NIEBYWAŁE – NIEBYWALENCJA W JAWORZNIE

Niebywalencja to wyspa wyjątkowości na morzu bylejakości, świat wzruszeń, komizmu i inteligencji w specyficzny sposób połączonych. Czyli właściwie – co?

Na pięknej wyspie Niebywalencji

jest najcudowniej, jeśli nie więcej.

O! A jeszcze co?

Na pięknej wyspie Niebywalencji

jest mniej banału, a moc inwencji.

O. To, to, to!

Tego nam wszystkim potrzeba w czasach groteskowych podchodów-pochodów, paskudnych zarzutów, bzdurnych pretensji i powszechnego chamstwa. I oto pojawiła się szansa nie byle jaka, że właśnie Jaworzno stać się może stolicą elegancji, niezwykłości, elegancji i poetyckości. Niebywałe? I to jak. A jednak. A jak?

Jak zwykle przypadkiem. Oto Piotr Skotnicki członek zarządu Stowarzyszenie PAKA specjalizującego się w organizowaniu przeglądów kabaretowych spotkał prezydenta Jaworzna Pawła Silberta, a że jest „Konkretny i stanowczy, waleczny i ambitny” (tak się przedstawia na stronie Stowarzyszenia), trafił swój na swego. Więc może? – pomyślał – uda się powtórzyć Festiwal im. Jerzego Przybory, który już w pierwszej edycji odsłonił piękny zamysł, na tyle olśniewający, że jego blask poraził krakowskich odbiorców i odpuścili. Czemu nie? – odrzekł prezydent Jaworzna, przecież i my mamy planty! I stała się rzecz niebywała – festiwal wyjątkowy, pod patronatem wyjątkowego poety, pieśniarza, pisarza, satyryka, aktora zawitał do miejscowości, która zaczyna być miejscem niezwykłym, nie tylko dla mieszkańców zadowolonych z coraz większej oferty, nie tylko kulturalnej, lecz i dla sąsiadów, zazdroszczących choćby taniej komunikacji.

Dwudniowy Festiwal rozpoczął się konkursem niezwykle utalentowanych miłośników twórczości obu Starszych Panów, którzy przybyli do teatru Sztuk z całej Polski. Wyzwanie było równie niebywałe – stanąć w szranki poetycko – kabaretowo – śpiewacze pod okiem najwytrawniejszych znawców, mistrzów kultury, legendy w swoich niezwykle rozbudowanych umiejętnościach artystycznych: Magdy Umer, Teresy Drozda i Jacka Fedorowicza, to zadanie przekraczające, zdawałoby się, możliwości przeciętnego wykonawcy. Więc przybyli nieprzeciętni! Zachwycili nie tylko szacowne jury, lecz także wyborną, osłuchaną i wymagającą widownię.

Laureatami Konkursu zostali: Iza Kubrak i Maciej Sajur. Gratulujemy! Oni zgarnęli całe 1000 euro! ufundowane przez Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-muzycznych. Zazdrościmy, ale bez zawiści. Zasłużyli absolutnie obiektywnie. Wyróżnili się także: Aleksandra Wylężek, Piotr Zubek, Piotr Kosewski, Babeczki z Pieprzem i Trupa Specjalnie na Tę Okazję. Nagrodę publiczności otrzymała Brigitta Wierzbik.

Ich koncertowe mogła podziwiać widownia w sali widowiskowej MDK 18 listopada 2019.

Nie do końca wypełniona, co z żalem skomentował Piotr Skotnicki, dziękując jaworznickim, i nie tylko, sponsorom, wśród których znaleźli się m.in. Jaworznicka Izba Gospodarcza, Fundacja Wasowskich, Mando, Stowarzyszenie Paka, Teatr Sztuki i Młodzieżowym Domu Kultury im. Jaworzniaków. Z rok, z pewnością miejscami na widowni będą handlowali koniki, sława pójdzie szeroko, a jaworznianie nie zawodzą!

Wręczenie nagród dopełniły występy nagrodzonych. W pierwszej kolejności wystąpiła Aleksandra Wylężek z piosenką “Zakochamy się tak jak trzeba”. Piotr Zubek wykonał “Ulotne Szczęście” z towarzyszeniem pianisty Dominika Światłowskiego. Przepiękne wykonania publiczność przyjęła ciepłymi brawami.

