ICH DWUNASTU – ONA JEDNA

Kalendarzy jest co niemiara –  żydowski, liczony od od stworzenia świata, które według ich rachuby miało miejsce 7 października 3761 roku p.n.e. (w datacji gregoriańskiej) czyli obecnie weszliśmy w 5780. Według Chińczyków to rok Szczura, żywiołu Metalu, a jego kolorem jest biały. Rok 2020 to czas idealny dla każdego, kto jest z natury aktywny i pracowity. To także świetny okres dla osób przebiegłych, które potrafią dobrze analizować sytuację i wyciągać wnioski, na podstawie których budują dalekosiężną strategię działania. Najgorzej jest z kalendarzem Majów, którzy przepowiedzieli koniec świata na rok 2012, tymczasem niekwestionowany geniusz Stephen Hawking znalazł w ich obliczeniach błąd i ogłosił (zanim umarł) że w 2020 roku będzie prawdziwy koniec cywilizowanego świata.
Polacy, jak zwykle, klęski mają tam, gdzie zwykle, zatem przygotowują się do obchodzenia tego, co lubimy najbardziej – okrągłych rocznic. A tych będzie całkiem sporo, bowiem rok 2020 będzie Rokiem hetmana Stanisława Żółkiewskiego (w 400. rocznicę śmierci), św. Jana Pawła II (w 100. rocznicę urodzin)Bitwy Warszawskiej (w 100. rocznicę bitwy), zaślubin Polski z morzem w Pucku (w 100. rocznicę). Nie licząc rocznic pomniejszych: Romana Ingardena (w 50. rocznicę śmierci), Teodora Axentowicza (w 160. rocznicę urodzin), Leopolda Tyrmanda (w 100. rocznicę urodzin i 35. rocznicę śmierci), o. Józefa Marii Bocheńskiego (w 25. rocznicę śmierci). Jest jeszcze kalendarz najbardziej osobisty – każdego z nas, który zaczyna się w dniu urodzin – koniec tego świata można przewidzieć ze znacznie większą precyzją, choć na szczęście nie do końca. W Jaworznie rok 2020 rozpoczął się 12 stycznia od Koncertu Noworocznego, na który miasto – a dokładniej prezydent m. Jaworzna Paweł Silbert oraz Miejskie Centrum Kultury i Sportu zaprosili mieszkańców do Młodzieżowego Domu Kultury im. Jaworzniaków. Na sali koncertowej wypełnionej dwukrotnie szczelnie (niektórzy siedzieli na stopniach) publicznością wyborną, wykwintną i wybredną wystąpiła Lwowska Orkiestr Kameralna pod dyrekcją Woytka Mrozka. Orkiestrze towarzyszyło dwunastu tenorów i jedna diva, ale jaka! Sama jedna Sophia Slywka, lwiowianka, która koncertuje w całej Europie, a nowojorczyków przekonuje do swoich znakomitych umiejętności wokalnych w stylu pop.
Taka ekipa bez większego wysiłku oczarowała swoimi umiejętnościami jaworznian, tym łatwiej, że zaprezentowali szlagiery melodyjne, znane, łatwe i przyjemne – do słuchania, oczywiście, bowiem wykonania wymagały nie lada umiejętności, a przede wszystkim precyzji i absolutniej synchronizacji rytmicznej. Popłynęły więc wykonane na jeden sopran lub dwanaście tenorów, wśród których rej wodziło czterech, znanych już, bo wystąpili na tej samej scenie jako kwartet Leon Voci walce, polki, fragmenty oper a nawet znane i lubiane przeboje rockowe. Zaczęło się od Hallelujah, było O sloe mio, Besame mucho, nawet Mamma Mia – koncert zakończył Time to say goodbay – wykonany na dwanaście gardeł wyposażonych w ten unikatowy i najbardziej pożądany tembr głosu -tenor! Ile pracy i kunsztu przygotowanie aż dwunastu tenorów, z których każdy jest indywidualnością, obdarzoną unikalnym talentem zdradził sam Maestro Mrozek. Zwierzył się, że ongiś nagabywała go długo i nieustępliwie pewna dziennikarka, by ujawnił sekret perfekcyjnej koordynacji. Wreszcie, by się uwolnić od natrętnej kobiety zażartował, że gdy zdradzi sekret, będzie musiał ją zabić. Na co pani – więc proszę zdradzić mojemu mężowi. I śmiech, radość i dobra zabawa towarzyszyła słuchaczom przez całe dwie godziny przerwane tylko… krótkim czasem na wychylenie szampana za pomyślność w Nowym Roku. Nawet prezydent Paweł Silbert, składając życzenia czasu wiele nie zabrał, stremowany słowami Maestro Woytka, że wygłosić ma najpiękniejsze życzenia. Życzył więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, ale z głębi serca. Jaworznianie wcale nie byli zawiedzeni.
Chociaż jakiś złośliwiec mruknął, gdy Dwunastu Tenorów wykonywało Brunetki, blondynki, że Kiepura potrafił to samo zaśpiewać w pojedynkę i wcale nie gorzej, a może nawet lepiej. Lecz to z pewnością był jakiś malkontent z Sosnowca. Więc zagłuszyły go brawa i owacje na stojąco melomanów z Jaworzna.

Post Author: MDK