NA POMOC Z UŚMIECHEM

Zaczęło się jak u Hitchcocka – od trzęsienie ziemi. Będzie czy nie będzie? Bo przecież ogłoszono żałobę narodową. Artyści postanowili – będzie, więc widzowie dopisali i przyszli.Jednak cześć należy oddać, więc widowisko kabaretowe rozpoczęło się od … minuty ciszy. Z szacunkiem, na stojąco. Artyści się nie pojawili na scenie, by nie psuć doniosłej atmosfery. Pewnie stali na baczność na kulisami i w milczeli, bo słychać ich nie było.
A potem już poszło – skecz za skeczem, jeden zabawniejszy od drugiego, a wszystkie NOWE! Ani jednego odgrzewańca znanego z TV.
Przedstawiać ich nie trzeba – Kinio – czyli informatyk w inżynierii produkcji, technik mechanik pojazdów samochodowych, urodzony pod znakiem Panny (lat 37) Michał Kincel, Szfagier – ciągle studiuje, bo to Skorpion, dopiero 35 latek, sorry – 34, bo z listopada Paweł Szwajgier i wreszcie najprawdziwszy dynamiter sceniczny Duffy, zdobył tytuł magisterski na katedrze Zarządzanie i Marketing UMCS, urodzony w Dniu Kobiet, więc chętnie występuje w kobiecych ciuszkach, lub nawet bez nich – kąpiąc się na scenie w wannie. Jeśli Kinio i Szfagier, to łatwe do rozszyfrowania przezwiska, z Duffym jest inaczej. To ksywka jeszcze sprzed mutacji, kiedy jeszcze nie artysta, lecz już kabareciarz potrafił rozśmieszać otoczenie naśladując głos chytrego i przebiegłego Kaczora Duffiego z kreskówki Zwariowane melodie.
Sami deklarują: Preferujemy skecze obyczajowe, bazujące na humorze sytuacyjnym oraz na charakterystycznych postaciach. Lubimy bawić się formą. Szukamy absurdów życia codziennego i przenosimy je na scenę.
Ale aż tak? W skeczu o gotowaniu parówki przez męża, rada żony, by przeciął na pół, bo kiełbaska nie mieściła się w garnku – skończyło się przecięciem na pół – garnka. To już grubo i seksistowsko.
Lecz śmiali się wszyscy – panowie również.
Jednak tym razem nie życiowe absurdy wypełniły program, lecz zgoła coś zupełnie innego, wręcz dla kabaretu szokującego. Dydaktyka!
Właściwie wcale niezaskakującego. Wszak sam Książę Poetów, biskup Ignacy Krasicki głosił „I śmiech niekiedy może być nauką…”, a przecież Smile znaczy Uśmiech.
W przebraniu podchmielonego menelika Duffy postanowił wyłudzić kilka złotych na kefirek od publiczności. Nie od razu się udało, ale pan Ola okazała się hojna i podarowała dwa złote i to w jednej monecie! Jednak skecz wcale się na tym nie skończył. Wręcz przeciwnie – to był początek pochwały dobroci, skierowanej do innego człowieka. Cóż z tego, że gorzej ubranego, niezbyt miło pachnącego, nawet życiowo przegranego. „Dobro w sobie masz, więc go innym daj” – zaśpiewali artyści, bo przecież piosenka, szczególnie w wykonaniu Kinia to mocny punkt programu grupy. I dawaj urządzać benefis, bowiem to z łacińskiego – dobrze czynić, pani Oli. Nie tylko została usadzona na tronie, Duffy jej buty własnoręcznie, własną czapeczką wypucował, ale zasiadła w koronie, z pucharem w ręku. I nikt go jej nie odebrał – nawet po występie. To się nazywa – specjalista od marketingu!
I co? – kpili z chytruski, która pożałowała „dwójki”, opłaca się skąpić?
A cała sala owacyjnie odśpiewała całą piosenkę: Dobro w sobie masz, więc go innym daj, jeden mały gest zmieni życia bieg, przecież każdy z nas wielką siłę ma, by pomagać jak dziś pani Ola.
Może kabaretowy przykład sprawi, że choć odrobinę poprawi się nasze wspólne życie, bo przecież potrafimy, choćby w czasie WOŚP-u czy przy okazji różnego rodzaju zbiórek na rzecz poszkodowanych, chorych, potrzebujących okazać serce. Jednak dobra nigdy za wiele.

Post Author: MDK