GALA ROZTAŃCZONA MIŁOŚCIĄ

Gdy spotyka się dwoje zakochanych, wiadomo, że zacznie iskrzyć. W MDK spotkała się Kochająca taniec muza Terpsychora z patronem zakochanych św. Walentym. Nic dziwnego, że widownia, która przybyła do sali koncertowej w takim nadmiarze, że miejsc zabrakło, zachwyciła umiejętnościami młodych tancerzy, przygotowanych przez panie Ewę Lis i Monikę Darkowską.
Galę taneczną od kilku już lat z ogromnym sukcesem, szczególnie frekwencyjnym, organizuje właśnie p. Lis.
– Jak długo trwały przygotowanie tancerzy?
– Od września.
Odpowiedź krótka, ale jakże prawdziwa. Przygotowanie ponad setki tancerzy to ogromna praca, mnóstwo godzin, mnóstwo prób, jeszcze więcej cierpliwości. Ale udało się. Brawa i uśmiechnięte twarze widzów najlepiej o tym świadczyły.
Galę wypełniło szesnaście pokazów. Większość tancerzy przygotowała p. Ewa, wystąpiła również grupa Extreme, której swój czas i talent pedagogiczny poświęciła p. Darkowska.
Jako pierwsza swoją miłość do tańca pokazała Julia Klimontowska. Po niej wbiegły maluszki w różowych paczka, tak baletnice nazywają spódniczki sięgające za kolana tancerki. To zapewne ich ulubiony kolor, bowiem nazwały się Różowe misie.
Po nich zawiało wielkim światem, kiedy zatańczyły najlepsze dziewczęta – The best Girls, wykonując brawurowo elementy tańca współczesnego.
Po nich tylko dwie, ale za to pod własnymi imionami – Ala i Lena. Serdeczne przyjaciółki, które postanowiły tańcem pokazać siłę przyjaźni.
Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat, kiedy tańczy dziecko – przepełniony miłością staje się cały świat – zapowiedziała Julka. I zafurczało, zamigotało, gdy na scenę wybiegły dziewczynki z grupy Motylki.
Przed występem Nikoletty, która wciąż jeszcze odkrywa siebie Julka zacytowała Martę Graham: Każdy taniec jest jest odkryciem nas samych. Po niej wystąpiły Białe Łabędzie, tańcząc oczywiście partię słynnego baletu Czajkowskiego. Niemal unosiły się w powietrzu, realizując zapewne inny cytat światowej sławy choreografki: Kiedy tancerz tańczy, ziemia pod nim jest święta.
Natalia z Mileną przekonywały z sukcesem publiczność, że można tańcem wyrazić nie tylko siebie, lecz także przyjaźń, a nawet opowiedzieć o niespełnionej młodzieńczej miłości. Św. Walenty zapewne uśmiechał się z aprobatą.
Serię po angielsku, więc językiem coraz powszechniej znanym młodzieży, nazwanych zespołów: Extreme, Whatewer, Fantastic Girls, No Name przedzieliła roztańczona grupa Tęczowych Balerin. Znów zamigotały spódniczki, tym razem krótsze, więc być może były to tutu, bo bardziej odsłaniały rytmicznie podskakujące nóżki.
Szkoda, że przed znakomitym finałem niektórym z publiczności zaczęło się spieszyć, więc nie dotrwali do brawurowego finału uroczego wieczoru, który zamknęły dwa zespoły. Duet Ewa i Beata, tańcem opowiedział o prawdziwej przyjaźni, nie tej cukierkowej, lecz bardziej wymagającej, czasem konfliktowej, lecz do bólu szczerej. W rolę Ewy wcieliła się Ewa – Lis. Brytyjsko brzmiący – Evented Contemporary Dance zaprezentował taniec, według Pawła – interpretację wolności, osobowości i szczęścia, które każdy z nas – widzów i tancerzy pragnie odnaleźć. Dynamiczny a jednocześnie nostalgiczny.
Organizatorka zaprosiła wykonawców na scenę i obdarowała wszystkich tancerzy białymi balonikami – serduszkami walentynkowymi, więc scena zaczęła falować podniebnie, wypełniona aż po sufit miłością.

Post Author: MDK