Kiedy przyszedł na pierwsze mistrzostwa miał ze sobą tylko małą reklamówkę. I wygrał. Drugi wygrana – w konkursie face paintingu. „I tak poszło”. W taki sposób opowiedział o początku nieprzerwanego pasma swoich sukcesów Marian Folga na spotkaniu w Bibliotece Miejskiej w Jaworznie, które odbyło się 14 września 2018 roku w ramach cyklu „Mój zawód – moją pasją”.Uczestnicy wydarzenia, choć nastawiali uszu, nie dowiedzieli się dokładnie, o jakich konkursach mówił, ponieważ ten wszechstronnie utalentowany artysta nie został obdarzony przez naturę umiejętnością wysoce pożądaną w sytuacji, w jakiej znalazł się wspomnianego wrześniowego popołudnia, a mianowicie – darem wymowy. (Chodziło o zdobycie Grand Prix w II Ogólnopolskich Mistrzostwach w Body Paintingu w 2011 roku oraz 1. miejsca w mistrzostwach Face Painting Trophy w 2012 roku). Pozostałe wypowiedzi twórcy charakteryzowały się tym samym poziomem precyzji (odwrotnie proporcjonalnym do poziomu dokładności podczas pracy artystycznej plastyka), dlatego też sylwetka twórcza Mariana Folgi, wyłaniała się z jego opowieści dosyć mgliście, przypominając raczej dzieło ekspresjonizmu abstrakcyjnego (takiego, dajmy na to, Jacksona Pollocka) niż solidne dzieło starych mistrzów holenderskich. (Podobnie – mnogość informacji o tym oryginalnym artyście porozrzucana w Internecie, medium chaotycznym z zasady, tworzy wręcz fantastyczne, kolosalne struktury, w których można się zagubić, jeśli ktoś stara się je pedantycznie zbadać).
Ale na cóż komuś szczegóły? Któż nie zna Mariana Folgi? Ta duma Jaworzna, charakteryzator, body painter, face painter, fotograf, malarz, rysownik, grafik, reżyser, aktor, lider teatru tańca DyeMotion, pracownik Młodzieżowego Domu Kultury w Jaworznie – nauczyciel malarstwa, rysunku, grafiki, ceramiki, instruktor capoeiry (kiedyś także – decoupage’u, i fotografii), mogący się pochwalić ponad trzydziestoma wystawami z fotografii i malarstwa, a także sztuk performatywnych oraz wkładem w powstanie teledysków, filmów i kampanii reklamowych, znany jest nie tylko w rodzinnym mieście, ale też na świecie. Sądzę więc, że ci, którzy przyszli do Biblioteki Miejskiej, chcieli po prostu porozmawiać z osobą, którą podziwiają, bo przecież nie każdy ma przyjemność ucinać sobie beztroskie pogawędki z tym wielce zapracowanym na co dzień pasjonatem, skądinąd bardzo ciepłym i sympatycznym człowiekiem.
W uporządkowaniu treści dotyczących działalności twórcy pomogła pani prowadząca, która na wstępie zadała kilkanaście pytań, wydatnie przyspieszając tok generowania lingwistycznego autoportretu przez pana Folgę. Z odpowiedzi wynikało, że artysta za najważniejszą cechę swojego charakteru (która pomaga mu w pracy) uznaje upór, natomiast za nadrzędną wartość w procesie twórczym uznaje dążenie do perfekcji. Świadectwem doskonałej znajomości samego siebie (prawdziwości przypisywanych sobie cech) są następujące zdania, które z pewnością wielu słuchaczom zapadły w pamięć: „Jestem niezadowolony, jeśli jakiś projekt jest niedopracowany” oraz „Nie ma takich rzeczy, których nie można się nauczyć”. To ostatnie zdanie-sentencja powinno zdobić nie tylko wszystkie instytucje oświatowo-wychowawcze, ale też wszelkie miejsca, w których celem jest motywowanie człowieka do nieustannego samodoskonalenia się.
Podczas rozmowy twórca wyznał, że nie wyobraża sobie siebie w innym zawodzie, chociaż czasami praca nad jednym projektem trwa bardzo długo (np. malowanie na ciele jednej modelki – około 12 godzin). Zwycięzca przedstawił sukcesy osiągnięte w ciągu ostatniego półrocza i z pokorą dodał, że jest zadowolony z każdego miejsca, podkreślając, że sama obecność na jakichś mistrzostwach go cieszy. Na koniec, zapytany o plany, odpowiedział w swoim stylu, krótko i filozoficznie: „Nie wiem, co jeszcze nastąpi”.
