Baciary związani są z Podhalem, a szczególnie z Zębem, wioską w pobliżu Poronina, w której mieszka ledwie półtora tysiąca górali, ale za to jakich! Z Zębem związany jest Kamil Stoch, Stanisław Bobak, również wyśmienity skoczek, Józef Łuszczek (mistrz świata w biegach narciarskich) i założyciele Baciarów, bracia Body – Janusz, który dynamicznie i głośno prowadzi zespół i Andrzej Body, który stoi bok lidera grupy i gra instrumentach klawiszowych. W Jaworznie zjawili się po raz pierwszy z okazji jubileuszu dziesięciolecia istnienia kapeli, zaproszeni przez ówczesnego prezesa jednej z ochotniczych straży pożarnej, Grzegorza Gołasa – który tym razem zasiadał za pulpitem dźwiękowca i oświetleniowca w jednym i dbał o nagłośnienie
koncertu. Do MDK-ku zawitali w styczniu 2020 r. i znów stworzyli fenomenalną zabawę w trzecim dniu obchodów Dnia Niepodległości – w niedzielę 12. listopada.
– Dlaczego Baciary – pytam artystów – przecież to słowo związane ze Lwowem, nie z Podhalem. Tam działali przed II wojną słynni baciarzy Szczepcio i Tońko.
– Jakze to tak, godocie nieprowde, to nase, górolskie słowo, od wieków nase.
A kiedy próbowałem się wymądrzać i przekonywać, że jest zapożyczeniem z węgierskiego i znaczy urwis, łobuz, spojrzeli powątpiewająco i chociaż potwierdzili:
– U nos tyz tak znacy – to chyba jednak nie uwierzyli do końca.
Było głośno od pierwszych taktów – Janusz Body powitał publiczność swoim zwyczajem modulującym dźwiękiem, który wywołał ciarki nie tylko na plecach publiczności, zelektryzował i pobudził do współzawodnictwa. Publika odpowiedziała podobnie i jeszcze raz, i jeszcze, ale mimo starań, mimo zapału i coraz bardziej entuzjastycznych prób, to nie było to. Jednak zaproszenie do zabawy zostało przyjęte i już przy pierwszym utworze przed sceną pojawili się fani, w koszulkach z logo Baciarów – a mają oni swój własny sklep, w którym można kupić niemal wszystko z logo lub zdjęciami – gadżeciarnia z górnej półki. Po chwili kolejni tancerze wyszli na parkiet i już nie schodzili, bo jak śpiewali i grali, nie mieli„Nic do stracenia”.
Tempo było coraz szybsze, utwory coraz gorętsze, bo „Żyje się raz”, a „Jak się bawią ludzie” wyśmienicie, muzykom też gra się wspaniale, tym bardziej, że każdy z nich chciał udowodnić, że „Lubię Śpiewać, Lubię Tańczyć”.
Baciary wprowadzili atmosferę niemal weselnej zabawy. Można było tańczyć, śpiewać, robić zdjęcia, nawet filmować komórką – pełna dowolność, pełen luz. Żaden się nie oburzał, przeciwnie – nawiązali z publicznością rodzinny kontakt. Opowiadali o swoich kłopotach, naśmiewali się z Jaśka Stramy, że nie żeniaty jesce, ale nie bo go zodno nie chce, ale ze mioł pecha. I padła stara anegdota, znana nawet ze starego przeboju, który śpiewała najpierw Dalida, później Chochoły, teraz Bayer Full, a opowiadają Baciary, twierdząc, że co pojawił się z jakąś panną, to jego ojciec twierdził, że to jego siostra.
Jasiek udowodnił jaworzniankom, że do żeniaczki skory – zszedł ze sceny i wycałował siarczyście panie nie tylko z pierwszego rzędu, bo chętnych było wiele z różnych miejsc widowni. Czy wróci na Podhale z jaworzniankom, czas pokaże – chyba, że tatuś i do Jaworzna niegdyś zawitał.
Zabawne przepychanki na koniec koncertu zafundował Stasek – harmonista, który nie tylko próbował odebrać Januszowi Bodzie prawo do decydowania o zakończeniu koncertu, ale śmiertelnie wystraszył publiczność, gdy z przepastnej skrzyni zaczął wyjmować groźne narzędzia zbójnickie – pistolce, siekierecki, miał nawet nóz zbójnicki, a na końcu zaczął wymachiwać ciupaską, a że szef nie chciał się zgodzić na zakończenie koncertu, bo lo takich ludzisków grało się piknie, położył kabel zasilający orkiestrę na pniocku pizdnął ciupaską, aż wszyćkie światła zgasły i było po ptokach. Trza się było rozejśc.
Grali i śpiewali:
Janusz Body – lider (gitara basowa, śpiew)
Andrzej Body (instrumenty klawiszowe, śpiew)
Stanisław Burko (akordeon, śpiew)
Jan Strama (gitara, śpiew)
Zdzisław Szymczyk (perkusja, śpiew)
Andrzej Skupień (skrzypce, śpiew)