TEATR ODDZIELNY W TEATRZE… STU

Nasza wizyta w krakowskim Teatrze Stu na musicalu pt. “Cabaret” będzie z pewnością zostanie zapamiętana przez nas na długie, długie lata… Atmosfera tego niewielkiego teatru – ciepła, kameralna, sympatyczna – w połączeniu z wysokim poziomem musicalu, i co najważniejsze – z dostępnością aktorów i samego Reżysera (dowód na zdjęciach) – tworzą niezapomnianą aurę. Warto zatem dorzucić kilka informacji…
Reżyser, Krzysztof Jasiński, założył w 1966 roku wraz z grupą krakowskich studentów jeden z najbardziej spektakularnych teatrów. Wyrósł on na bazie kontrkultury lat 60. Zasłynął już wtedy jako teatr odważny, zaangażowany i alternatywny wobec sterowanej cenzurą komunistyczną sceny państwowej. Pierwsze spektakle to: “Pamiętnik wariata” czy „Karzeł”. Ale ogromną popularność przyniosły lata 70.- zarówno w kraju, jak i za granicą. Teatr Stu stał się znanym teatrem awangardowym- spektakle składające się na znany tryptyk ( „Spadanie”, “Sennik polski” i „Exodus”) stały się mocnym głosem w dyskusji nad kształtem ówczesnego świata i naszego kraju. Ten „ wędrowny teatr”( liczne festiwale zagraniczne) osiadł w latach 90. na Scenie Stu i stał się sceną repertuarową- do historii przeszły już takie spektakle, jak : „ Hamlet”, “Biesy”, “Zemsta”czy ” Król Lear”.
Krzysztof Jasiński został dyrektorem artystycznym Sceny Stu – i jest obecny na każdym swoim spektaklu (tak, w pierwszym rzędzie, z prawej strony). Chciałoby się powiedzieć, że „ pańskie oko konia tuczy”- bo Cabaret niósł sobą nie tylko perfekcję wykonawstwa, ale przed wszystkim żywe emocje, nie przygaszone którymś już wykonaniem.
Znany jest zapewne film pt „Cabaret” w reżyserii Boba Fosse’ego z Lizą Minnelli i Michaelem Yorkiem w rolach głównych, nakręcony z przepychem i rozmachem…jak zatem na tak niewielkiej scence poradzono sobie z tak ogromnym materiałem? Otóż – doskonale. Nie przeszkadzała ograniczona ilość aktorów i tancerzy- konferansjer Emcee oraz gwiazda Sally nie tylko rozbawili publiczność, ale doskonale przekazali pulsujące podskórnie emocje: niepokój, strach, obawy- których nie zagłuszył krążący wśród widowni szampan i świetna muzyka na żywo… Szaleństwo ostatnich dni kabaretu Kit- Kat przed nadchodzącą nocą rządów Hitlera – nie oszukało widzów…
W miarę trwania spektaklu radosne emocje widzów powoli zamieniały się w ostrożny, ale wyraźny smutek i pesymizm. Jakże inaczej na końcu wybrzmiała piosenka- “Bo życie kabaretem jest”… Dzisiaj bowiem nie można już przyjąć spokojnie słów „i pal sześć, co niesie jutro”… nie można…    AK

Post Author: MDK