Żytomierz – polska nazwa miasta jak Sandomierz, Kazimierz czy Skarbimierz. Jednak od ponad 270 lat już nie polski, obecnie ukraiński, co nie znaczy, że z Polską całkowicie przestał być związany. Wciąż żyją tam Polacy, którzy natychmiast po rozpadzie Związku Radzieckiego, gdy pojawiła się możliwość legalnej, niezagrożonej zsyłką lub różnorakimi szykanami „w 1989 roku utworzyli pierwszą polonijną organizację społeczną na tym terenie. 19 października 1991 roku w Kijowie odbył się ІІ Kоngres Polaków na Ukrainie, na którym została przyjęta uchwała o powołaniu Związku Polaków na Ukrainie. W 2006 roku Żytomierski Obwodowy Związek Polaków na Ukrainie otrzymał nowy status prawny, odpowiadający nowym normom rejestracji organizacji społecznych. Prezesem organizacji została Wiktoria Laskowska-Szczur. Zgodnie z nowym statutem celem Związku jest obrona praw polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie, praca na rzecz kulturowego i duchowego rozwoju społeczności polskiej, popularyzacja literatury i kultury polskiej w obwodzie żytomierskim, formowanie postaw, które stymulują miłość i szacunek miejscowych Polaków do swojej historycznej Ojczyzny i kraju, którego są obywatelami, co z kolei kształtuje mentalność ogólnoeuropejską. Organizacja w ciągu 25 lat swojej działalności uzyskała uznanie i popularność zarówno w społeczeństwie, jak i u miejscowych władz państwowych. Związek Polaków zapoczątkował pierwszy poziom nauczania języka polskiego w przedszkolu Nr 49 „Dywoswit”. Dzięki staraniom Związku nauka języka polskiego jest prowadzona w Żytomierskim Gimnazjum Humanistycznym nr 1, 23 oraz w szkołach nr 17, 21, 27, 28 i 36, w których język polski wszedł jako obowiązkowy od klasy pierwszej do dwunastej. Od 2006 roku z powodzeniem działa Polska szkoła sobotnio-niedzielna, która cieszy się niesłabnącą popularnością. Uczniowie szkoły zdobywają nagrody w licznych konkursach i olimpiadach. Wśród uczniów prowadzany jest konkurs «Mistrz ortografii polskiej». Odbywają się eliminacje w Żytomierzu do Międzynarodowego Konkursu Recytatorskiego im. Wł. Broniewskiego w Tarnowie. Już jedenastu lat żytomierskie zespoły związane z ŻOZPU wyruszają w tournée koncertowe „Kolędnicy z Żytomierza” po województwie śląskim, przy wydatnym wsparciu i współpracy Zygmunta Wilka”. (fragmenty informacji ze strony Żytomierskiego Obwodowego Związku Polaków na Ukrainie).
Po raz pierwszy, na zaproszenie radnej sejmiku śląskiego Marii Materli, pojawili się w Jaworznie, by wspólnie kolędować.
Informacja o przybyciu żytomierskich kolędników ukazała się niemal w ostatniej chwili, jednak jaworznianie nie zawiedli. Sala koncertowa MDK wypełniła się co najmniej w 80% przez publiczność, która chyba czego innego się spodziewała. Kolędy wszak rozbrzmiewają w MDK od listopada – śpiewane od początku grudnia przez uczestników konkursu Złota Kantyczka, zespoły prowadzone przez nauczycieli muzyki, a także przez wykonawców nieco bardziej znanych, jak choćby ostatnio Warszawską Orkiestrę Sentymentalną. Przyzwyczajenie jesteśmy więc do różnych wykonań, zwykle łączących melodyjność kolęd z rodzinną atmosferą. Tym razem był zupełnie inaczej. Publiczność mogła poczuć niezwykłą atmosferę połączenia kolędowania z patriotyzmem. Powiało latami dla Polaków mieszkających w wolnej ojczyźnie dawno minionymi, zapomnianymi. Czasami, gdy manifestowanie polskości wiązało się z represjami, gdy uczestniczenie w życiu Kościoła groziło różnorodnymi konsekwencjami.
– W okresie Bożego Narodzenia, a szczególnie w wieczór wigilijny – wyjaśniła prezes Żytomierskiego Obwodowego Związku Polaków na Ukrainie, pani Wiktoria Laskowska – Szczur – radują serca Polaków, pogłębiają więź rodzinną i narodową. Tak i w Żytomierzu, nawet w czasach sowieckich, pod zagrożeniem życia, przy wigilijnym stole zbierała się cała rodzina, dzieliła się opłatkiem i śpiewała polskie kolędy.
I kolędy brzmiały inaczej – bardziej podniośle, bardziej profesjonalnie, bardziej patriotycznie. Słychać było pietyzm, szacunek, moc, której nam brakuje, bo nie jest potrzebna, by manifestować swoje do ojczyzny przywiązania. My jesteśmy większością, która decyduje, rządzi i niekoniecznie ma chęć współczuć mniejszościom. Oni tam, na Ukrainie są mniejszością. Czasem docenianą, bo w kwartalniku TĘCZA ŻYTOMIERSZCZYNY na zdjęciach pojawiają się całkiem licznie przedstawiciele władz polskich, nawet kartki z życzeniami świątecznymi od pary prezydenckiej, ale przecież zanurzoną w nie zawsze przychylnym środowisku, w którym pozostaną, bo tam jest ich miejsce.
Tym cenniejsze to świadectwo o miłości do ojczyzny, która na skutek zawirowań historycznych, oddaliła się tak daleko.
W drugiej części koncertu rozbrzmiały właśnie pieśni patriotyczne. Ojczyzna ma, Rozkwitały pąki białych róż czy Taki kraj wprowadziły nutę tęsknoty za ojczyzną, przypomniały czasy, gdy patriotyzm znaczył znacznie więcej niż dziś, gdy od Polaka oczekuje się pracy i troski o kraj, a nie świadectwa krwi i męczeństwa.
Warto więc poznać nieco bliżej wykonawców, którzy w większości legitymizują się dla polskiego ucha nieco egzotycznym tytułem Zasłużony dla Kultury Polskiej i nazwiskami o niezbyt polskich brzmieniach. Takie są skutki przebywania poza krajem – tym większa zasługa, że o dawnej ojczyźnie nie zapominają.
Zespół Dzwoneczki został założony w 1991 r przez panią Jadwigę Poliszczuk i jej syna Bogdana. Tworzą go dzieci w wieku szkolnym, śpiewające z niezwykłym przejęciem i sukcesami na wielu festiwalach narodowych mniejszości.
Malwy zespół założony przez dr Irenę Nawojewą, autorkę i aranżerkę wielu własnych kolęd, z którą śpiewa również córka Halina Dowbysz, absolwentka Akademii Muzycznej w Odessie. Duet Stokrotki to także matka i córka – Natalia Zubarewa i Anita Cyporenko.
Wystąpiły również Sofia Bohucka, Dina Chalimonczuk, Iryna Kasimcewa i Katarzyna Bakalczuk.
Publiczność także miała swój udział – z ochotą włączyła się do odśpiewania Wśród nocnej ciszy, przekonując utalentowanych gości, że i my śpiewać potrafimy, choć niestety nie tak profesjonalnie, ale za to z głośno i radośnie.
Nic dziwnego, że owacje na stojąco przeplatały okrzyki „dziękujemy” – „zapraszamy”. A tego jeszcze w sali koncertowej MDK jeszcze nie było. Może więc wrócą, bo wykonawcy poczuli się jak u siebie w domu, czego dali wyraz na piśmie.