ćwierćwiecze swojej działalności, bowiem 14 lutego 1996 roku podczas rozmowy ks. Dziekana Józefa Lendy z ks. Mirosławem Toszą na plebani parafii M.B. Nieustającej Pomocy w Jaworznie – Osiedlu Stałym narodził się pomysł utworzenia domu dla bezdomnych. Idea początkowo wcale nie zachwycała – jakże to ma powstać dom dla różnego rodzaju wykolejeńców? Po co nam? Jednak ks. Mirosław uznał, że „Resztki” zasługują na pomoc i skupił wokół siebie bezdomnych, ubogich, ich przyjaciół i wolontariuszy. W budynku po ponad 100 letniej, dawnej szkole podstawowej – mieszka obecnie 20 osób. Większość z nich ma za sobą bolesne doświadczenie bezdomności, uzależnienia, rozbitego małżeństwa, utraty wolności i odrzucenia. Zamiast wstydliwego wegetowania na uboczu miejskiej społeczności stali się chlubą, którą się pokazuje przyjezdnym, bo też jest co pokazać. Ze zrujnowanego budynku szkolnego stworzyli przepiękne wnętrza, które można zwiedzać z zachwytem, przyprowadzać dzieci do Betlejemskiego Ogrodu Biblijnego, gdzie żyją owce, alpaki, kuce, osły, kangury, strusie, a nawet wielbłądy. W lutym mają oddać do użytku nowy dom, zapewne stanie się kolejna atrakcją architektoniczną. A ile było innych atrakcyjnych, głośnych nie tylko na całą Polskę inicjatyw – wiedzą ci, którzy pomagają, albo chociaż się interesują.
Tradycyjnie w okresie świąt Bożego Narodzenia Wspólnota zaprasza mieszkańców (i nie tylko) Jaworzna na koncert, którego celem jest przede wszystkim podziękować, lecz również zachęcić do współpracy. W tym roku wspomóc inicjatywę postanowił kabaret Mumio i Kapela Fedaków.
Dlaczego Mumio? – zastanawiał się ks. Mirek. Szczególnie w okresie świątecznym. Kiedy rozmawiałem z Darkiem Basińskim czy mają jakiś program świąteczny, który mogliby przedstawić, zastanowił się i powiedział – przypominam sobie, coś mamy: czterdzieści lat temu graliśmy wspólnie Jasełka. Zważywszy na to, że Mumio powstało w 1995 r. dalej nie dopytywałem. Ze Wspólnotą jest trochę jak drzewem. Oceniane jest zwykle po tym, co widać. Korzenie są ukryte, ale bez korzeni nie ma drzewa, nie ma liści, nie ma owoców. Nasze działania, nasze inicjatywy, nasze czyny indywidualne i wspólnotowe mają korzenie, ukryte, nieco tajemnicze, dlatego chciałem dać takie krótkie świadectwo. Wśród osób które od dwudziestu pięciu lat tworzyły i współtworzą Wspólnotę, Mumio, choć zapewne o tym nie wiedzą, przynależy do tych korzeni. Ich sposób widzenia świata, ich poczucie humoru, ich nieprzewidywalność, dystans do siebie i do rzeczywistości bardzo nam pomógł w stworzeniu Wspólnoty razem z osobami ubogimi, bowiem elementy, które są nieodzowne przy dobrym humorze, są też nieodzowne przy tworzeniu życia wspólnotowego. To co Mumio nazywa autoironią, w języku religijnym można nazwać pokorą, dystans, dla wspólnoty to tworzenie przestrzeni dla drugiego. Taki dystans jest zbawienny. Szczególnie w czasach pandemii. Humor pomaga tworzyć niezbędną dla życia naturalną odporność. Znalazłem w Internecie informację, że mumio to naturalna, gęsta, kleista substancja podobna smole, wydobywana głównie w trudno dostępnych miejscach w Himalajach, Karakorum, na Wyżynie Tybetańskiej, na Kaukazie, w Ałtaju oraz górach regionu Gilgit-Baltistan, a także… w rejonie Katowic i Tychów. Wykazuje właściwości prozdrowotne. Żywe mumijo, przyspiesza procesy regeneracyjne w tkankach i organach. Wykazuje działanie przeciwzapalne, antyoksydacyjne, ogólnie wzmacnia organizm, ułatwia regenerację w przypadkach obniżonego funkcjonowania nerwów peryferyjnych i centrów analizy mózgu, więc w czasie pandemii absolutnie konieczne.
Po takiej zapowiedzi nikt z widzów nie miał wątpliwości, że trafił we właściwym czasie we właściwe miejsce.
Występu Mumio nie sposób opowiedzieć. To niezwykły kontakt artystów – zawodowych aktorów i muzyków, małżeństwa Jadwigi i Dariusza Basińskich oraz Jacka Borusińskiego z widownią. Nawiązują go mniej słowem, jeszcze mniej intelektem – ruchem, gestem, muzyką i tym czymś, czego nie można określić, lecz sprawia, że po pierwszym szoku: o co im chodzi? Właściwie to jakiś absurd! Widownia zaczyna się utożsamiać z artystami. Już nie tylko śmiech, nie tylko zabawa, zaczyna się Wspólnota odczuć, Wspólnota reakcji na działanie sceniczne. I to jest to! Z widowni padają pytania, podpowiedzi, ironiczne uwagi, na które artyści nieomylnie reagują. Publiczność odreagowuje stresy, absurdy współczesności, tragedie życiowe. To prawdziwe katharsis. Oczyszczenie, ogólne wzmocnienie organizmu, co obiecywał ks. Mirosław.
A potem jeszcze, na deser świąteczny Kapela Fedaków, rodzinny zespół z Katowic: Kuba – mąż, muzyk, multiinstrumentalista, pedagog, kompozytor, Iga, żona, etnolog, etnomuzykolog instruktorka tańca ludowego i jej siostra Karolina, która gra na skrzypcach oraz suce biłgorajskiej. Przybyli z kolędnikami, więc Hej kolęda, kolęda – można było pośpiewać do woli, bo słowa wszystkim znane, a nawet potańczyć, bo grali po nasemu, pod nogę. Trudno było skończyć koncert, gdyż zrobiło się bardzo swojsko, ale w foyer sali widowiskowej czekały na wychodzących stoiska z betlejemskim rękodziełem, a każdy zakup, każdy grosz wrzucony do puszki, to wspomożenie dla Wspólnoty, więc hajda na kiermasz.