Kabaret zaczyna się przejadać, szczególnie młodzieży. Modny stał się stand-up, bo bardziej agresywny, mniej wymaga myślenia i nieustannie pobudza do śmiechu kolejnym bluzgiem. Siłę przekleństw odkrył jednak zapewne kabaret, bowiem każdy bywalec łatwo zauważa, że gdy się robi na scenie nudno, wybrane słówko z bogatego repertuaru przekleństw spada na publiczność jak majowy deszczy na spragnioną trawkę, publika się ożywia i wreszcie parska radosnym śmiechem.
Tomasz Marciniak wywiódł całą rozbudowaną tezę o nie tylko ożywczym, lecz zdrowotnościowej, antytraumatycznej, rozładowującej napięcie roli przekleństw na przykładzie jednego słówka określającego podobno najstarszą profesję. Słowo w istocie niezwykle popularne i chętnie używane nie tylko w sytuacjach stresujących, zastępuje z powodzeniem całkiem sporą część słownika, potrafi zmienić znaczenie w zależności od potrzeby, czasem pełni rolę zwykłego przecinka.
Jest tak popularne jak nie przymierzając nazwa kabaretu. Pokutuje przekonanie, że najpopularniejszym nazwiskiem jest Kowalski. A właśnie, że nie! Kowalskich jest w Polsce zaledwie 136 548 a Nowaków… 203900!!! Oczywiście to słowo nie jest tak często wymawiane jak inne przekleństwa, toteż nie z powodu częstotliwości kabaret przyjął taką właśnie nazwę.
Na początku (2007 r.) zastanawiali się nad innym mianem, miało być Trzy po trzy, choć nie wiedzieli jeszcze, że pod takim tytułem hr. Aleksander Fredro opublikował w połowie XIX w. krotochwilne wspomnienia ze swojej młodości. Już pewnie wiedzą! Kamil Piróg zaprotestował, bo oglądał serial pod takim właśnie tytułem, więc Tomasz Marciniak po dogłębnej analizie zaproponował i kolektywnie zatwierdzono: Nowaki czyli coś nowego, nowy twór. Od tego czasu sporo wody przepłynęło Odrą, nad którą od 2015 r. leży matecznik Nowaków – Zielona Góra, ale ciągle są w formie, ich żarty bynajmniej nie rozwodniły się, bawią i ściągają na widownię publiczność w różnym wieku i z różnych miejscowości.
Ich ulubionym sposobem na zdobycie sympatii widzów jest to, co dla ludzi najważniejsze – rozmowa, kontakt, zapoznanie się. Zaczęli więc od przepytania publiczności, skąd przybyła. Okazało się, że – jak można się było spodziewać – najwięcej jest mieszkańców Jaworzna i okolicznych miast, więc Sosnowca (który niezmiennie plasuje się na samym szczycie najbardziej radosnych miast Polski), Chrzanowa, Mysłowic, lecz pojawiły się też niemal egzotyczne jak Radomsko, Brzeszcz czy Chruszczobród.
Piroga zainteresowały atrakcje Jaworzna – i z zaskoczeniem dowiedział się, że mamy Malediwy. Nie chciał uwierzyć i pewnie z przekonaniem, że żartowniś padł ofiarą żartu, z Jaworzna wyjechał, bynajmniej nie dwupasmową welostradą, którą pochwalił się inny dumny z naszego miasta jaworznianin.
Rozmowa z publicznością, a szczególnie serdeczne powitanie spóźnionych widzów, sprawiła, że atmosfera zaczęła przypominać spotkanie u cioci na imieninach i mogli sobie już pozwolić na wszystko, nawet na skecze znane i lubiane – o wizytacji biskupa, który nie od razu rozumie, jak bardzo księdza podporządkowała sobie jego gosposia, fenomenalna Adranna Borek, która nie zgadza się, by jej „podopieczny” wyjechał na studia do Włoch i dopina swego.
Inspiracje do tworzenia kolejnych skeczy znajdują w codziennym życiu. – Chyba jesteśmy wszyscy zboczeni, że jak gdzieś jesteśmy, jedziemy samochodem i widzimy jakąś sytuację, od razu nam się klapki w głowie otwierają i mówimy: “O! Zróbmy coś z tego!” – przyznał Piróg w Dzień Dobry TVN . Ciekawe, z jakiej parafii wierni donieśli kabareciarzom o problemach ich proboszcza?
Bardziej prawdopodobne, że z własnego życia panowie zaczerpnęli problem ukazany w skeczu o niezbyt zgodnym małżeństwie , które stara się uśpić własne dziecko, lecz u taty umiejętności rodzicielskie jeszcze się nie objawiły, o co żona ma spore pretensje.
Ważne, że cała trójka zaprezentowała najwyższy poziom umiejętności nie tylko kabaretowych, lecz także pełny profesjonalizm aktorski. Przy tym bawią nie tylko publiczność – znakomicie bawią się z publicznością. Widownia i artyści naprawdę stworzyli rozbawioną jedność, stąd w nagrodę widownia doczekała się -BiSu, w żadnym razie nie PiS-u, podkreślił Tomasz Marciniak, którego telewidzowie mieli okazje zobaczyć w ,,Barwach szczęścia’’, ,,Teraz albo nigdy’’ oraz ,,Na dobre i na złe’’.
Jeszcze ciekawsze „drugie życie” pozakabaretowe prowadzi Adrainna Borek, która współpracuje dziennikarsko z „Gościem Niedzielnym”, a nawet podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie prowadziła niedzielny poranek przed główną Mszą św. Posłania z udziałem papieża Franciszka w Brzegach.
Najbardziej tajemniczą postacią jest Kamil Piróg, o którym niewiele można znaleźć w Internecie, poza ogólnikami, że w przeszłości należał do nieistniejącej już grupy Kabaret Profil i na swoim koncie ma także epizodyczne role w dwóch produkcjach filmowych. Za to ewidentnie zaskakuje swoimi umiejętnościami aktorskimi, mimicznymi, parodystycznymi i niespożytą wręcz energią sceniczną, mimo dość mocno zaokrąglonej talii.