Gdy jesteśmy dziećmi, uwielbiamy dostawać prezenty. Towarzyszy temu ogromna ekscytacja, poruszenie, radość z odkrywania nowego, nieznanego, tajemniczego. Z wiekiem i bagażem doświadczeń coraz mniej spodziewamy się dobrego po tej drugiej stronie. Na wszelki wypadek nie ryzykujemy. Mamy ustalone już i sprawdzone preferencje, a prezenty najczęściej kupujemy sobie sami, żeby nie było niemiłych niespodzianek.
Grażyna i Marian po raz pierwszy w życiu wyjeżdżają razem do luksusowego hotelu właśnie za sprawą prezentu od córki. Prezentu z okazji okrągłej rocznicy ślubu, choć dyskutują w sposób dość ożywiony czy to 40 czy 41 lat minęło od tego radosnego wydarzenia. Nie znają jednak praktycznego znaczenia słowa “luksus” ani metod radzenia sobie z nim, bo tu trzeba sobie zdawać sprawę, że rozwiązania uważane za luksusowe mogą takie być czasem tylko dla pewnej grupy ludzi. Czasem zaś by należycie z nich korzystać, wymagany jest specjalny regulamin czy instrukcja obsługi. Brak znajomości tych reguł powoduje pasmo problemów dla bohaterów: problem z dostaniem się do pokoju, awersję do egzotycznego – jak na ich gusta – menu w hotelowej restauracji, konieczność posiadania strojów kąpielowych i szlafroków w strefie SPA. I z pewnością wspólny weekend dałoby się jakoś przecierpieć, gdyby nie gość spod łóżka (świeżo upieczony minister o ironio – kultury, który znalazł się w bardzo niezręcznej dla siebie sytuacji) oraz portier, który zależność pomiędzy państwem z- i spod łóżka definiuje jako erotyczny trójkąt, będący odskocznią od szarej, małżeńskiej codzienności, a po namyśle nawet najchętniej zamieniłby trójkąt w czworokąt i uwzględnił w nim swoją osobę.
Spektakl w dużej mierze opiera się na humorze małżeńskich stereotypów. Każdy to zna i obserwuje, choćby nawet pod dany stereotyp nie podpadał. Ustalone z góry małżeńskie role i niezaradność w odwracaniu ich śmieszy widzów już od lat i pokoleń. Ujawnia to jedna z komicznych scen, gdy żona oczekując romantycznych uniesień, przykłada rękę męża do serca, a ten zamiast docenić bijące dla niego serce żony, myśli, że to na tle nerwowym. Po 40 latach małżeństwa każdy potrzebuje jakiegoś urozmaicenia przekonuje Grażyna Mariana ale czy koniecznie aż tak efektownych i ekstremalnych.
Spektakl był już wystawiany w MDK, ale zarówno treść jak i formuła przyciągają niezmiennie szerszą publiczność. Choć styczeń nie jest idealnym terminem, bo po świętach i bujnym okresie sylwestrowym szukamy raczej oszczędności, wyciszenia czy sportu udało się zebrać sporą grupę teatralnych wielbicieli. Pamiętajmy, że śmiech to zdrowie. Marian główny bohater co prawda polemizuje z sensem wydarzeń kulturalnych, a gdy żona pyta go: “Dlaczego Marian nie zaprosiłeś mnie nigdy do teatru?” Odpowiada z niesmakiem: “Daj spokój same tam gnioty, bilety drogie, wolę sobie kupić zgrzewkę piwa i meczyk puścić”.
Ale to tylko z przekory. Na widowni nie brakowało par w tym przedziale wiekowym, może ktoś nawet dostał bilet w prezencie na swoje osobiste rubinowe gody? My zachęcamy do śmiechu, teatru i odwiedzania nas przy okazji nadchodzących wydarzeń.