Pani Celińska ma głos! Niektórzy twierdzą – tubalny, znawcy – profesjonalny, dobrze ustawiony. Z równą łatwością szepce, pieści miękkim tembrem, rozprawia, śpiewa lirycznie, operuje minorowymi tonami, molowymi dźwiękami smutku i żalu, jak też grzmi durami, patetycznym crescendo, wzywającym do poprawy. Faktycznie – głęboki alt ma niezwykłe odcienie i przekonujący ton, któremu poddają się z ogromną radością wszyscy melomani czyli miłośnicy muzyki.
Alkoholiczka – wspominają, chętnie przywoływany przez aktorkę – piosenkarkę pięcioletni epizod.
Nawiedzona – szydzą z jej egzaltowanych wyznań wiary inni.
Kim więc jest?
Znakomitą aktorką – a jest dorobkiem teatralnym i filmowym można by obdzielić całkiem spory rocznik szkoły teatralnej.
Rewelacyjną piosenkarką – z radością przypominała jaworznickiej (i nie tylko) publiczności, że na dniach odebrała Fryderyka.
A jednocześnie nie wyćwiczona pieśniarka operowa, którą perfekcyjnie panuje nad głosem, nawet nie rasowa rockmanka, raczej domowa śpiewaczka, żarliwa, z dobrym słuchem, z dobrym głosem, nasza, kochana.
I zanim weszła na scenę, już widownia jej sprzyjała: czekamy na Stasię, chcemy posłuchać Stasi, zaśpiewa Stasia – szepty nie brzmiały dytyrambicznie, nie kłaniały się przed majestatem gwiazdy – rozbrzmiewały sympatią, a może nawet… miłością.
I weszła na oklaskach, kusztykająca, niekształtna, wspaniała. I zaczęła śpiewać – popijając chrypkę wodą, aż widownia zadrżała z niepokoju, że może nie zdoła dziś zachwycić, że nie przetrwa kolejnego wyzwania, że podda się jak kiedyś.
Ale z każdym dźwiękiem, z każdą frazą udowadniała, że chłonie energię od jaworznickiej publiczności, że potrafi po mistrzowsku komponować atmosferę.
Pani Stanisława Celińska jest absolwentką wydziału aktorskiego warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej (1969). Studiowała pod opieką Ryszardy Hanin. Jeszcze przed dyplomem zadebiutowała jako Aniela w sztuce Aleksandra Fredry „Wielki człowiek do małych interesów” w reżyserii Jerzego Kreczmara w warszawskim Teatrze Współczesnym (premiera 21 grudnia 1968), do którego wkrótce została zaangażowana przez Erwina Axera. Niemal równocześnie zaczęła pracę jako aktorka filmowa i estradowa. I kariera trwa i rozwija się ciągle.
– Jaka jest recepta na sukces?
– Praca i pokora – odpowiada Artystka.
Trzeba mieć wiele pokory, by zaśpiewać piosenkę o sobie – „Gdzie jesteś, dziewczyno z tamtych lat?”, by opowiadać swoich porażkach, problemach, a jednocześnie przeć ciągle do celu, którym jest bez wątpienia zjednywanie publiczności.
Czaruje widownię szczerością – to jest połączenie rzemiosła z ogromnym przeżywaniem. Okaleczeń duszy nie sposób przecież ukazać na chłodno – mówi o swoich koncertach, o działaniach teatralnych i filmowych.
Do Jaworzna przyjechała ze swoją najnowszą (maj 2018) płytą, zatytułowaną „Malinowa” – troszkę leśmianowską, troszkę starszopanową – w warstwie poetyckiej, którą sama Pani Stanisława stworzyła, ponieważ się zbuntowała na teksty innych i zaczęła uprawiać poezję. Z dobrym skutkiem, bo żniwa zachwycają słuchaczy. Poetyckie piosenki wykonywane są perfekcyjnie, z bezbłędną dykcją, więc widownia słyszy i rozumie wzruszające teksty.
Muzykę do wszystkich napisał Maciej Muraszko – muzyk, kompozytor, aranżer, który współpracuje, bądź współpracował prawie ze wszystkimi tuzami polskiej wokalistyki – od Rodowicz po Rynkowskiego (by na jednym inicjale się zatrzymać). Wspomagany przez rodzinę: Janusza Muraszko (ojciec) – równie utytułowany muzyk, dziadek Julii Muraszko – skrzypce. Muraszko pisze piosenki – melodyjne, rytmiczne, wpadające w ucho, do śpiewania od zaraz. Więc publiczność bez wahania przyłączała się do wspólnego śpiewania – pani Stanisława podawała słowa, a widownia zamieniała się w entuzjastyczny, równo i melodyjnie śpiewający chór
W imię miłości jestem
W imię miłości wybaczam
W imię miłości odchodzę
W imię miłości wracam
Bo we mnie jest nadzieja
Choć lekko siwa głowa
Nadzieja niepokorna
Co ciągle wstaje nowa.
Wystąpili również: Wojtek Olszewski – fortepian, Kuba Frydrych – gitara, Krzysztof Samela – kontrabas, Paweł Pełczyński – saksofon.
Równie ważnym elementem koncertu było niezwykle współczesne przesłanie – tak religijne, jak też polityczne – wołanie o wspólnotę, o wybaczanie.
Jeśli macie do kogoś pretensje, nawet do zmarłych rodziców, weźcie do ręki zdjęcie, wykrzyczcie swoje pretensje, a potem przebaczcie – namawiała publiczność.
Artystka nie wiedziała zapewne, że śpiewa w miejscu, gdzie ludzie ludziom zgotowali ten los, w jaworznickim obozie dwóch totalitaryzmów, gdzie apel o wybaczenie, o wspólnotę brzmi szczególnie tragiczne. Jej modlitwa o spokój być może ukoi duchy, które nad tym miejscem krążą…
Mijają noce dnie,
życie mknie obok nas,
tak rzadko możesz rzec
chwilo trwaj. (S.Celińska Już nie trzeba mi)
A jednak – na tym koncercie chciało się powiedzieć za Faustem – trwaj chwilo, jesteś taka piękna.