Urządzam pogrzeb wam, umarłe słowa, i z waszych martwych ciał układam jeszcze kilka zdań – śpiewał Grzegorz Ciechowski, snując refleksję na temat wartości nadrzędnych w ludzkim życiu. „Nie! Nie czas na umieranie!” – przekonywali odbiorców wykonawcy spektaklu muzycznego, którego premiera odbyła się w 28 maja 2023 r. w sali widowiskowej MDK. Reżyserka widowiska, pani Anna Korczyk, zainspirowana pomysłem Dariusza Łętowskiego, sięgnęła po utwory Republiki i Obywatela G. C., by przypomnieć światu, że dobro, piękno, prawda i miłość to idee nieśmiertelne, a nie tylko nazwy rzekomo bez pardonu zamordowanych i pogrzebanych pojęć, których niektórzy używają jedynie w funkcji retorycznej.
Udało się. Geniusz Grzegorza Ciechowskiego (jako wszechstronnej muzycznej osobowości i wybitnego autora tekstów), sprawia, że jego dzieła – wydawałoby się – solidnie osadzone w rozlicznych kontekstach (kulturowym, społecznym, politycznym) mają charakter uniwersalny i nie zagrozi im ani gryzący deszcz, ani oszalały Akwilon, ani łańcuch postępującego procesu globalizacji. Źródłem sukcesu premierowego koncertu stał się jednak nie tylko kunszt przedwcześnie zmarłego artysty, ale także wirtuozeria wykonania, za którą odpowiedzialni byli instrumentaliści: Adam Szaruga (gitara elektryczna, akustyczna), Marek Maksim (instrumenty klawiszowe), Grzegorz Skotnicki (perkusja), Michal Łyp (gitara basowa). To dzięki nim po wybrzmieniu ostatniej piosenki („Tak…Tak…to ja”) dało się słyszeć słowa rozczarowania: „To już koniec? Tak krótko?” Tak, tak – muzyka zagrana (profesjonalnie) na żywo momentalnie uzależnia, publiczność czuje najpierw lekkie ssanie w żołądku, potem narastający głód, kompulsywnie wybija rytm na oparciach ekskluzywnych foteli, nerwowo zaciska usta (przecież to klimatyzowana sala, a nie jakiś stadion), choć chciałaby krzyknąć (jak Eddie Vedder w teledysku do „Even Flow”): „It’ s not a TV studio! Josh, turn these lights out! It’s a (f…) rock concert!” [Uwaga: cenzura! – Jak za czasów rozkwitu zespołu Republika]
Nie, nie wypadało tego zrobić. Namaszczenie, z jakim wokaliści wykonali trzynaście piosenek współtworzących historię muzyki rozrywkowej skutecznie powstrzymało niesfornych słuchaczy od rzucania marynarkami, wzmacniając siłę ciążenia i ściągając cugle rozpędzonym emocjom. Taka interpretacja wynikła nie tylko z szacunku dla Grzegorza Ciechowskiego, ale zapewne też z pewnego zrozumiałego onieśmielenia – przecież nawet doświadczeni artyści odczuwają tremę, mierząc się z dziełami legendarnych twórców. „Biała flaga”, „Odchodząc”, „Moja krew”, „Piosenka dla Weroniki”, „Nie pytaj o Polskę”, „Umarłe słowa”, „Nieustanne tango”, „Podróż do Indii”, „Kombinat”, „Mamona”, „Śmierć w bikini”, „Moja Angelika”, „Tak… tak… to ja” zostały zaśpiewane (nie dla pieniędzy) w sposób tworzący atmosferę elitarnego, kameralnego wydarzenia należącego do kultury wysokiej, nie zaś trywialnego pogowiska. Wykonawcy – amatorzy, przygotowani przez specjalistę (Natalię Smagacz), bezbłędnie wcielili się w role dystyngowanych, wykwalifikowanych … edukatorów.
To nie pomyłka – pani reżyser przygotowała przecież spektakl z zamiarem zaprezentowania go młodzieży szkolnej. Wprawdzie tekst piosenki „Nie pytaj o Polskę” znajduje się w podręcznikach do literatury współczesnej dla szkół ponadpodstawowych, a nawet – w zadaniu maturalnym ustnego egzaminu z języka polskiego (w formule 2015), ale nie można zakładać, że pokolenia urodzone po 2000 roku bezboleśnie wchłoną kulturę z okresu Mysiej i Jarocina jako „wentyla bezpieczeństwa”. Są to dla młodych ludzi czasy równie odległe i mgliste, a nawet niemożliwe do wyobrażenia jak wieki średnie, a poezja Ciechowskiego najprawdopodobniej znajduje się na tym samym poziomie niezrozumiałości co sonety Sępa Szarzyńskiego. Czym innym jest wydanie homara dla stałych bywalców pięciogwiazdkowych restauracji, a czym innym – dla debiutujących smakoszy. Należy ich przygotować, wprowadzić w arkana sztuki konsumpcji, ale nienachalnie. To też uczyniła pani Anna Korczyk, z właściwą sobie finezją konstruując subtelną formę teatralną dla nieokiełznanego żywiołu muzyki.
Koncentrując się na motywach rozpalających jej własną wyobraźnię twórczą, pani Korczyk wydobyła istotę ponadczasowości dzieł Ciechowskiego – z pomocą aktorów Teatru Oddzielnego stworzyła na scenie symulację współczesnej zdehumanizowanej ludzkości, zmęczonej pościgiem za „łakomymi marnościami” – pieniędzmi, sławą, urodą, władzą, a niedostrzegającej pościgu śmierci. Temu ponuremu obrazowi została przeciwstawiona wizja człowieka wrażliwego, buntownika wierzącego w potęgę prawdy i zwycięstwo miłości nad śmiercią; człowieka, który wyłania się z tekstów obywatela G.C.
Wymowę spektaklu podkreśliła „republikańska” oprawa wizualna: biel, czerń, czerwień – prawda, kłamstwo (bez światłocienia); miłość jak śmierć…
Całości starannie przemyślanego przedstawienia dopełniły elementy taneczne oraz stonowane efekty świetlne. Jak we wszystkich przedsięwzięciach pani Korczyk i Teatru Oddzielnego nie było miejsca na przypadkowość – zespół pracował długo i mozolnie, by osiągnąć efekt końcowy.
W tym samym czasie nieprzerwanie kombinat pracował, oddychał, budował. Nie wiemy jeszcze, co nam zgotował, więc cieszmy się życiem i sztuką, zanim się o tym przekonamy.
Jacek Fidyk
PS Hej, młodzieży, czy wiecie, że soundtrack do polskiego serialu „Wiedźmin” napisał Grzegorz Ciechowski? (I jest to najlepszy element tej produkcji).