„Kto w takich czasach Żydów przechowuje?…”
Niemal od samego początku niemieckiej okupacji w Polsce bezwzględnym restrykcjom poddano społeczność żydowską. Dotyczyło to także terenu dzisiejszego Jaworzna, które jesienią 1939 roku wcielone zostało do III Rzeszy. Gwałtowny proces wysiedlania diaspory żydowskiej na terenie Jaworzna rozpoczął się późną wiosną 1942 roku. To wówczas zlikwidowano getto przejściowe na Pasterniku, a starotestamentowych, którzy przed wojną stanowili ok. 10 % jaworznickiej populacji, transportowano do gett w Sosnowcu i Chrzanowie, a docelowo niemal wszystkich „skierowano” na pewną śmierć do Oświęcimia. Reakcja społeczności polskiej naszego miasta polegała często na dość biernej obserwacji tego, co się dzieje. Wynikało to nie tyleż z bezduszności ale ze strachu; o siebie, o swoje rodziny. Dość powszechnym było stwierdzenie i przekonanie, że pomaganie w tamtym okresie przedstawicielom owej społeczności jest zwykłym szaleństwem i przejawem nieodpowiedzialności.
Jednak w tych straszliwych czasach zdarzały się wszak przypadki postaw zupełnie innych, a doskonałym tego przykładem była para jaworznickich nauczycieli, a mianowicie Heleny i Jana Prześlaków. Nie byli oni rodowitymi jaworznianami.
Pani Prześlak pochodziła z okolic Trembowli, Jan Przeslak urodził się w Krakowie. Jednak w latach dwudziestych ubiegłego wieku rozpoczęli pracę w Szkole Powszechnej nr 4 na obecnej Starej Hucie. Ona była polonistką, on dyrektorem placówki; ludźmi powszechnie znanymi, szanowanymi i lubianymi; społecznikami, pedagogami, wychowawcami. Kiedy zaczęło się więc preludium do eksterminacji jaworznickich Żydów, oni postanowili pomóc tym, którzy owej pomocy potrzebowali. Latem 1942 roku udzielili schronienia około trzydziestoosobowej grupie, która chroniła się nocami na strychu wspomnianej szkoły. O sprawie wiedziała ponoć cała okolica. Nie wykluczone, że wiedzieli nawet niektórzy niemieccy urzędnicy, ci wszak byli nie tyleż wyrozumiali, co najprawdopodobniej przekupni. Jednak owa ogólnie znana tajemnica nie wytrzymała próby czasu. Najprawdopodobniej jeden z woźnych, być może ten, który zwolniony został z posady nieco wcześniej przez dyrektora owej placówki, doniósł do jaworznickiego gestapo. Owa instytucja morderców i oprawców nie pozostała finalnie no donos obojętna. Nieco z zaskoczenia zrobiono nalot na szkołę w nocy z 12 na 13 lipca 1942 roku. Żydów załadowano na samochody i wywieziono w dal. Możemy się domyślać jaki był ich dalszy los. Natomiast parę nauczycieli najpierw zawieziono do gestapo w Jaworznie (budynek „C” dzisiejszego Urzędu Miejskiego), potem do aresztu w Mysłowicach, a następnie do Oświęcimia.
Państwo Prześlakowie, zdając sobie niewątpliwie sprawę z ogromnego ryzyka, zdecydowali się pomóc swym przedwojennym sasiadom. Nie byli zresztą wyjątkiem. Bardzo wielu Polaków dało wówczas wyraz swemu człowieczeństwu, pomimo tego, że na terenie okupowanej Polski za pomoc Żydom groziła pewna śmierć. Najbardziej wymownym tego przejawem jest fakt, że na liście „Sprawiedliwych wśród narodów świata”, czyli tych, którzy pomimo ogromnego ryzyka Żydom pomagali największą grupę stanowią właśnie Polacy. Trudno jednoznacznie stwierdzić co z Heleną i Janem Prześlakiem działo się później. Z relacji jednego ze świadków dowiadujemy się,
że Jan Prześlak trafił do komory gazowej. Jednocześnie dowiadujemy się z dokumentacji niemieckiej, że zmarł on na zawał mięśnia sercowego dnia 10 września 1942. Pani Helena Prześlak umrzeć miała 10 września tegoż roku na sepsę.
Niewątpliwym jest więc, że Helena i Jan Prześlakowie, zdając sobie sprawę z ogromnego zagrożenia, udzielili pomocy około trzydziestu osobom narodowości żydowskiej, za co zostali aresztowani, wywiezieni do Oświęcimia i zamordowani. Pomimo niewątpliwego strachu i wątpliwości wykazali się heroiczną i nietuzinkową postawą, za co należy im się cześć i należyte upamiętnienie.
Jarosław Sawiak