Ojciec – matka. Niemal synonimy, bo przecież bez żadnego z nich nie ma prawdziwej rodziny, oboje są niezbędni dla dzieci, a przecież słowa traktowane jak przeciwieństwa. Ojcem zostać łatwo, znacznie trudniej nim być – twierdzi Erns Busch, niemiecki aktor i piosenkarz, jakby wiedział, o czym mówi. Nieco bardziej łaskawy dla ojców jest barokowy poeta i duchowny George Herbert, wg którego: Jeden ojciec znaczy więcej niż stu nauczycieli. A jeśli ojciec jest również nauczycielem? – takie przypadki się zdarzają i zdarzyły pomysłodawcom i prowadzącym Koncert z okazji Dnia Ojca. Impreza zaistniała właśnie nieco przeciw takim właśnie ogólnikom, sprowadzającym rangę ojca do roli co najmniej drugorzędnej. A przecież
Tato jest fundamentem rodziny,
przystanią bezpieczeństwa –
strażnikiem mego dzieciństwa,
znakiem odwagi i męstwa – wyrecytował wdzięcznie Zosia rozpoczynając Koncert.
Kolejny już i coraz bardziej rozbudowany, bowiem dobrowolnie przyłączających się do jego konstrukcji jest coraz więcej – głównie pań – matek, które najwidoczniej doceniają rolę męża w podtrzymywaniu jasności i ciepła domowego ogniska.
Z programem tanecznym z dalekiej, graniczącej z innym województwem Byczyny, przybyły dzieciaki z PM nr 18 – zespół Stokrotki pod kierownictwem artystycznym p. Katarzyny Habowskiej, której syn, Kacper, wykonał na klarnecie Limelight waltz Alberta Marlanda. Z zespołem teatralnym Orzeszki z Klubu Podłęże pojawiła się p. Bernadeta Zapała, autorka scenariusza i reżyserka spektaklu, który dał widowni sporo do myślenia. Poruszył bowiem niezwykle trudne problemy zachowań dorastających dzieci, wezwań, które stawia przed nimi świat współczesny. W programie znalazły się również wiersze dla Taty – recytowane przez Zosię, Hanię i Aleksandrę (zakazała mówić o sobie Ola, bo to takie dziecinne), żartobliwa bajka o Smoku wawelskim, wystawiona przez Mini Teatrzyk Truskaweczki, piosenki zaśpiewane i zagrane przez zespół wokalno – muzyczny Minstrel – to wkład organizatorów i prowadzących koncert ojców – nauczycieli: Zygmunta Kobiałki i Zbigniewa Adamczyka. Panowie próbowali rozbawić widownię żartami o ojcach, ale suchary w stylu – Tato, tato, gdzie leży Łomża? Jak to gdzie? W lodówce! – bawiły mniej niż średnio.
Zaśpiewały także, pod dyrekcją Z. Kobiałki dziewczęta z ZW SP 18 Ciężkowice.
Antrakt w Koncercie z okazji Dnia Ojca bynajmniej nie oznaczał porzucenia widowni na pastwę wolnego czasu, z którym nie bardzo wiadomo, co zrobić. Dzieci z trudem zmieściły się w dwóch pracowniach plastycznych, gdzie p. Lucyna Stanisławska przeprowadziła konkurs na Portret Taty. Dzieci z zapałem, talentem, a przede wszystkim gorącym sercem tworzyły czasem naprawdę bardzo udane wizerunki ukochanych Rodzicieli. Jury złożone z Ojców miało tak wielki problem z ustaleniem werdyktu, że po dłuższym czasie, wypełnionym dyskusjami, wręcz kłótniami, w czasie których zniecierpliwieni młodzi artyści co i raz zaglądali do sali obrad, wreszcie ogłosiło: Na pierwsze miejsce zasłużyło Dziesięcioro najzdolniejszych. Pozostali zdolni zostali wyróżnieni – i każdy został obdarowany zasłużoną nagrodą.
Tymczasem piętro niżej Tatom przygrywał zespół instrumentalny Camerata, prowadzony przez p. Ewę Gajda -Migacz, któremu przeszkadzał dobrze brzmieć p. Zbigniew Szuster, specjalista od gier i rozrywek umysłowych. Być może konkurencja muzyków nie pozwoliła mu tak znakomicie, jak rok wcześniej, porwać Tatusiów do zabawy. Choć starał się ze wszech miar i za to mu wielkie dzięki.
Koncert zakończył się po ponad dwóch godzinach – więc organizatorzy postanowili za rok powtórzyć zabawę poświęconą Tatom, ale w formie jeszcze bardziej radosnej, za to bardziej skoncentrowanej.