Upalne lato za nami – przed nami chłodne dni i noce, szczególnie gdy kaloryfery jeszcze nie grzeją i nie wiadomo jak mocno grzać będą, gdy węgiel płynie ciemną breją przez morza i oceany, gdy ciemno, bo latanie gasną coraz wcześniej, a przerwy w dostawie prądu do domów coraz częściej się pojawiają – cóż więc zrobić? Pójść do MDK na KSM.
I widownia posłuchała dobrej rady – stawiła się w komplecie, wszystkie miejsca wyprzedane, choć bilety wcale tanie nie były, ale niech tam – śmiech to zdrowie!
I śmiesznie zrobiło się od samego początku, bo jakże się nie śmiać, gdy na widownię tanecznym krokiem wybiegł Golonka (w skrócie Golon) a za nim Marcin Szczurkiewicz (romantycznie nazywany Łajzą) i poczęli drwić ze swoich nazwisk, z czego podobno śmiać się nie należy. Ale od tego jest kabaret, żeby przełamywać stereotypy. Postanowili więc zaatakować pierwszy rząd, bo wiadomo, każdy rząd jest najlepszym tematem kpin, bo nikt tak innym nie podpada, jak ci, którzy są najwyżej, najbliżej, wybijają się nad przeciętność. Oto pan słusznej postury, w dodatku założył ręce za pazuchy i spogląda na komików wzrokiem mało przychylnym, a na imię ma… Jarosław. No nie, taki fart! Może na drugie ma Andrzej? To by dopiero było śmiesznie. A tam, po prawej stronie naszej, czyli lewej waszej, siedzi sobie pani zdezorientowana, nie wie, gdzie jej prawica, bo nasza prawa, to jej lewa, więc trzeba jej dopiec do żywego – oby tylko prawa jazdy nie posiadała, bo zagraża, nie ma, więc nasze na wierzchu. I cała widownia już jest kupiona.
Bowiem, jak napisał sam Gombrowicz, a najlepiej wiedział, jaka jest Polska, jaki jest Polak, przecież większość życia spędził na emigracji: Gdy na ustach waszych jawi się gniew lub zachwyt, gdy słowo mędrca lub pieśń Beethovena rozpala wam duszę, uwodząc ją w nieziemskie kręgi, wówczas – na Alasce i na równiku – rodzi się ojczyzna.
Kabaret jest bez wątpienia najlepszym źródłem wiedzy o tym, co się w niej dzieje, a wiedzieć przecież trzeba – „W tej walce o głębszy sens życia i jego piękność – pisze Autor – nie jesteście osamotnieni. Na szczęście macie macie przy boku sztukę polską- i ona to, sztuka, nauczy was głębi, jej bicz, surowy i dobrotliwy zarazem, spadnie na was ze świstem ilekroć zaczniecie się rozklejać, ślimaczyć i mazgaić”.
I popłynęły pełne żaru i gniewu słowa ze sceny, skatologicznie (słowo nie mające nic wspólnego z katalogiem, choć tak by się mogło zdawać, lecz wprost przeciwnie, z dolną częścią przewodu pokarmowego, który z lubością i precyzją, wręcz dotykalnie, opisywali Artyści) – przedstawiając rzeczywistość dnia codziennego w ojczyźnie.
Poza jedzeniem i piciem oraz wysyłaniem w kosmos pewnego polityka zdezelowanym polonezem, do którego nie zmieścił się jego kot, bez wątpienia najlepsze są żarty z pogrzebu. Już Mark Twain zasłynął stwierdzeniem: pogłoski o mojej śmierci były mocno przesadzone i spokojnie żył dalej, po gazetowym ogłoszeniu, że już nie żyje. Kabaret Dno sięgnął… już kiedyś po ten temat i ludziom się podobało, podobało się więc też w Jaworznie. Najbardziej, gdy zapach skarpetek przyszłego nieboszczyka dodawał realizmu próbie funeralnej. Kabaretożecy bynajmniej nie pierwsi wpadli na ten wyborny pomysł: MyWonderfulLife.com daje użytkownikowi sporo możliwości. Można zaprojektować prosty pogrzeb i zrobić to za pomocą ogólnych wskazówek. Ale jeśli ktoś chce, to nic nie stoi na przeszkodzie by wybrać wszystkie detale – wybrać muzykę, napisać listy do najbliższych, wybrać osoby przemawiające. I tak dalej. Opcji jest multum. Pomysł jest znacznie starszy – już starożytni Hetyci na stypę zapraszali króla – nieboszczyka – którego zwłoki usadawiali na honorowym miejscu pogrzebowej imprezy. Publiczność przyjęła owacjami skecz, więc artyści podziękowali bisem, w którym pokazali w krzywym zwierciadle polską szkołę.
Żartowali z coraz powszechniejszej zdalnej nauki, która bynajmniej nie odchodzi do lamusa pedagogiki szkolnej. Pomoc niezbyt lotnemu dziecięciu w wykonaniu niedouczonego rodzica i równie nieporadnego sąsiada w osiągnięciu pozytywnej oceny bawiła na smutno, szczególnie gdy w tle widać było równie niepedagogicznego nauczyciela, zniechęconego, zmanierowanego, wyraźnie mającego wszystko w miejscu, do którego najchętniej sięgał przezabawny Jarosław Sadza alias Jarek. Niewątpliwie najwięcej, czego nie omieszkał podkreślić Marcin Szczurkiewicz, wnosił do image’u kabaretu Michał Tercz alias Michu, który nie tylko bawił słowem, lecz także przestawiał, przesuwał i wnosił dekoracje kabaretowe.
Jednak jednego nie przewidzieli (zapewne w następnym programie wykorzystają), że życie przerasta kabaret – oto sam Prezes prezesów oznajmił, że „nie ma na świecie dużo mądrzejszych ludzi niż ja”, na co od razu internauci zareagowali – ale są równie mądrzy np. Kowalski, Suski czy Sasin. Życie czasem przerasta kabaret, więc bawmy się – z uśmiechem zawsze cieplej.