Andropauza nr 3 – aż trzy razy była przekładana, wreszcie udało się. Widownia dopisała i na scenie MDK można było uśmiechnąć się, oglądając sztukę “Andropauza 3 – czyli jak żyć i nie zwariować”. Reżyserią zajęli się autorzy/aktorzy: Piotr Dąbrowski i Katarzyna Mikiewicz.Nr 3 informuje uprzejmie, że były już dwie andropauzy. Jak to możliwe? Normalny mężczyzna z trudem przetrzymuje jedną. Jednak w teatrze wszystko jest możliwe – szczególnie gdy widownia zechce zapłacić, przyjść i bić brawo.
Dwie wcześniejsze komiczne perypetie ze stanem przejrzewania, będące odpowiedzią na znakomite Klimakterium, napisał Jan Jakub Należyty. Tym razem trudu literackiego podjęli się Piotr Dąbrowski i Katarzyna Mikiewicz, na podstawie pomysłu Leszka Kwiatkowskiego. Efekt, delikatnie mówiąc, nie powala.
Kompletny chaos intelektualny tekstu, w którym głupkowate dowcipy z taaaką brodą walczyły o lepsze z bełkotem poli-tycznym sprawiał, że brawa były rzadkie, a śmiech miał wyraźny odcień poli – towania. Być może niektórych bawiło naigrawanie się z głuchoty, sklerozy, alzheimera, spadku potencji. Są i tacy. Pewnie zmienią zdanie, gdy poczują smak starości. Być może ktoś lubi grubsze słowo padające ze sceny. Faktycznie śmieszy, lecz irytuje, gdy pada z ust grubianina klnącego w autobusie, w sklepie, wkrótce i w kościele. Wszak scena, mównica, katedra – są ciągle wzorcami, do których się dopasowujemy. Szczególnie młodzież. Jakże zwrócić uwagę na niestosowność, jeśli może odszczeknąć: przecież tak się mówi w teatrze. Na szczęście zbyt wielu młodych ludzi się na widowni nie pojawiło.
Sprawcami zamieszania są czterej studenci Akademii Trzeciego Wieku z pomysłami i zapałem godnym studentów, lecz z możliwościami już zdecydowanie przejrzałymi. Kiepsko się odnajdują w szkole – przedziwnej, bo we współczesnej nawet podstawówce uczniowie rządzą nauczycielami, tu zaś panuje iście pruski dryl. Panowie postanawiają zatem przygotować spektakl teatralny. Mają zamiar wystawić Pana Tadeusza, więc pojawiają się aluzje do… Romea i Julii, w efekcie wychodzą Dziady. Niebanalne, prawda? W dodatku potrzebują reżysera, mają co prawda własnego, nomen omen Miernotę, lecz wola Spilberga – kto by nie wolał? Wyruszają więc za ocean na własnym (?) okręcie, łowią złotą rybkę, w której Miernota się zakochuje.
Wyśpiewują więc, że:
„Starość nie chroni przed miłością
Lecz miłość chroni przed starością
Bo prawda jest taka, że się nie starzeje
Serce, które kocha i wiecznie się śmieje!”
– przesłanie przepiękne, lecz tylko naprawdę znakomite aktorstwo broniło spektakl.
Nie mogło być inaczej, jeśli na scenie pojawili się znakomici aktorzy: Hrabia – M. Damięcki, Sławek – S. Maciejewski, Behemot – P. Dąbrowski, Miernota – J. Kawalec oraz A. Załęcka, (mogliśmy trafić na innych, bowiem zamiennie występują również: T. Ross, J. Fedorowicz, P. Skarga, D. Gnatowski, A. Zaborski, A. Dziurman, B. Kalus, P. Pregowski, M. Pietrzak i panie K. Mikiewicz, M. Damięcka, A. Dąbrowska). Kto ma zamiar porównać inne wykonania, niech porównuje – sztuka (?) ciągle jest wystawiana w różnych miastach i miasteczkach Polski.
PS.
Menopauza – to przekwitanie i klimakterium. Z greckiego – meno – miesiąc i pausis – przerwa, zatrzymanie. Jednym słowem – dla kobiet ulga od comiesięcznych dolegliwości.
Andropauza – nie ma synonimów. Z greckiego – andros – mężczyzna, człowiek; gr. pausis, łac. pausa – przerwa. Razem – szkoda gadać.
Kobiecie rosną wąsy, głos nabiera męskich tonów, a charakter – strach się bać. Mężczyzna – odwrotnie. Zaczyna coraz cieniej prząść. Natura w ten sposób zwraca paniom, czego im wcześniej poskąpiła. A panowie? Szkoda gadać. Oglądać też szkoda.
PS’ – Znakomity Maciej Damięcki chyba miał świadomość odbioru spektaklu, bo poprosił, żeby pisać, ale dobrze. Przepraszam Mistrzu, ale “Amicus Plato, sed magis amica veritas”. (za)