GOLIZNY NIEWIELE – ŚMIECHU CAŁE MNÓSTWO

Obostrzenia – spektakl tylko od 18 lat, absolutny zakaz robienia zdjęć i filmowania z grożącą karą: klaps na gołą pupę, musiał zmrozić publiczność, która mimo to aż dwa razy pojawiła się w sali widowiskowej MDK. Do odważnych wszak świat należy!Spektakl „Goło i wesoło” to teatralny hit autorstwa Anthony’ego McCartena i Stephena Sinclaire’a, który nie schodzi z afiszy od czasu swojej premiery, która miała miejsce w 1987 roku w Mercury Theatre w Auckland w Nowej Zelandii. W polskiej wersji akcję dramatu pięciu bezrobotnych przeniesiono w rodzime klimaty, a nawet jeszcze bliższe – wprost do Jaworzna.
Poszukiwacze łatwych pieniędzy wpadają na niezbyt już oryginalny (bo podobnych im było całkiem sporo – w różnych konstelacjach: starsze panie, strażacy, policjanci, itp.) pomysł: pokażą, co mają najlepszego, a przy tym najbardziej intymnego i tak poprawią swoją dolę.
Pierwsza część spektaklu, to przygotowania do nagiego występu na scenie, pokonywanie własnych kompleksów, uzgadnianie rodzaju show, wreszcie ćwiczenia pod okiem byłej tancerki, Wandy (Katarzyna Ptasińska). Okazuje się, że praca striptizera to nie tylko machanie tym i owym, ale naprawdę ciężka praca, wymagająca niezłej kondycji i mnóstwa pomysłowości. Wreszcie udaje się – Napalone Nosorożce gotowi są do akcji – 15 minut przerwy.
Akt II zaczyna się od końca. Oto zestresowane nosorożce po prostu wystraszyły się i nie zamierzają wyjść, nie zamierzają pokazać, czego się nauczyli. Wściekła kobieta z widowni wparowuje na na scenę, robi wręcz karczemną awanturę i… Nosorożce jednak postanawiają zrealizować kontrakt.
I zaczyna się rewelacyjny show – dzięki… jednemu z nosorożców, którym jest właśnie rozzłoszczona draq queen, urodziwa co najmniej jak zwyciężczyni Eurowizji Conchita Wurst. Uruchamia widownię z taką werwą, że zaczyna kipieć, wrzeć – publika staje się bardziej napalona niż nosorożce. Pojawia się autentyczna symbioza między zebranym audytorium, a artystami. Oto pan Mirosław, niskim, erotycznym głosem proponuje pomoc i podaje rękę Kobietonowi (Michał Kaliszuk), by mógł/mogła zejść ze sceny na wysokich szpilkach. Paniom, a jest ich na widowni przytłaczająca większość, zaczynają drżeć kolana, w gardle zasycha, oczy rozbłyskują niczym ślepia rozpalonych wader (tak fachowo nazywają myśliwi wilczyce) – on jest nasz, wara od niego! Żaden aktor, widz jak my! 
Lecz na scenie pojawia się Henio, który wcześniej popisywał się ćwiczeniami z gitarą. Tym razem to prawdziwy wamp. Znakomicie tańczy, wyzywająco kołysze biodrami, aż panie piszczą radośnie.
Po nim chłopaczkowaty, nieśmiały wcześniej Młody (Michał Meyer), który zamienia się roztańczonego w Michaela Jacksona, ale z bez porównania większym sexapeelem i wreszcie Piotr Zelt. W pierwszej części grał zahukanego synka dominującej mamusi, która podporządkowała go nie tylko sobie, lecz też proboszczowi – stąd postanowił występować incognito. Tym razem na scenę wbiegł mięśniak, który rzucał i rozrywał gołymi rękoma opony, ku niezmiernej uciesze pań.
Spektakl (z przerwą) trwał niemal trzy godziny, lecz trudno było opuścić widownię – wciąż trzęsły się brzuchy ze śmiechu.
Obsada: Katarzyna Ptasińska , Sebastian Cybulski, Marek Kaliszuk, Michał Lesień-Głowacki, Michał Meyer, Wojciech Solarz, Piotr Zelt.

Teatr / przez

Post Author: MDK