Standardowe pytanie o „plany na przyszłość” było ostatnim z przygotowanych przez prowadzącą; po nim nastąpiły kaskady pytań od uczestników spotkania, którzy chcieli się dowiedzieć od artysty, między innymi: „Od czego zaczyna malowanie?”, „Co to jest make up kreatywny?”, „Czy zdarza się, że występuje bez przygotowania?”, „Czy prowadzi warsztaty wyjazdowe?”, „Gdzie są początki body paintingu?”, „Jakie są wymagania wobec modelek?”, „Jakich farb używa się do body paintingu?”, „Czy trzeba dużo farby, pędzli?”, „Co sie dzieje, jeśli modelka ma łaskotki?”, „Kto zasiada w jury konkursów?”
Zaspokoiwszy ciekawość słuchaczy, Marian Folga zaprezentował materiały zdjęciowe i filmowe, będące jego dziełami, ale także profesjonalny film prezentujący jego sylwetkę artystyczną („The Body Painter” opublikowany przez Matador Network – naprawdę, wart obejrzenia!)
Jakie mogły być konkluzje uczestników spotkania z tak oryginalnym artystą, jakim jest Marian Folga? Po pierwsze, należy przyznać, że malowanie twarzy i ciała jest dziedziną sztuki, wymagającą talentu, wiedzy i umiejętności nie mniejszych niż malarstwo olejne, akwarelowe czy akrylowe, toteż mistrzostwa w body paintingu czy face paintingu nie są przeznaczone dla rzetelnych rzemieślników, ale prawdziwych artystów. Po drugie, zakres działalności Mariana Folgi i czas, który poświęca na pracę twórczą sprawiają, że należałoby zmienić tytuł spotkania z „Mój zawód – moją pasją” na „Moja pasja – moim zawodem”!
A to wszystko, co potrzebne do realizacji pasji, mieści się w małej reklamówce.
Bo reszta jest w wielkiej wyobraźni i wielkim sercu artysty.
Jacek Fidyk
1 thoughts on “MARIAN FOLGA – WIELKI ARTYSTA… Z MAŁĄ REKLAMÓWKĄ”
Antoni Gancarczyk
(3 listopada 2018 - 15:35)Bardzo dobry artykul pokazujacy czlowieka obdarzonego wielkim talentem i wyjatkowa pracowitoscia. Przy odrobinie wyobrazni mozna sobie zadac pytanie jak ten wyjatkowy artysta jest w stanie pogodzic wszystkie narzucone sobie obowiazki, bedac jednoczesnie kochajacym mezem i ojcem odpowiedzialnym za dom i egzystencje swoich najblizszych. A gdzie jest czas i miejsce na wszystkie czynnosci zwiazane z tworczoscia czysto artystyczna? Jednak kolekcja zdobytych pucharow za czolowe miejsca w rozmaitych miedzynarodowych konkurencjach jest imponujaca.
Spotkalem Mariana Folge przy okazji krotkich odwiedzin w czasie wizyty w Polsce i mialem mozliwosc spojrzenia na te druga, przyziemna strone zycia Mariana, juz nie tak blyskotliwa i obfitujaca w sukcesy jak w przypadku jego kariery artystycznej. Marian, mowiac kolokwialnie “goni w pietke”, eksploatujac sie fizycznie i (przypuszczam) emocjonalnie do granic ludzkich mozliwosci, kosztem snu i odzywiania. Pokonuje regularnie setki kilometrow starym samochodem, nie majac pewnosci czy dotrze na miejsce, goniac od jednej pracy do drugiej, probujac zwiazac koniec z koncem i zapewnic minimum egzystencji zonie z malym dzieckiem. Uwazam ze Marian zasluguje na pomoc. Efektami swojej pracy przynosi chwale i satysfakcje swoim bliskim, ale takze swojemu miastu a takze Polsce. Niestety jego sukcesy i ciezka praca nie znajduja odbicia w sytuacji materialnej. Dom wymaga generalnego remontu, samochod, ktory w jego przypadku powinien byc niezawodny jest skarbonka bez dna i potrafi nawalic w nieprzewidywalnym momencie. Mieszkajac od wielu lat na drugim kontynencie nie wiem jakie sa mozliwosci wsparcia dla kogos takiego jak Marian. Byc moze jest jakas opcja uzyskania funduszu czy stypendium od ministra kultury, moze Unia Europejska ma program promujacy wybitna dzialalnosc artystyczna, moze wreszcie Urzad Miasta Jaworzna, czy wojewoda przyjrzeliby sie blizej sytuacji w jakiej dziala czlowiek, ktory w koncu rozslawia ich miasto i kraj na swiecie i ofiarowali pomocna dlon co pozwolilo by mu skoncentrowac sie na tym co robi najlepiej, bez ciaglego zmagania sie z podstawowymi problemami codziennej egzystencji.
Komentarze są wyłączone.