Ray Cooney (ur. 30 maja 1932) – brytyjski komediopisarz, określany jako mistrz farsy, znany przede wszystkim z Mayday 1 i 2 (oczywiście wystawione obie części na scenie MDK – jakżeby inaczej – przez Teatr Plejada) ujawnił swój przepis na farsę: Na początku jest intryga. Nie szukam intrygi komediowej czy zabawnej. Szukam tragicznej. Farsa, bardziej niż komedia nawiązuje do tragedii. Charaktery postaci muszą być prawdziwe i rozpoznawalne. Wielokrotne poprawianie tekstu. Nie ilość czasu i wysiłek jaki został włożony w realizację decydują o sukcesie. O powodzeniu decyduje odbiór! (na podstawie „The Rules of Farce by Ray Cooney” )
Może to i prawda, ale nie do końca.
O powodzeniu decyduje bez wątpienia widownia, której reakcja zawsze jest decydująca, lecz niebagatelny wkład w decyzję publiki ma AKTOR. To on potrafi porwać, oczarować, zafascynować – wręcz – ogłupić odbiorców, którzy będą się pokładać ze śmiechu na przysłowiowe kiwnięcie palcem, jeśli zostaną wprowadzeni w odpowiedni nastrój. O reżyserze w przypadku teatru Plejada nie wypada wspominać, boć Piotr Męderak jest zwykle wszystkim: dyrektorem, reżyserem, scenografem, aktorem. Tym razem zamiast grać na scenie, zagrał rolę operatora kamery, zatem jeszcze jedna profesja multiprofesjonalisty.
Muza tragedii, Melpomena, tym się różni od swojej siostry Talii, muzy komedii, że łatwiej wywołać płacz niż śmiech. Stąd zapewne Talia określana była również przydomkami Kwitnąca i Rozkoszna, podczas gdy Mela – to po prostu Śpiewaczka. Smutek jest częsty, wręcz dominujący. Wystarczy pomyśleć. Śmiech to sztuka, to ulga, to wytchnienie. Stąd zapewne w ciężkich czasach rozkwita humor, na przekór złu, bólowi. Ot wystarczy przypomnieć sobie żarty okupacyjne, lub rozkwit polskiego kabaretu w czasach komuny. Współczesny pęd widowni na sztuki łatwe i przyjemne, do kabaretu, potęga Zenka M. zapewne też o czymś świadczy.
Cooney wyprzedził czas i zaproponował żart z przedstawiciela instytucji onegdaj kojarzącej się z powagą, uczciwością, ba – szlachetnością. Archaiczne słówko „onegdaj” jest adekwatne do sytuacji współczesnego parlamentaryzmu i jego przedstawicieli, ongiś (znów słowa przebrzmiałe) honorowych wybrańców narodu, aktualnie – wpisując hasło „honor” – internet podaje definicję: „Honor – sub-marka Huawei przeznaczona dla młodszej grupy odbiorców”. A jaki jest rym do „poseł” – nietrudno zgadnąć.
W postawie parlamentarzysty Richarda Willey’a trudno znaleźć wzór do naśladowania, a jednak… Właśnie na nim wielu współczesnych posłów, niezależnie od trybalistycznych, kastowych przynależności do takiej czy owakiej partii się wzoruje. Bez żenady i obawy przed obciachem (słowo współczesne, więc właściwe do aktualnej sytuacji) kłamie, kombinuje, zdradza, poniża współpracowników. Im bardziej kłamie, tym głębiej grzęźnie w gęstwinę kłopotów. Jedynym jego celem i życiową zasadą jest – dogadzanie sobie.
Tymczasem jego fajtłapowaty pracownik, całkowicie uzależniony od mamusi prawiczek, wszystko robi, żeby „wszystkim dogodzić”, a przy tym mówi prawdę. Znakomity Mateusz Dewera nie tylko bawił, ale zachwycił bez reszty publiczność, nie tylko prostodusznością postaci George’a Pidgena, ale maestrią gry aktorskiej. Opanował scenę i wszystkie kobiety – tak postacie sztuki: kochankę – sekretarkę opozycji, którą poseł chciał wykorzystać nie tylko politycznie, jego żonę, której widocznie nie potrafił sprytnie zagadać, a nawet pielęgniarkę, opiekującą się jego mateczką.
Równie znakomity był Jan Mancewicz, kelner z ciągle wyciągniętą dłonią, bez wątpienia najbogatszy pracownik hotelu, bo kasował za wszystko. Zagrał brawurowo postać zanniego,rodem z comedii dell arte, sprytnego służącego, który ze wszystkich opresji wychodzi bez szwanku, za to z zyskiem. Równie zabawną postacią był (o tempora, o mores!) trup, w pierwszej scenie zabity przez tytułowe Okno na parlament, jak się okazało detektyw o nazwisku dziwnie swojskim – Rutkowski, który jednak nie umarł do końca, a co więcej – zagrany z polotem przez, nomen omen – Macieja Rutkowskiego.
Znakomicie zagrana farsa, z założenia opierająca się na totalnym chaosie, pomyłkach, gonitwach, tekstach i podtekstach zasłużyła z gromkie brawa. Więc takie otrzymała.
Autor – Ray Cooney
Przekład – Elżbieta Woźniak
Reżyseria – Piotr Męderak
Scenografia – Piotr Męderak
Obsada: Aneta Gierat, Katarzyna Ornatkiewicz, Marzena Ciuła, Marta Kontny, Maciej Małysa, Mateusz Dewera, Jan Mancewicz, Grzegorz Juras, Daniel Piskorz, Maciej Rutkowski