motto:
A ja po prostu proponuję, Szanowne Panie i Szanowni Panowie z przedszkoli i szkół wszelkiej maści miasta Jaworzna, którzy z wielką pasją przygotowali naszych milusińskich, zbojkotujmy w roku przyszłym ten pseudokonkurs. Niech od przyszłego roku „Jawor” będzie konkursem dla jury i miast ościennych, bo to oni (przede wszystkim to „niby-jury”) są najważniejsi. BOB
Jest (jeszcze) sobie konkurs. Z ambicjami. Na tyle ambitnymi, by przyjąć nazwę Festiwal – od łacińskiego słowa festivus czyli świąteczny. Miał zatem ambicję być świętem kultury dzieci i młodzieży – z Jaworzna przede wszystkim, ale też nie blokował dostępu żadnemu dziecku młodszemu czy starszemu spoza naszego grodu – też ambitna nazwa, bo jako żywo, choć jest Gródek, a nawet Grodzisko, to o żadnym jaworznickim księciu historia, a nawet legendy nie wspominają. Pełna nazwa to Festiwal Kultury Dzieci i Młodzieży „Jawor 2019”.
Warto wspomnieć, że Festiwal ów zastąpił inny, o podobnym charakterze, organizowany przez katowicki Pałac Młodzieży, który nie wiedzieć czemu, przestał zachęcać dzieci i młodzież do czynnego uprawiania kultury. Jaworznicka inicjatywa spotkała się z ogromnym odzewem. W konkursie brało udział zwykle dobrze ponad tysiąc uczestników. Przeglądy konkursowe trwały po kilka dni i… o dziwo (o ile można tak napisać nie oburzając panienek) – jury spisywało się znakomicie. Zjawisko niezwykłe, można powiedzieć, wręcz niebywałe – tym bardziej, że zasiadało w nim sporo spośród dzisiejszych jurorów, a dziś zasiada sporo z nauczycieli, wówczas biorących udział w kulturalnych zmaganiach w charakterze opiekunów grup. I wówczas, i dziś pojawiali się też jurorzy z innych miast, placówek a nawet uczelni.
W tym roku przybyło nieco mniej uczestniczek i uczestników kulturalnych potyczek – wg Organizatorek spadek liczebny spowodowany jest demografią i nałożeniem się terminów (w tym samym czasie odbył się konkurs taneczny ze znacznie atrakcyjniejszymi nagrodami w Wodzisławiu Śląskim), za to pojawiła się obfitość komentarzy – głównie negatywnych, oskarżających jurorów przeglądów. Najbardziej dostało się paniom, które oceniały recytatorów. (zainteresowanych zapraszam na stronę www.mdk.jaworzno.edu.pl – komentarze).
Tu kamyk do ogródka nauczycielskiego, o który łaskawie zatroszczyła się jedna z Komentatorek: Tym razem uzasadnione pretensje jurorki miały nie tylko do wykonawców, ale też w dużym stopniu do opiekunów”. Cóż, jak widać to bardzo piękne podsumowanie opiekunów w obliczu strajków nauczycieli! Ogromne brawa i owacje na stojąco, dla szanownego jury!
Strajk nauczycieli, jak wiadomo przekłada się na ogromne poparcie dla pedagogów, objawiające się masowym przyłączaniem się do strajku innych, równie pomijanych finansowo grup budżetówki, także górników, hutników, a nawet rolników. Cały kraj wspomaga nauczycieli w akcji Wspieram nauczycieli – „Już pięć milionów! Kwota ciągle rośnie” – (info. z 15.04) jeszcze tydzień, dwa i wyniesie całe 10 zł dla nauczyciela.
Dodam inny kamyczek do nauczycielskiego ogródka – masowy wysyp uczestników Festiwalu Kultury dzieci i Młodzieży przypadał na czas walki o awans zawodowy – aby uzyskać tytuł nauczyciela dyplomowanego, należało się wykazać osiągnięciami. Obecnie ponad 60% nauczycieli już awans uzyskało, reszta musi długo poczekać, bo takie reguły wprowadziła Pani Minister. Na domiar złego na liczebności młodych artystów odbił się również niż demograficzny. Konkurs więc nie cieszy się już taką frekwencją jak niegdyś.
