Kiedyś, nie tak dawno wcale, pojęcie „hospicjum” bardzo źle brzmiało. Wszystko z powodu nieznajomości łaciny, języka, z którego polszczyzna korzystała pełnymi garściami, szczególnie na słowa związane z religią – choćby pacierz (od pater) czy kościół (od costel). Cóż to znaczy hospitium? W słowniku znajdujemy: zajazd, gospoda, hotel, gościna, gościnność, karczma, a nawet przyjaźń. W języku polskim jest słowo, dziś coraz rzadziej używane – gościniec – szeroka droga, zajazd, pensjonat, podarunek z podróży, które jest dokładnym tłumaczeniem łacińskiego „hospitium”. Stąd również hospitalis – gościnny, źródłosłów polskiego w brzmieniu „szpitala”.
Trudno się jednak dziwić, jeśli ta „gościna” związana jest z najtrudniejszymi chwilami w naszym życiu – chorobą i umieraniem. Jednak „umieranie jest częścią naszego życia” – głosi Hospicjum Homo homini – znów łacina, tak bliska lekarzom – „chcemy towarzyszyć naszym pacjentom i sprawić, aby nie bali się, nie cierpieli i nigdy nie odchodzili samotni”. „Człowiek człowiekowi” powinien stanowić oparcie.
Jaworznickie Hospicjum powstało w 1997 r. w sierpniu jako hospicjum domowe – zatem świętuje dwudziestolecie. W ciągu tego czasu przestało groźnie brzmieć – stało się tym, czym powinno być: miejscem, gdzie można liczyć na pomoc.
Od piętnastu lat (jubileusz, który nie wybrzmiał w czasie Konferencji z okazji XX – lecia istnienia Hospicjum Homo Homini, ale nic straconego) prezesem, dyrektorem i lekarzem jaworznickiej „gościnicy” ( i nie tylko, bo Hospicjum ma swoje oddziały również w Chrzanowie) jest pani dr Maria Bryła. Skutecznie wprowadza w życie przesłanie patrona św. Alberta “Bez miłości grosz jest szorstki, strawa podana niesmaczna, opieka najlepsza niemiła.” Ma przy sobie oddanych współpracowników i wolontariuszy, którzy sprawiają, że życie pensjonariuszy przestaje być przygnębiającym oczekiwaniem na nieuchronne. Hospicjum staje się miejscem nadziei i wiecznotrwałych przyjaźni. Hospicyjny wolontariat jest swoistym fenomenem – ludzie w różnym wieku, z różnym wykształceniem, własnymi przekonaniami politycznymi, religijnymi, z rodzinami i bez – przez lata przybywają, by bezinteresownie pomagać. Współcierpieć i współkochać, bowiem „hospes hospiti sacer – gość świętością dla gospodarza”.
Przy czym gospodarzem w hospicjum jest pacjent (znów łacina się kłania: patientia, to personifikacja cierpliwości), który decyduje o tym, że do hospicjum trafiają i kto ma się nim stale opiekować.
Nic dziwnego, że jaworznianie są dumni ze swojego Hospicjum i pomagają ze wszystkich sił – z prezydentem Pawłem Silbertem, który wybitnie przyczynił się do powstania i godnego funkcjonowania placówki – co wielokrotnie podkreślała p. dyrektor Bryła.