MIZOANDRYCZNA MULTI HRABINA

Hrabina Pączek z domu Chuda (naprawdę), primo voto Matysik (ożesz!) obecnie Joanna Kołaczkowska w młodości trenowała taniec ludowy oraz łyżwiarstwo figurowe i szybkie. Jest wykształconą ogrodniczką (po technikum) i pedagożką kulturalno – oświatową (po studiach). Na szczęście Adam Nowak (Raz, dwa, trzy) dostrzegł jej niezwykły talent i unikatową vis comica (dosłownie – siła śmieszności), ogólnie – talent do rozśmieszania, więc zamiast belferzyć stała się unikatowym rozśmieszaczem już w roku 1988 i nie odpuszcza!
Właściwie wystarczy, że się pokaże na scenie, żeby publiczność zaczęła entuzjastycznie bić brawo – dowód: jaworznicki koncert w ramach V JFK – Jaworznickiego Festiwalu Komedii i wypełniona po brzegi sala widowiskowa rozradowaną publicznością.
Hrabiną została w 2002 roku, gdy kabaret Potem, w którym występowała przedtem, zamienił się w kabaret Hrabi. Dlaczego nie Joanna hrabina Kołaczkowska, lecz Pączek – nie wyjaśniła, a domyślać się nie wypada (może po dwóch rozwodach związała się hr. Pączkiem?)
Do Jaworzna przybyła już kolejny raz, może lubi jaworznicką publiką, z ogromna i szczerą wzajemnością) może jakieś związki rodzinne (patrz wyżej)? Tym razem nie z programem kabaretowym, lecz koncertem wielowymiarowym – jest przecież znana jako: artystka kabaretowa, piosenkarka, osobowość sceniczna, aktorka, autorka tekstów, felietonistka i prezenterka radiowa. Wow! Można więc było się śmiać z jej popisów stand-uperskich (bez jednego brzydkiego słowa!!! – da się!), wokalnych, choreograficznych i… o tym nikt nie powiadomił wcześniej – muzycznych. Okazuje się, że Hrabina potrafi grać na wszystkim, najprawdziwsza multiinstrumentalistka. Nawet jeśli nie umie grać, to potrafi zagrać, że potrafi grać.
A pomagali Jej przy tym znakomici muzycy: Łukasz Pietsch – pianino, wokal, kompozytor, menager i współtwórca spektaklu, Bartek Pietsch – bas, gitara oraz Jacek Olejarz – perkusja.
Z odległości dołączyli Artur Andrus i Szymon Majewski – autorzy tekstów, których nie trzeba specjalnie przedstawiać.
Hrabina śpiewała o wszystkim, bo jak sama powiedziała: Chcę, by piosenki mną poniewierały i wyrywały mi włosy. Marzeniem moim jest stworzenie takich piosenek, które będą żyły i od czasu do czasu wyrwą komuś choć jeden włos.
Nie widać było po spektaklu kłębów powyrywanych loków, lecz łatwo było zauważyć widzów trzymających się za obolałe z śmiechu brzuchy.
Ot na przykład piosenka o golasie wiozącym łabędzia na przednim siedzeniu do Wielunia, który w efekcie akcji policyjnej do Wielunia nie dojechał (próbował aż dwa razy w 2019 i 21r). Co ciekawsze – jeździć w takim anturażu bardzo lubi – w 2023 roku Mirosław ps. Dziki Ruchacz jechał do Sosnowca. I też miał w bagażniku kilkanaście kur. Wcześniej był widziany w Siemianowicach – za każdym razem informował o tym Dziennik Bulwarowy.
Większość piosenek to protest-songi przeciw mężczyznom o najróżniejszych imionach, za każdym jednak razem intencje piosenkarki są nader agresywne, uczucia gwałtowne, a gniew nieposkromiony – nawet w jednej wyciągnęła pistolet, na szczęście na wodę.
Zaprosiła do udziału w koncercie piosenkarza, który wybiegł ze stajni Michała Szpaka, odkrycie 15. edycji The Voice of Poland, Bartłomiej „B’artho” Michałek, wszechstronny artysta, wokalista, aktor i kostiumolog, który swoją karierę rozpoczął na lodowisku (może tam spotkała go Joasia, łyżwiarka figurowa?)
Michałek udowodnił, że śpiewać naprawdę potrafi, lecz widocznie mizoandria Kołaczkowskiej (wyrażana wielokrotnie w piosenkach) sprowokował ją do absolutnie nieuzasadnionych aktów przemocy! Aż dwukrotnie rozbiła na jego głowie (którą posłusznie skłaniał, inaczej pewnie by nie dosięgła) butelki z wodą. Zgroza, jak ta niedobra kobieta nie znosi mężczyzna, choć jednocześnie ceni wszystkie części męskiego ciała (nawet te dolne) i koniecznie chciałaby począć. Lecz jak począć, póki nie roz-pocznie terapii, która sprawi, że od-pocznie od nienawiści i s-pocznie w męskich ramionach i zostanie rozkosznie na-poczęta, o czym w piosenkach marzy. Nawet już pejcz sobie kupiła.
Męska część publiczności bynajmniej nie zrewanżowała się Hrabinie podobną niechęcią. Z prawdziwym, niekłamanym entuzjazmem wstawała na baczność wraz ze swoimi życiowymi (lub przygodnymi) towarzyszkami wspaniałego widowiska i na stojąco, owacyjnie biła brawo.
Artyści podziękowali brawami, lecz nie zrewanżowali się zapowiedzią powtórnego przybicia. Ale też ich równie jak publiczności rozradowane miny nie wykluczyły takiej możliwości. Więc z pewnością powrócą, bo wiadomo, że tak wspaniałej widowni jak jaworznicka, ze świecą trudno znaleźć.

Post Author: MDK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.