Czas na przedstawienie innych perełek talentów pana Jeremiego, którego syn Konstanty (Kot) Przybora zasiadł skromnie w czwartym rzędzie. Kabaret „Specjalnie na Tę Okazję”, aż z Sopotu! – postanowił zaprezentować “Hamleta według Przybory”. Powiało grozą! Z bolesnym jękiem na scenę padły aż cztery trupy. “S.O.S.” zaśpiewały Babeczki z Pieprzem z towarzyszeniem na fortepianie Michała Makulskiego i na pomoc przybiegł Piotra Kosewskiego z “Biżuterią”. Dziewczyny bynajmniej się nie wzbraniały.

„Dobranoc” – zaśpiewali słodko zwycięzcy festiwalu – Iza Kubrak i Maciej Sajur, lecz bynajmniej to nie był „Już czas na sen”.

Marta Saciuk – Sędzielarz, wykształcona śpiewaczka ( sopran lirico-spinto), aktorka, ale przede wszystkim artystka kabaretowa, która z finezją prowadziła koncert finałowy, ogłosiła przerwę. A po przerwie pojawiła się wyjątkowa Magdą Umer, tym razem w roli Ciotki Mizerii wraz z Kabaretem Mumio, by pomóc biednemu Kazimierzowi Grzeszczykowi (Jacek Borusiński) w kontaktach z kobietami, bo jak sam twierdził: nic mu nie brakuje a kobiet brak. Widownia, szczególnie jej męska część, zasłuchała się melancholijnie, bo wiadomo – z kobietą źle, ale bez kobiety jeszcze gorzej. Ciocia poradziła “Kaziu, zakochaj się”

Z pociechą dla brzydszej połowy pospieszyła Natalia – Apolonia (Jadwiga Basińska), kobieta z problemami, która miała kłopot wręcz przeciwny – z mężczyzną źle, ale bez chłopa jeszcze gorzej, tym bardziej, że “Zakochałam się w czwartek niechcący”, a on był “Shimmy szuja”. Z jeszcze tragiczniejszym wyznaniem pojawił się u Ciotki Mizerii Epuzer (Dariusz Basiński) – pieszczotliwie zwany Epiuziem. Sporo czasu minęło, nim widownia, a przynajmniej jej mniejsza część, dowiedziała się, że to kompletnie zapomniane słowo oznaczające kandydata do żeniaczki. “Szarp pan w bas, bo jak pan nie szarpie – to krew się w nas sączy zimnym karpiem” – doradziła Cioteczka, cokolwiek by to nie znaczyło. Na szczęście każdego z wyznających swe bóle i rozterki traktowała szczodrze pieprzówką, której procentową zawartość potwierdził, próbując ostatni kieliszek, szczęśliwiec z pierwszego rzędu.

Kabaretowi towarzyszyli „oprawcy” – oprawa muzyczna w składzie: Tomasz Drozdek, Wojciech Borkowski, Maciej Szczyciński, którzy grali (każdy na swoim instrumencie) na fortepianie, kontrabasie i różnorodnych przeszkadzajkach perkusyjnych.

Epuzer, z zawodu przetłumaczacz, dostał niebywałą okazję przetłumaczyć na dowolny język sztandarową pieśń mistrza Jeremiego ”Rodzina”. Na jaki język przełożył niebywale oczywiste słowa ” rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina. Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej nima samotnyś jak pies” publiczność raczej nie odgadła, lecz z entuzjazmem skorzystała z okazji, by wtórować w swoich własnych narzeczach. I zrobiło się rodzinnie. Niczym na urodzinach, a zbliżają się (12.12) już 103 Jeremiego Przybory. I choć kabareciarze, ciągle przeżywają przeszłe lato wołając: Przybora 102, my zakrzyknijmy – Przybora na 102+. A co? Nie wolno?

Niebywalencja dla nas jest – deklarują twórcy Festiwalu – symbolem całej twórczości Pana Jeremiego. To wyspa wyjątkowości na morzu bylejakości, świat wzruszeń, komizmu i inteligencji w specyficzny sposób połączonych. Chcemy, aby te wartości nadal były w cenie – dlatego tak nazwaliśmy nasz Festiwal. Bądźcie z nami!

Z największą radością!

zdjęcia: Zuzia Suwaj

Post Author: MDK