Na Robina Hawdona zawsze można liczyć, zwłaszcza jeśli obsada farsy potrafi sprostać wyzwaniu. Farsa nie jest gatunkiem szczególnie wymagającym intelektualnie, chodzi w niej nie o filozofowanie, lecz o zabawę. Znawcy teatru wiedzą doskonale, że zagrać tragedię jest łatwo, komedię znacznie trudniej. Tu widza znacznie trudniej zadowolić. Być może dlatego, że życie na ogół nie jest łatwe. Nie ma się z czego śmiać, więc do śmiechu mniej jesteśmy przyzwyczajeni.
No bo z czego tu się śmiać?
Pan młody budzi się po wieczorze kawalerskim skacowany na maksa – mało śmieszne. Szczególnie dla niego, bo mózg gdzieś sobie wyszedł i nie chce wrócić, więc głowa pęka z tęsknoty. Obok leży dziewczyna, ale nie wiadomo, co za jedna. Jeszcze mniej śmieszne, gdy ostatnia czynna komórka mózgowa przypomina, że za chwilę przyjdzie tak właściwa, ta znana, ta wybrana, tak, którą masz poślubić za kilka godzin, albo jeszcze wcześniej. O Boże! Powtarza Bill raz za razem, gdy kolejne szare komórki zaczynają się reaktywować.
Farsa się zaczyna, komplikacje się nawarstwiają i spiętrzają. Przyjaciel – Tom myli Julie z Judith, chociaż ta druga to jego dziewczyna. Rachel, która ma zostać żoną, okazuje się niekoniecznie tą właściwą, a na pewno nie najinteligentniejszą. Mamusia panny młodej uznaje, że wina szefa hotelu, pana Dupont, którego nazwiska nie potrafi właściwie wymówić, to brak wina.
Wszyscy się kłębią, przepychają, absurd goni absurd, widz jednak się wyśmienicie bawi, bowiem trafił na znakomitą ekipę aktorską, która potrafi te bzdury rewelacyjnie przekazać. Finezyjnie, dynamicznie i komicznie.
Pomaga w tym tekst, sam w sobie zabawny, uzupełniany – jak to w farsie bywa – uaktualnieniami sytuacyjnymi. I tak Julie zwierza się, że na sam widok Toma, którego grał Rafał Mroczek miała mroczki, a mamusia przekonuje maitre’a Marka Włodarczyka, że całe zamieszanie to nie żadna afera, lecz zaledwie jakaś nieistotna aferka.
Niezbyt rozgarniętą pannę młodą zagrała rewelacyjnie Daria Zawratyńska, której fenomenalna artykulacja wywoływał nie tylko śmiech, lecz i zachwyt dla jej vis comiki.
Dodatkowym bonusem dla jaworznickich widzów była informacja, że Anna Samosionek właśnie w Jaworznie, na scenie MDK zaliczyła swój debiut w Ślubie doskonałym i zagrała doskonale, choć bez wcześniejszej próby. Profeska!
Sprostał również wyzwaniu farsowemu Mateusz Łapka, choć nie powiódł swojej wybranki do ołtarza – po namyśle uznał, że jednak woli nieznajomą, z którą poczuł się jak we śnie – doskonale! Trudno mu się dziwić – Kaja Paschalska ma w sobie to coś, co uwodzi każdego mężczyznę, nawet tego, który miał pecha siedzieć w najdalszych rzędach.
Nic dziwnego, że brawa posypały się gromko i rzęsiście, oczywiście na stojąco – a widzowie wychodzili ze spektaklu w wybornych humorach. Do następnego Hawdona!
OBSADA:
Marek Włodarczyk – pan Dupont, Maître d’hôtel
Kaja Paschalska – Julie, kochanka pana młodego, narzeczona jego przyjaciela
Magdalena Górska – Judith, uczynna pokojówka,
Daria Zawratyńska – Rachel, panna młoda, zdradzona przez Billa
Anna Samosionek – mamusia panny młodej
Mateusz Łapka – Bill, pan młody
Rafał Mroczek – Tom, przyjaciel pana młodego
Autor: Robin Hawdon
Reżyseria: Rafał Sisicki Producent: Kamila Polak
Producent: Teatr Tu i Teraz Kamili Polak