I tu MOŻLIWY powód surowości jurorów – kiedyś mieli wybór, teraz jest mizeria. Kiedyś przyznawali miejsca za realne osiągnięcia, dziś MAJĄ OBOWIĄZEK – zdaniem zakochanych w swoich pociechach – absolutnie słusznie, bo któż ma kochać dzieci najbardziej bezwarunkowo jak nie rodzice? – rozdawać nagrody jak na zawodach sportowych… żółwi – zawsze przecież przypełza pierwszy, po nim drugi i trzeci. O ile aż tylu przystąpiło do zawodów! Na przykład w najbardziej oburzającym komentatorów konkursie recytatorskim w kategorii kl. I-III wzięło udział aż! czworo recytatorów – i wstrętne jurorki nie przyznały ani jednego miejsca. Zgroza. Niedobre kobiety. Przecież można było przyznać pierwsze, drugie, trzecie miejsce i wyróżnienie. Chociaż nie – w regulaminie ktoś wpisał absurdalny paragraf: W przypadku niezgłoszenia się przynajmniej pięciu uczestników w danej kategorii przegląd w jej ramach nie odbędzie się, jednak uczestnicy mogą dokonać prezentacji i brać udział w zmaganiach o Grand Prix w poszczególnych przeglądach. Może cholery zapoznały się z regulaminem? Tylko po co?
Festiwal od lat przygotowują organizacyjnie dwie panie: Agata Stelmachów z DK Szczakowa im. Z. Krudzielskiego i Renata Gacek z MDK im. Jaworzniaków – a to znaczy, że wysyłają informacje do szkół, zabiegają o sponsorów, o których jest coraz trudniej, „łapią” jurorów – zwykle są to nauczyciele, teatrolodzy, muzycy, choreografowie, tancerze i przedstawiciele placówek kultury (czyli osoby kompletnie nieprzygotowane do pełnienia funkcji jurorskich). Muszą też uzgodnić terminy – a zawsze znajdują się różne nieprzewidziane przypadki, które trzeba uwzględnić nawet w dniu konkursu. Zadbać o obsługę i oprawę poszczególnych przeglądów. Często muszą też poprowadzić turnieje, bo nie zawsze można znaleźć uczniów szkół chętnych do opuszczenia zajęć szkolnych tuż przed końcem roku.
I co z tego? – zapyta ktoś rozumny i doda – podjęły się, to niech zadbają o właściwy poziom, wysokie nagrody, jurorów z najwyższej półki, najlepiej z tytułami profesorskimi, niechby byli powszechnie znani z telewizji, ostatecznie z pierwszych stron kolorowych gazet. A jeśli nie potrafią, to po co ten konkurs?
Na to pytanie doprawdy trudno odpowiedzieć. Po co stresować znakomicie przygotowane, wielce utalentowane dzieci? W życiu dość stresów je czeka. Teraz czas na głaskanie po główkach, pieszczoty, a nie jakieś głupie wymagania. Pewien praktyk kiedyś zaproponował, by dzieci do trzeciego, czwartego roku życia nie wypuszczać z kojca, nie pozwalać chodzić – po co mają się przewracać, nabijać guzy, absorbować uwagę rodziców? Niech leżą cierpliwie i dorastają do wieku, gdy już same o siebie zadbają. Równie znakomity pomysł, jak nadopiekuńcze pokrzykiwanie na jurorów, którzy mają iście antyczny problem: dbać o poziom konkursów czy dbać o uśmiech szczęśliwego maluszka?
Mój przekąs wynika z doświadczeń własnych – jako organizatora różnorodnych konkursów, czasem jurora, od mnóstwa lat opiekuna zespołów teatralnych, recytatorów, zdarzało się, że i wokalistów – wygrywających i przegrywających. W tym roku przegrały moje dzieciaki młodsze, wygrały starsze. Rodzice maluchów nosy zwiesili na kwintę, bo jednak fajnie się wygrywa. Dzieci same uznały, że na przegraną zasłużyły. Postanowiły popracować, poprawić błędy i wystąpić jeszcze raz – dla ojców w Dniu Ojca, na który serdecznie zapraszam już w czerwcu Ojców przede wszystkim, ale nie zamkniemy z pewnością drzwi przed dziadkami, wujkami a nawet mamami i ciociami.
Nikomu nie przyszło do głowy podważać werdykt jury. Taka jest umowa – bierzemy udział w konkursie, decydujemy się na osąd jury. Czasem jest radość, czasem smutek – jak to w życiu, które też nie jest absolutnie sprawiedliwe.
Więc może jednak warto, by FKDiM Jawor za rok znów wzbudził kontrowersje? Aktywnych Rodziców, szczególnie z kontaktami do sponsorów Organizatorki z pewnością nie przegonią. Może pojawi się nawet dobroczyńca, który zafunduje Jurorów z wymarzonej górnej półki? Ale będzie JAZDA!
Zbigniew Adamczyk