Szalony bigos, czyli konkurs talentów

Choć VII Konkurs Talentów „Szału nié ma”, wymyślony przez niestrudzonego pana Zbigniewa Adamczyka, odbył się 20 stycznia 2017 roku, w Dzień Bigosu, organizator nie wprowadził fermentu i nie wprawił nikogo w konfuzję, a wyrażając się kolokwialnie – nie narobił bigosu, myląc zgłoszenia oraz oświadczając, że to ostatnia edycja przedsięwzięcia, jak to uczynił był podczas listopadowego „Śmiej się pan z tego”.W pierwszy piątek ferii zimowych sala audiowizualna zamieniła się w kociołek kipiący twórczą atmosferą. Chociaż podczas konkursu wystąpiło niewielu pretendujących do tytułu szalonego talentu, razem stworzyli danie bogate w różnorodne smaki niczym bigos staropolski. (Dorastająca Alicja wprosiła się na zwariowaną herbatkę, a pan Adamczyk zaprosił do skomponowania szalonego bigosu…)
Występy poszczególnych uczestników odbiegały od siebie przede wszystkim poziomem trudności wybranych utworów. Najciekawszy pod względem repertuaru był występ dziewięcioletniej Julii Tekieli, która zaprezentowała rodzaj performance’u. Ambitna dziewczynka wykonała dwa utwory. Najpierw publiczność i oceniający usłyszeli piosenkę „Prosto do nieba” autorstwa ekscentrycznej artystki Ashi Grzesik, wokalistki i wiolonczelistki, obdarzonej pięknym głosem i mającej niebanalne pomysły. Intrygujący utwór, zawierający przebłysk geniuszu, a jednocześnie balansujący na granicy pretensjonalności, wprawił jurorów w konsternację. Przedstawiona piosenka, która wpisuje się w konwencję kabaretową, jest niewątpliwie doskonałym materiałem dla wykonawcy, pragnącego wyeksponować różne zdolności (wokalne, instrumentalne, aktorskie), jednak wymaga dojrzałości artystycznej, której Julii jeszcze brakuje. Młoda artystka zdecydowanie mniej kontrowersyjnie zaprezentowała się w drugim utworze – „Makiawel” – pochodzącym z musicalu „Koty”, który wykonała z aktorskim zacięciem. Mimo że dziewczynka nie została wyróżniona, jej występ zasłużył na uwagę. Uczestniczka jest rzeczywiście wszechstronnie utalentowana i na pewno jeszcze o niej usłyszymy, o co zadba twórcza instruktorka Julii, pani Karolina Wosz.
Nad talentami niektórych czuwali rodzice. Patrycja Sinicka, przygotowywana przez mamę do występu wokalnego, ujęła wszystkich charyzmą, ciekawą barwą głosu i talentem lingwistycznym (wykonała utwór anglojęzyczny), natomiast siedmioletnia Emma Michael, która zaśpiewała „Małgośkę” ¬(sic!) – zaskoczyła niebywale swobodnym podejściem do zasad artykulacji głosek.
Na scenie pojawili się także znawcy artykulacji muzycznej – instrumentaliści, podopieczni pani Ewy Gajdy-Migacz. Magdalena Chechelska zagrała na skrzypcach „Sarabandę” Carla Bohma, natomiast Igor Jamrozik popisał się umiejętnością gry na keyboardzie. (Prawdopodobnie ich Aniołowie Stróże chcieli wreszcie przynieść ulgę zmęczonym dzieciom, zmuszanym do codziennych, żmudnych ćwiczeń i powiedzieli im: „Take it easy”).
Dziennikarska rzetelność każe przyznać, że chwilami anieli opuszczali wszystkich – oprócz jurorów, którym poczucie obowiązku zabraniało opuścić salę.
Jak znaleźć kawałek szlachetnego mięsa w kotle pełnym bigosu? Jak rozpoznać talent?
Talent lśni tak intensywnie, że nawet laicy potrafią go rozpoznać. Talent zachwyca znawców i porusza nieznających tajników danego rodzaju sztuki. Talent nie potrzebuje efektów specjalnych, heroldów i czerwonego dywanu. Człowiek utalentowany jest szczery w tym, co robi, więc jego występ jest szyty na miarę (wrażliwości); poza tym nie widać w nim szwów, to znaczy – nie widać wysiłku włożonego w rozwijanie zdolności (tylko specjaliści go zauważą).
Wszystkie te warunki spełniły Lidia Malinowska i Natalia Młynarz, które nie tylko zatańczyły, ale też wniosły swój wkład w przygotowanie układu choreograficznego. Podopieczne pana Marina Folgi zdystansowały pozostałych uczestników nie tylko talentem, ale też naturalnością i rzemiosłem (umiejętnościami technicznymi, czyli nakładem pracy, jak można się domyślać – wieloletniej). Jurorzy (pani Renata Gacek, pan Zbigniew Adamczyk i pani Konstancja Zarzycka) postanowili wyróżnić właśnie te dwie uczennice szkoły podstawowej, niewiele starsze od swoich rywali, uznając, że były najlepsze  w konkursie. Jeśli ktoś zechce poddać werdykt w wątpliwość, może zweryfikować swoje zdanie, podziwiając dziewczynki w spektaklach przygotowanych przez Teatr Tańca „DyeMotion”.
Pozostali uczestnicy zostali nagrodzeni, a ponieważ każdy zasłużył na uznanie,  jurorzy uznali, iż w tak małym gronie “szaleńców” nie wypada być zbyt drobiazgowym – zatem wszyscy zasłużyli na I miejsce – tancerki na miejsce I+(przyp.za). Oceniający pogratulowali wszystkim i udali się na herbatkę.
Kiedy już wszyscy wyszli, zza kulis wyraźnie usłyszałem cichy, lecz przenikliwy rozkaz: „Uciąć im głowy!” i dam sobie rękę uciąć, że widziałem zawieszony metr nad ziemią sardoniczny uśmiech kota, który wylizał garnek po bigosie.

Jacek Fidyk

Post Author: MDK

1 thoughts on “Szalony bigos, czyli konkurs talentów

    Zbigniew Adamczyk

    (24 stycznia 2017 - 12:28)

    P. Jacek Fidyk elokwentnie i barwnie zrelacjonował (?) konkurs talentów, lecz niestety nie ustrzegł się od kilku błędów. Otóż pomysłodawcami Szału nie ma są absolwenci ZSP nr 1: Wojtek i Chela, nie ja. Ja tylko kontynuuję ich pomysł. Niestety nie wiedziałam, iż konkurs zbiegł się z Dniem Bigosu – pewnie dałoby się zorganizować poczęstunek dla wszystkich uczestników – nie było ich wszak zbyt wielu. Z tego własnie powodu jako organizator zadecydowałem jednoosobowo, iż wszyscy utalentowani otrzymają porównywalne nagrody (większość wychodziła zadowolona, więc decyzja było nie najgorsza). Tancerki zdecydowanie się wyróżniały, więc otrzymały nagrodę podwójną.
    Żałuję, iż konkurs nie przyciągnął większej ilości utalentowanych – niektórzy zrezygnowali z powodu ferii, lecz konkurs został pomyślany własnie jako oferta feryjna, dla tych, którzy z różnych powodów zostali w domu.
    Z. Adamczyk

Komentarze są wyłączone.