Dawno, dawno temu, gdy na polskim tronie zasiadał Bolesław Krzywousty, język polski był w powijakach, we Francji wybuchł skandal. Oto znakomity filozof, poeta i teolog Piotr Abelard uwiódł o niemal dwadzieścia lat młodszą zakonnicę, także słynną z mądrości – Heloizę. Ich niedozwolona miłość zakończona haniebnym okaleczeniem Abelarda, który sam swoimi pieśniami miłosnymi, śpiewanymi przez trubadurów, rozgłosił swój występek. Dziadka Abelarda Gizy najwidoczniej zafascynował średniowieczny romans, bowiem tym imieniem chciał nazwać swojego syna, lecz urodziła się córka, dał jej więc na imię Heloiza. Obiecała ona, że gdy dorośnie i urodzi syna, będzie miał na imię Abelard. Dziadkiem tym jest Hugon Lasecki, wybitny malarz i rysownik, którego wigor, mimo 91 lat wspominał w swoim stand-upie wnuk, urody raczej wschodniej – nie wiadomo po kim, może po ojcu, Mirosławie, zanym psychoterapeucie.
Nazwisko artyście kojarzy się z piramidami w egipskiej Gizie, ale bardziej prawdopodobny jest polski rodowód, bo jest dość popularne – w 2023 r w Polsce doliczono się 4620 Gizów, jednego, z Chanowa, znam osobiście. Według polskiej etymologii słowo to pochodzi od wyrazu prasłowiańskiego, który znaczył „guz, narośl”. Zdecydowanie mniej egzotycznie.
Kuba „Śliwa” Śliwiński*, który rozpoczął spotkanie stand-uperów w MDK doliczył się w Polsce zaledwie czterech Abelardów, więc samo imię jest już wyjątkową marką. Jego występ od razu wprowadził publiczność w wyborny nastrój, bo chociaż, jak wymaga formuła występu „na stojąco” i bez rekwizytów, tematyka była do przewidzenia, słownictwo takoż, jednak dowcip i sposób wykonania był na znakomitym poziomie.
Poziomu nie obniżył Janusz Pietruszka**, choć dworował sobie nie tylko ze swojego pospolitego, warzywnego nazwiska, ale też jego imię aktualnie stało się symbolem obciachu. Wybornie kpił ze stereotypów, którym chętnie ulegamy, szczególnie z ciągle trwających różnic między miastem a wsią. Na własnym przykładzie udowadniał, że „chłop potęgą jest i basta”. A różnice? Jakie różnice?
Wszędzie pije się tyle samo, nawet napoje niewiele się różnią, bo zazwyczaj kupowane w sklepie.
Wreszcie pojawił się Giza i od razu włączył psychoterapię polityczną. – Dzień dobry! Przywitał się, choć był już dość późny wieczór i dodał: drugi dobry dzień, bo występował we wtorek, a wybory w niedzielę 15 października odebrały władzę rządzącej formacji. Aluzji politycznych było całkiem sporo, a wszystkie spotykały się z owacyjnym przyjęciem – nie wiadomo czy dlatego, że na widowni byli sami przeciwnicy władzy czy też wygrana dodała im mocy, a przegranym odebrała ducha.
Giza*** dowcipkował nie tylko politycznie. Jego stand up miał, mimo, a może specjalnie, wymiar właśnie terapeutyczny. Szerokim wymachiwaniem ramion, niczym wahadłem, przekonywał, że wszystko co robimy – wraca do nas. Dobro wraca i zło wraca. Przekornie przekonywał do wegetarianizmu, bo sam mięsa nie je (tak przynajmniej deklarował), pytając czy wśród do ostatniego miejsca wypełniającej salę widowiskową jest ktoś, kto osobiście zabił zwierzę i je zjadł. I zdziwił się, bo zgłosił się pan Maciek, który trafił motocyklem sarnę i przyrządził ją, może w potrawce, i smakowała mu. Kilkuminutowa pantomima wydłubywania kłaczków sierści z sarnięcej pieczeni dobitnie pokazała, co sądzi o takim daniu i być może dała do myślenia, choć trudno się spodziewać, że Polak zrezygnuje ze schabowego, niekoniecznie z sarny.
Ważnym wątkiem występu były opowieści o relacjach z własnymi dziećmi, a 43 latek ma dwie córki Mię (5 lat) i Idę (2 latka). Bez wątpienia późne ojcostwo mocno musi mu doskwierać i nic dziwnego. Szczególnie gdy „tata nie wraca ranki i wieczory”, jak pisał poeta, bo ciągle w trasie.
– Często wkurzam się na starszą córkę – zdradza Abelard. – Jest taka sama, jak ja. Ciągle się ze mną kłóci!
Dzieci zwykle nie potrafią zrozumieć problemów egzystencjalnych – pieniądze dostaje się przecież z bankomatu, więc dlaczego tatki nie ma w domu, dlaczego wraca zmęczony, dlaczego nie chce się codziennie bawić? Gdy więc zapytał, kogo bardziej kochasz mamusię czy tatusia, zdziwił się, gdy padła stanowcza odpowiedź. Sam nie śmiał stanowczo odpowiedzieć na pytanie córki czy kocha bardziej ją, czy jej ulubioną zabawkę, żeby nie urazić jej uczuć.
* Kuba „Śliwa” Śliwiński – trójmiejski komik. Na scenie od ponad 20 lat. Zaczynał w Teatrze Wybrzeżak. Od początku zaangażowany w tworzenie spektakli teatralnych, a od przeszło dekady zajmuje się głównie improwizacją komediową. Występuje w składzie grup: Dzikie Węże i W Trzech Osobach.
** Janusz Pietruszka – polski artysta kabaretowy, autor tekstów, stand-uper. Od 2009 roku członek kabaretu Słuchajcie, późniejszego kabaretu Zachodniego, z którego odszedł w listopadzie 2019. Wieloletni dyrektor artystyczny i generalny Festiwalu Kabaretu w Zielonej Górze. Honorowy członek kabaretu Hlynur. Współzałożyciel i członek grupy improwizacyjnej Siedem Razy Jeden.
*** Abelard Piotr Giza – ukończył politologię na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, polski komik, stand-uper, scenarzysta, autor tekstów komediowych. Założyciel i lider Kabaretu Limo, w którym występowali m.in
Ewa Błachnio (w kabarecie od 2000 roku, w 2001 otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki na Lidzbarskich Biesiadach Humoru i Satyry w Lidzbarku Warmińskim),
Wojciech Tremiszewski (w kabarecie od 2005 roku),
Szymon Jachimek (w kabarecie od 2001 roku) – autor tekstów piosenek.
Abelard Giza (w kabarecie od samego początku) – autor tekstów, reżyser – według rankingu Standupedia.pl znajduje się na 4. pozycji w rankingu najpopularniejszych polskich stand-uperów. Twórca programów stand-upowych „Proteus Vulgaris”, „Ludzie, trzymajcie kapelusze”, „Numer 3”, „Piniata” i „Zaodrze” oraz serialu „Kryzys”. Autor tekstów do magazynu satyrycznego „Chichot” oraz kilku programów telewizyjnych. Od 2007 do 2015 roku działał w Grupie Impact. Członek grupy teatralnej Muflasz oraz od 2018 roku pomocnik retoryczny i powieściopisarz.