O nauczycielach można mówić długo i różnorodnie. Są tacy, owacy i jeszcze inni. Niektórym wkłada się kosz na głowę, innych się wspomina z czcią przez całe życie. Większość jest mdła, bo działa zgodnie z regułą: jaka płaca, taka praca. Jednak wszyscy w mniejszym czy większym stopniu wpływają na kształtowanie się młodego człowieka. W coraz większym stopniu, bowiem rodzice ochoczo cedują na pedagogów trud wychowywania swoich pociech, choć jak sama nazwa wskazuje – są od nauczania. A to nie to samo. Współcześnie, co gorsza, ciężar kształtowania młodych przerzucany jest na media, szczególnie na internet, który uczy, bawi, lecz czy wychowuje?
Internet przy tym jest mądrzejszy nie tylko od rodziców, lecz także od nauczycieli. Wujek Google wie wszystko, nauczyciel, jeśli jest naprawdę dobry, opanował zaledwie swój przedmiot. Więc trudno mu być wzorem do naśladowania. Jeśli przy tym do szkoły przychodzi piechotą, przyjeżdża autobusem lub starym samochodem, jest raczej obiektem politowania, oby nie pogardy.
Rykoszetem brak wzorców i autorytetów uderza w uczniów. Nie potrafią sobie dać radę w zderzeniu ze współczesnością, przez którą muszą podążać sami, samotnie. Nigdy w całych dziejach ludzkości nie było tak wielu, tak częstych i tak groźnych zmian, które dorosłemu człowiekowi nie mieszczą się w głowie. Nigdy nie było tylu zagrożeń, nawet mimo wojen światowych, strasznych, lecz przecież niezdolnych unicestwić całą cywilizację, zniszczyć całe życie na Ziemi.
Anna Maria Wesołowska, polska prawniczka, sędzia w stanie spoczynku, odznaczona Odznaką Honorową za Zasługi dla Ochrony Praw Dziecka i Orderem Uśmiechu postanowiła wedle własnych sił poprawić sytuację zagubionego pokolenia, a sił ma naprawdę wiele, co udowodniła na spotkaniu – Konferencji dla dyrektorów szkół i nauczycieli na temat standardów ochrony małoletnich.
Wystąpiła jako sędzia, znawca prawa, osoba zaangażowana w modyfikację trudnego do zrozumienia, pełnego niedopowiedzeń, które umiejętnie wykorzystują prawnicy do udowodnienia własnych lub reprezentowanego klienta racji, lecz przede wszystkim jako NAUCZYCIELKA.
Zaangażowana bez reszty w walkę o dobro dzieci i młodzieży. Dzięki niej w wielu już szkołach działa psycholog. Teraz stara się doprowadzić, by wszystkie szkoły miały podobnie łatwy dostęp do prawnika.
– Ufff – rozległo się głośne westchnienie nadziei na widowni MDK. Słuchający z przejęciem zaangażowanego dyskursu pani Sędzi Wesołowskiej dyrektorki (w zdecydowanej większości), najlepiej wiedzą, że to zaszczytne stanowisko jest dzisiaj bardziej niebezpieczne niż praca sapera.
Pani Anna Maria przywołuje autentyczną sprawę:
Oto do szkoły chodzi śliczna, utalentowana, lecz bardzo szczupła panienka. Kiedyś mdleje na lekcji. Nauczycielka wzywa matkę, która wyjaśnia, że córka chodzi na balet, więc musi być na diecie, a w ogóle, ona jest matką, zgodnie z Konstytucją ona odpowiada za dziecko, więc wara od nich obu. Po jakimś czasie dziewczyna umiera.
– Kto jest winien? – stawia pytanie pani Sędzia. – Nikt – odpowiada jeden z niedokształconych prawnie nauczycieli. – Jak to nikt? – dziwi się pani Sędzia – przecież nastąpił zgon młodej dziewczyny! Z sali padają różne sugestie, wszystkie niewłaściwe, więc zapada trwożne milczenia. Pani Sędzia ogłasza zatem wyrok – szkoła!
– Jakże tak, dlaczego tak, z jakiego powodu tak? – szemrze widownia.
– A bo tak. Szkoła jest odpowiedzialna za swoich uczniów. Ma zadbać o dobro i bezpieczeństwo swoich wychowanków. Jeśli rodzice są niewydolni, jeśli rodzice nie potrafią lub nie chcą zadbać o swoje dziecko, ono nie może zostać pozbawione troski – szkoła ma obowiązek ich w tym wyręczyć, zgłosić, gdzie trzeba, zaniedbania, domagać się od innych władz: policji, prawników, by dziecko było zaopiekowane.
Cisza stała się niemal dotykalna.
Pani Sędzia postanowiła drążyć nauczycielskie sumienia mniej agresywnie, lecz bardziej emocjonalnie. Czego dzieci najbardziej oczekują?- zapytała. Posypały się odpowiedzi: miłości, troski, bezpieczeństwa – kiwała potakująco głową. Następnie wyciągnęła z kupki różnych rysunków, które leżały bezładnym stosem na stoliku jeden. Uniosła go i przeczytała: zeby rodzice się nie kłocili! Zeby mamusia nie piła drinków, zeby tatus nie palił papierosów, bo może umzeć, a ja ich kocham.
Takich wstrząsów popartych odpowiednimi przepisami, które są do dyspozycji nauczycieli/dyrektorów szkół wytrząsała z doświadczonej mnóstwem przeżytych i odbytych przewodów sądowych, zaaplikowała zebranym pedagogom całe dwie godziny lekcyjne.
Pozostawiła przygotowany przez siebie przewodnik, ilustrowany mnóstwem zdjęci, do dyspozycji wszystkich zebranych i tych, których nie było, lecz też chcieliby poznać meandry praw i obowiązków regulujących zasady życia, a w konkretnych przypadku pedagogów – bezpiecznego funkcjonowania szkoły, a przede wszystkim uczniów.
Nic dziwnego, że nauczyciele, którzy jak wszyscy wiedzą, sami wiedzą najlepiej – wstali i na stojąco serdecznie podziękowali za przekazane wskazówki.
Niejeden pomyślał sobie – ta Sędzina jest bardziej zatroskana losem dzieci niż ja. Spróbuję jej co najmniej dorównać.
Pani Anna Maria Wesołowska przed spotkaniem z nauczycielami i dyrektorami szkół w tym samym dniu odbyła pogadanki z młodzieżą licealną i dziećmi z podstawówki jaworznickich szkół.
– Jak było? – zapytałem. – Spoko! – i to był szczery wyraz prawdziwego uznania.