Ten koncert w Polsce nie powinien się odbyć. Alicja Majewska przez cały czas koncertu, niemal pełne dwie godziny CHWALIŁA SIĘ, zamiast po polsku sarkać, marudzić, narzekać na wszystkich i na wszystko!
Faktycznie ma się czym chwalić – ciągle perfekcyjnie czysty głos, nieprawdopodobne werwa, ciepło, które od Niej bije i fenomenalny kontakt z widownią. Jeśli dodać jeszcze główną nagrodę w Opolu, Grand Prix w Rostoku, zwycięstwo w Hawanie, Medal Zasłużona Kulturze „Gloria Artis”,
Złoty Mikrofon – jest się czym chwalić. Nie licząc oczywiście wielu przebojów, złotych godów na scenie, z czego nad czterdzieści wraz z kompozytorem, pianistą, a jak się okazało na jaworznickiej cenie – także wokalistą, tekściarzem i … złośliwcem – Włodzimierzem Korczem. Kompozytor dołączył również do przechwałek, wszak i jemu życie nie poskąpiło sukcesów. Skomponował, zaaranżował i zagrał taką liczbę przebojów, które śpiewali i śpiewają niemal wszyscy polscy artyści sceny, że można by nią obdzielić sporą grupę kompozytorów. I także nie odpuszcza. Chociaż… W pewnym momencie złamał zasadę i poskarżył się, że w jednym dniu, na dwóch kontynentach dwie diwy polskiej wokalistyki Alicja Majewska i Edyta Geppert wykonały tę samą piosenkę, oczywiście jego kompozycji – Jaka róża, taki cierń, obie zwyciężyły, obie odebrały spore gratyfikacje finansowe, a on odebrał… gratulacje. W ramach słodkiej zemsty sam, bez pomocy, za to nieprawdopodobnie dynamicznie, z wigorem i niezwykłą maestrią wykonał utwór na fortepianie. Zebrał ogromne owacje, lecz pieniądze niestety z nieba się i tym razem nie posypały. Wrócił więc do chwalenia się. Tym razem umiejętnościami poetyckimi. Otóż napisał kluczowe słowa do piosenki Na dwa dni, resztę, co przyznał z grymasem lekceważenia, uzupełnił Artur Andrus, które cała widownia natychmiast podchwyciła i wykonywała jako refren wraz z mistrzem. Poza ostatnią zwrotką, którą spuentował lirycznie śpiewając solo: Tarara rajra ra, tarara rajra rara, tarara rajra ra, tarara rajra rara. Nic więc dziwnego, że mottem wieczoru był tytuł promowanej właśnie najnowszej płyty – „Chce się żyć”.
– Jakie inne pasje ma pani poza śpiewaniem?
– Żadnych, śpiewanie to moje życie.
Recepta na wspaniałe życie – pracować z pasją w zawodzie, który jest największą pasją. Trudno się wówczas zmęczyć, trudno znudzić.
Zabrzmiały najbardziej znane przeboje Artystów, bo jak podkreśliła pani Alicja- dobra piosenka to znana piosenka. I trudno się z tą prawdą nie zgodzić. Zabrzmiały nowe, do których muzykę skomponował WIADOMO KTO, a teksty dopisali Magda Czapińska, Andrzej Sikorowski, Tomasz Misiak, Artur Andrus. Wykorzystano też “wyjęty z szuflady” tekst Wojciecha Młynarskiego sprzed kilkunastu lat.
Mistrz Młynarski zmienił nieco ton wieczoru, bowiem zaatakował bezceremonialnie i tak ostro, że Artystka poinformowała, że zdecydowała się tekst zaśpiewać dopiero w wieku, w którym może sobie pozwolić już na wszystko. Panowie spuścili uszy po sobie, gdy usłyszeli, że Panom rozsądku nie przybywa z powodu pięknych pań. Pan, pragnąc panią uszczęśliwić głupieje, bez dwóch zdań…
Kobietom to zgoła zupełnie nie przeszkadzało, co widać było po uśmiechniętych buziach.
Artystom towarzyszył Warsaw Opera QUARTET w składzie:Michał Lisiewicz – I skrzypce; Sławomir Talacha – II skrzypce, Elżbieta Porębska – altówka i Marta Małgorzata Ziarko na wiolonczeli. Im przypadło wykonanie najsłynniejszej wokalizy z serialu „07 zgłoś się”, w oryginale wykonywanej przez Grzegorza Markowskiego. I wywiązali się wyśmienicie. Z pewnością nikt się nie spodziewał, że tak można.
Była także chwila zadumy. Niejednemu zakręciła się łza w oku, gdy Majewska wspomniała zmarłego niedawno Zbigniewa Wodeckiego i zaśpiewała “Żal niebieski”, skarżąc się, „Ty masz chóry i orkiestry ze swych gwiazd, a w nas cisza po tych skrzypcach, po tej trąbce, po tym głosie jak złocony wrześniem las…” Jaworzno pamięta, że w maju piosenkarz miałby 70 lat i na koncert eMBandu bilety zostały wyprzedane zanim się chętni zorientowali, a powtórki, niestety, nie będzie.
Było zatem i wesoło, i nostalgicznie, i refleksyjnie, i dynamicznie. Publiczność doceniła recital tak gromkimi brawami i owacjami na stojąco, że nie było innego wyjścia – bis, a po bisie drugi bis. Straszliwy i prowokacyjny: zaśpiewany w obcym języku, na domiar złego po rosyjsku! Lecz słuchacze uznali, że i tak, na przekór wszystkiemu: Chce się żyć!
PS. O wyśmienite nagłośnienie koncertu zadbał Michał Łyp.